zdj:flickr/Nicole/Lic CC
Mili Moi...
No i jestem w Gdańsku na rekolekcjach... Błogosławię Pana za ten czas. Ja po prostu odżywam, jak mam do czynienia z młodymi ludźmi spragnionymi Boga. A tacy właśnie tu przyjechali. I choć to młoda młodzież (bo głównie ze szkół średnich), to ich entuzjazm, z jakim chcą wchodzić w świat wiary mnie również porywa. W takich sytuacjach mógłbym rzeczywiście nie jeść i nie spać, byle ten ich głód Boga zaspokoić. Wtedy czuję się naprawdę narzędziem Jego mocy i łaski. Nie wtedy, kiedy siedzę w książkach i pisze nikomu niepotrzebne artykuły :) Narzędzie powinno pracować w rękach Stwórcy... I wczoraj rzeczywiście poczułem się spracowany...
Robimy tu taką ewangelizację w skrócie. Wczoraj dzień Miłości Bożej, jej dotknięć, dzień uzdrowienia. Wieczorem przeżyliśmy nabożeństwo, w którym błagałem cała mocą mojego kapłańskiego serca, żeby Pan Jezus dotykał ich zranionych serc. Przy czym po raz kolejny zobaczyłem jak bardzo każdemu z nas potrzeba być przyjętym, zaakceptowanym, ukochanym... Nasze serce zamienia się w wosk, kiedy słyszymy o tej niepojętej miłości samego Boga, z którą On ku nam wychodzi... Nie będę pisał o ich przeżyciach, jeśli zechcą to napiszą tu o nich sami. Ja natomiast jak zawsze przeżyłem to bardzo... Wszedłem w to całym moim wewnętrznym i zewnętrznym światem. Czułem niemal namacalnie jak ta Boża miłość przepływa przez moje dłonie. Czułem się wręcz porwany przez nią. Ona mnie wewnętrznie poruszała i prowadziła do fali nieprawdopodobnego współodczuwania z nimi tych cierpień, które mi przynosili. Po tym nabożeństwie, które przeżyliśmy wspólnie, ja czułem się jakbym przerzucił tonę węgla, jakbym zdejmował z nich wielkie ciężary i zanosił je Jezusowi, choć to raczej On je zdejmował, może przy moim niewielkim udziale... Wylanymi łzami można by pewnie napełnić niejeden flakon. Ufam, że były to potrzebne łzy uwolnienia i tęsknoty za Tym, który nigdy nie zawodzi i przychodzi zawsze, kiedy Go wzywamy...
Dziś mamy dzień wyboru. Jeśli się zdecydują, to Pan wkroczy w ich życie z cała mocą, przemieni ich. Zawsze czyni to bowiem na podstawie naszej świadomej decyzji. Zdążyłem im już nakreślić piękne konsekwencje tej decyzji, nie kryłem też trudności na jakie napotkają, bo i te muszą znać. Obecnie medytują nad Piotrem, który był tak blisko Jezusa, a nie umiał Go wyznać, kiedy nadeszła jego pora. Mimo wcześniejszych szalonych i gorliwych deklaracji... W tym temacie bardzo pomocne okazują się świadectwa samych sióstr zakonnych, które opowiadają o tym, jak Jezus przemienił ich życie, kiedy Mu rzeczywiście zaufały. Nikt przeciez nie rodzi się zakonnikiem, czy siostrą zakonną. mamy swoją historię. Czasem dość burzliwą... Wiara rodzi się ze słuchania...
Dziś natomiast j sam wpatruję się w Jana, który żył, aby zaświadczyć... Pomyślałem sobie ile okazji ja sam zmarnowałem, ile sytuacji, w których mogłem zaświadczyć. Moje życie przecież jest również życiem świadka. Zawsze mnie mocno śmieszy, kiedy ktoś mi życzy wszystkiego dobrego w życiu osobistym i zakonnym. Nie ma życia osobistego! Moje życie osobiste zostało oddane Jezusowi, On je sobie wziął, On mnie zechciał... Wczoraj oglądaliśmy film "October baby" o młodej kobiecie, która przeżyła nieudaną próbę aborcji i została adoptowana. kiedy się o tym dowiaduje, próbuje szukać swojej tożsamości. Piękny film, każdemu polecam... Pod koniec zwraca się do swojego adopcyjnego ojca - dziękuję... On pyta - za co? Ona zaś mówi - za to, że mnie chcecie... Ja dzisiaj to samo mówię mojemu Jezusowi - dziękuję Ci za to, że mnie zechciałeś, że wziąłeś dla siebie moje życie, że nadałeś mu taki, a nie inny cel, sens, kierunek...
Próbuję sobie wyobrazić radość Jana, kiedy odkrywa, że to Jezus jest Mesjaszem. Ile to musi rodzić w nim entuzjazmu, gorliwości... Nie marnuje już pewnie żadnej okazji, żeby o tym mówić. Wcześniej Go nie znał, ale poznał... A ja? Tak długo już Go znam, tak długo... I mam Go zanieść światu, który na Niego wcale nie czeka... Nie ma czasu do stracenia... Nie mogę zmarnować żadnej okazji... Żadnej!
No i jestem w Gdańsku na rekolekcjach... Błogosławię Pana za ten czas. Ja po prostu odżywam, jak mam do czynienia z młodymi ludźmi spragnionymi Boga. A tacy właśnie tu przyjechali. I choć to młoda młodzież (bo głównie ze szkół średnich), to ich entuzjazm, z jakim chcą wchodzić w świat wiary mnie również porywa. W takich sytuacjach mógłbym rzeczywiście nie jeść i nie spać, byle ten ich głód Boga zaspokoić. Wtedy czuję się naprawdę narzędziem Jego mocy i łaski. Nie wtedy, kiedy siedzę w książkach i pisze nikomu niepotrzebne artykuły :) Narzędzie powinno pracować w rękach Stwórcy... I wczoraj rzeczywiście poczułem się spracowany...
Robimy tu taką ewangelizację w skrócie. Wczoraj dzień Miłości Bożej, jej dotknięć, dzień uzdrowienia. Wieczorem przeżyliśmy nabożeństwo, w którym błagałem cała mocą mojego kapłańskiego serca, żeby Pan Jezus dotykał ich zranionych serc. Przy czym po raz kolejny zobaczyłem jak bardzo każdemu z nas potrzeba być przyjętym, zaakceptowanym, ukochanym... Nasze serce zamienia się w wosk, kiedy słyszymy o tej niepojętej miłości samego Boga, z którą On ku nam wychodzi... Nie będę pisał o ich przeżyciach, jeśli zechcą to napiszą tu o nich sami. Ja natomiast jak zawsze przeżyłem to bardzo... Wszedłem w to całym moim wewnętrznym i zewnętrznym światem. Czułem niemal namacalnie jak ta Boża miłość przepływa przez moje dłonie. Czułem się wręcz porwany przez nią. Ona mnie wewnętrznie poruszała i prowadziła do fali nieprawdopodobnego współodczuwania z nimi tych cierpień, które mi przynosili. Po tym nabożeństwie, które przeżyliśmy wspólnie, ja czułem się jakbym przerzucił tonę węgla, jakbym zdejmował z nich wielkie ciężary i zanosił je Jezusowi, choć to raczej On je zdejmował, może przy moim niewielkim udziale... Wylanymi łzami można by pewnie napełnić niejeden flakon. Ufam, że były to potrzebne łzy uwolnienia i tęsknoty za Tym, który nigdy nie zawodzi i przychodzi zawsze, kiedy Go wzywamy...
Dziś mamy dzień wyboru. Jeśli się zdecydują, to Pan wkroczy w ich życie z cała mocą, przemieni ich. Zawsze czyni to bowiem na podstawie naszej świadomej decyzji. Zdążyłem im już nakreślić piękne konsekwencje tej decyzji, nie kryłem też trudności na jakie napotkają, bo i te muszą znać. Obecnie medytują nad Piotrem, który był tak blisko Jezusa, a nie umiał Go wyznać, kiedy nadeszła jego pora. Mimo wcześniejszych szalonych i gorliwych deklaracji... W tym temacie bardzo pomocne okazują się świadectwa samych sióstr zakonnych, które opowiadają o tym, jak Jezus przemienił ich życie, kiedy Mu rzeczywiście zaufały. Nikt przeciez nie rodzi się zakonnikiem, czy siostrą zakonną. mamy swoją historię. Czasem dość burzliwą... Wiara rodzi się ze słuchania...
Dziś natomiast j sam wpatruję się w Jana, który żył, aby zaświadczyć... Pomyślałem sobie ile okazji ja sam zmarnowałem, ile sytuacji, w których mogłem zaświadczyć. Moje życie przecież jest również życiem świadka. Zawsze mnie mocno śmieszy, kiedy ktoś mi życzy wszystkiego dobrego w życiu osobistym i zakonnym. Nie ma życia osobistego! Moje życie osobiste zostało oddane Jezusowi, On je sobie wziął, On mnie zechciał... Wczoraj oglądaliśmy film "October baby" o młodej kobiecie, która przeżyła nieudaną próbę aborcji i została adoptowana. kiedy się o tym dowiaduje, próbuje szukać swojej tożsamości. Piękny film, każdemu polecam... Pod koniec zwraca się do swojego adopcyjnego ojca - dziękuję... On pyta - za co? Ona zaś mówi - za to, że mnie chcecie... Ja dzisiaj to samo mówię mojemu Jezusowi - dziękuję Ci za to, że mnie zechciałeś, że wziąłeś dla siebie moje życie, że nadałeś mu taki, a nie inny cel, sens, kierunek...
Próbuję sobie wyobrazić radość Jana, kiedy odkrywa, że to Jezus jest Mesjaszem. Ile to musi rodzić w nim entuzjazmu, gorliwości... Nie marnuje już pewnie żadnej okazji, żeby o tym mówić. Wcześniej Go nie znał, ale poznał... A ja? Tak długo już Go znam, tak długo... I mam Go zanieść światu, który na Niego wcale nie czeka... Nie ma czasu do stracenia... Nie mogę zmarnować żadnej okazji... Żadnej!
Te rekolekcje to był na prawdę wspaniały czas :) Odkryłam, jak wielką i bezwarunkową miłością kocha nas Chrystus. Jak ważni dla Niego jesteśmy. Jak bardzo pragnie naszego szczęścia. Poczułam jego dotyk. Uzdrowił moje serce i wlał w nie pokój. Dał mi silę do walki z grzechem. Napełnił mnie wiarą, nadzieją i miłością. Chwała Panu !
OdpowiedzUsuń"Nasze serce zamienia się w wosk, kiedy słyszymy o tej niepojętej miłości samego Boga, z którą On ku nam wychodzi..."- szczególnie mocno doświadczyłam tego na nabożeństwie o uzdrowienie, kiedy Ojciec Michał modlił się nad każdym z nas. Przytulił nas, położył rękę na głowę i po prostu się modlił. Właśnie wtedy Pan Jezus otworzył moje oczy na jego niesamowitą i bezwarunkową miłość. Czułam,że to sam Chrystus mnie przytula. I to mocne doświadczenie, kiedy wybieraliśmy Jezusa na jedynego Pana naszego życia...klękamy przed Jezusem, dotykamy Go i wybieramy.. twarzą w twarz... tego się po prostu nie da opisać..tego trzeba doświadczyć :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Panie Jezu za te całe rekolekcje,za Ojca Michała i za wszystkie Siostry,za każdą rozmowę (szczególnie te nocne :D ) i każdy najmniejszy gest miłości, dziękuje za każdą łzę,która została wylana w tej kaplicy, dziękuję,że doświadczyłam ogromu Twojej miłości wobec mnie...dziękuję,że na nowo mnie w sobie tak mocno rozkochałeś!
A teraz kiedy akumulatory są już naładowane, czas ruszyć w świat, każdy z nas wrócił do swojej rzeczywistości i ważne jest,żeby to młode wino,które Pan Jezus wlał w nasze serca mocno owocowało w naszym życiu...
Chwała Panu!
Angelika
Te rekolekcje były wspaniałym czasem. Przede wszystkim chciałbym powiedzieć o tym, że wybierając się na nie tak naprawdę zastanawiałem się po co ja w ogóle mam tu jechać. Czułem się w sumie zły na samego siebie, że zapisałem się na te rekolekcje, ponieważ uważałem że nie są one dla mnie przeznaczone i że zamiast siedzieć sobie w domu na samym początku ferii miałem tam jechać. Jednak jak bardzo się myliłem :) Okazało się że lepiej nie mogłem trafić. Już pierwszego dnia podczas Eucharystii dane mi było odczuć, że nie przyjechałem tu na darmo, już wtedy podczas kazania ojciec Michał powiedział słowa, które w sposób bardzo szczególny do mnie przemówiły. Ogólnie podczas rekolekcji panowała bardzo miła atmosfera, myślę że już pierwszego dnia większość z nas czuła się jak wśród "swoich" :) Ja osobiście uważam, że podczas tych rekolekcji wszystkie punkty były raczej tej samej wagi, ale to co dotknęło mnie chyba najbardziej to właśnie to, że ja odczułem działanie Pana Boga właśnie poza tym planem. Dało mi to dużo do myślenia, ponieważ zrozumiałem że Bóg nie przyjdzie wtedy, gdy my będziemy go chcieli, lecz wtedy gdy spodziewamy się go najmniej i za to Chwała Panu!
OdpowiedzUsuńBogu niech będą dzięki!
OdpowiedzUsuńTe rekolekcje były najwspanialszym czasem. Był to czas wołania Pana do każdego z uczestników. Dla mnie osobiście do świadczenia miłości i zaufania Mu oraz oddanie Jemu chwały, za Nazaret. Dziękuję siostrom za rozmowy. Ja dzięki rekolekcjom znalazłam swoje powołanie i uczucie wspólnoty. wiem, że Bóg kocha każdego tak samo i niema znaczenia jacy jesteśmy. Za to Chwała Panu!
OdpowiedzUsuńNa wstępie chciałbym podziękować Siostrom za gościnę, Ojcu Michałowi za poświęcony dla nas czas i wszystkim uczestnikom, za wszystkie rozmowy, śmiechy i wspólnie spędzony czas. :)
OdpowiedzUsuńOd każdego z uczestniczących w rekolekcjach dało się wyczuć pozytywną radość z tego, że Jezus napełnia nas wszystkich. Po prostu czułem od nich Ducha Świętego.
Czas medytacji był dla mnie jednym z ważniejszych. Wtedy zrozumiałem, że Pan Bóg kocha mnie bez względu na to co robię i jaki jestem. Nawet jeśli nie ma wsparcia od innych, jesteśmy samotni i smutni, czasem pod wpływem presji nie przyznamy się do naszej Wiary, to On i tak na nas patrzy z miłosierdziem, jak na Piotra... Dzięki medytacjom znalazłem wiele odpowiedzi... :)
Innym waznym dla mnie punktem była modlitwa Ojca Michała nad każdym z osobna, kiedy modlił się nademną, miałem wrażenie jakby to Jezus mnie przytulił i modlił się... Niesamowite... :)
No i w końcu zawierzenia swojego życia Jezusowi, wybór Go na Pana życia... Tego nie da się opisać.
Te rekolekcje napełniły mnie taką siłą, że po powrocie, miałem ochotę podejść do każdego napotkanego na ulicy człowieka i powiedzieć mu o Bogu :)
Jestem bardzo zadowolony z tych rekolekcji! Czułem się jak w domu! Dziękuję Bogu i wszystkim którzy tam byli :)
ZERO SMUTKU, ZERO ZŁOŚCI, BÓG NAS KOCHA PO CAŁOŚCI :)
CHWAŁA PANU!!! :)
Michał
Od początku kiedy dowiedziałem się o rekolekcjach u sióstr Nazaretanek w Gdańsku , od razu chciałem jechać bez żadnego zastanowienia i teraz wiem , że była to bardzo dobra decyzja :))) Na rekolekcjach był czas na medytacje, bardzo owocna godzina szczególnie w sobotę, kiedy rozważaliśmy nad MK 2,1-12 bo często myslę a Jestem nikim , jestem samotny, nie uda mi się, po co mam się starać ? a zapominam , że nie zależnie od tego co mam lub nie mam, co zrobię lub nie zrobię to i tak jestem dzieckiem Boga i on czuwa nade mną i mnie kocha :)) Słowa Ojca Michała, które nam głosił były mocne i dawały do myślenia i dają . Dziękuję. Rekolekcje też były czasem świadectw sióstr i Ojca Michała o swojej drodze powołaniowej, właśnie to mi dużo pomogło bo sam gdzieś o tym myślę. Choć nie płakałem ale ten moment był dla mnie jakiś wyjątkowy i wzruszający. Dziękuje Wszystkim za ten piękny czas, wspólną modlitwę, rozmowy , każdy uśmiech i przytulenie, tego mi brakowało. Dzięki Ci Jezu że tak działasz w moim życiu, że stawiasz na mojej drodze taaaak wspaniałych ludzi.
OdpowiedzUsuńPAN BÓG JEST I BARDZO NAS KOCHA
CHWAŁA PANU !!!!! :)))))
JUREK :)
UsuńWszystkim wam dziękujemy za świadectwa... Czytamy je z niejedną łzą w oku (przynajmniej ja) :) Ale to jeszcze nie wszyscy... Odwagi... Oddajcię chwałe Panu Bogu... Chociaż w tak skromnym miejscu jak to :) Odwagi!
OdpowiedzUsuńRekolekcje u sióstr Nazaretanek... oj to było wydarzenie nie do opisania... To była spontaniczna decyzja, do ostatniej chwilii czekałam na wiadomość, czy będzie miejsce jeszcze. Ale nie traciłam nadziei. I udało się. Teraz widzę, że musiałam tam być, Bóg dał mi znak, że muszę się na chwilę zatrzymać w tym biegu codzienności, aby zrozumieć co jest w życiu najważniejsze. W Nazarecie czułam się tak dobrze, jak w domu.... Wszystkie siostry i ojciec Michał są dowodem czystej miłości Bożej i słów, które Pan czasem przekazuje nam poprzez innych. Każdy z punktów był dla mnie ważny i każdy przeżywałam inaczej. Jak ojciec mówił na początku, każdy ma pewne jakieś oczekiwania, ale żeby się do nich nie przywiązywać, bo Pan może nas zaskoczyć. I tak było! Pan Bóg bardzo mnie zaskoczył. Podczas nabożeństwa Uzdrowienia poczułam jego ogromną miłość, to ciepło przekazane za pomocą ojca Michała miało moc Boską. Każda zraniona dusza została oczyszczona, wszystkie krzywdy oddane mu, bo on chce je od nas odbierać, chce nas uszczęśliwiać. Wkońcu poczułam wewnetrzny pokój, Jego bliskość dała mi taką błogość. I podczas nabożeństwa uczynienia Boga Panem swego życia widziałam Jego i Matki Boskiej obecność w monstrancji. I słowa, aby to doświadczenie nie było tylko nową łatką do starej tkaniny rzeczywiście uświadomiły mi, że Jemu trzeba oddać całe życie, zaufać, nie zostawiać sobie "rezerwy" tylko dla siebie. Bardzo obawiałam się, że gdy wyjdę z tego niezwykłego miejsca, nie będę umiała innym tego przekazać, ale po wyjściu do codzienności widzę właśnie teraz Jego obecność. Nie wstydzę się o Nim mówić. Mówię o Nim bliskim, znajomym i czuje, że On mnie wybrał, żebym głosiła Go wśród ludzi, którzy mnie otaczają, stałam się jeszcze barrdziej wrażliwa, ale jadnKowo silna duchem. I dziękuję za tych wszystkich wspaniałych ludzi, których spotkałam, ci moi rówieśnicy dali mi nadzieje na to, że jest jeszcze młodzież z wartościami i za to Chwała Panu! Magdalena.
OdpowiedzUsuńRekolekcje w Nazarecie... Był to piękny czas w którym był płacz, radość po prostu wszystko.
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że w 100% doświadczyłam miłość Boga, jego dotyk. Przyznam, że na początku bałam się zbiżyć do Niego, aż tak blisko
by poczuć to, że On jest (sądzę, że była to walka Boga z Diabłem xD) Na szczęście Bóg jest tak wielki, że wygrał tą walkę. Doświadczając to wszytko... teraz wiem,
że wystarczyło dać Jemu znak, nie bać się tego co będzie, po prostu dać Mu działać ZA TO CHWAŁA PANU- Natalia
ja zdecydowałam się na rekolekcje, od razu jak się tylko o nich dowiedziałam, jednak im było bliżej wyjazdu, mi się odechciewało tam jechać, w ostateczności jednak postanowiłam, że pojadę. Oczywiście nie żałuję :) Bóg okazał mi tak wielką miłość, Jego obecność było tam czuć na każdym kroku.. Dużym wsparciem były też siostry i ojciec Michał, który ma wspaniały dar przekazywania wiary, dzielenia się nią. Jego kazania były wspaniałe, nigdy nie trafiały do mnie tak bardzo słowa człowieka jak wtedy, pierwszy raz byłam tak bardzo skupiona na kazaniu czy konferencji. Podczas medytacji uświadomiłam sobie, że nigdy nie jestem sama, Bóg zawsze jest przy mnie, nawet jak tego nie widzę i nie czuję, ON JEST I MNIE WSPIERA, dlatego też podczas nabożeństwa wybrałam Go Panem swojego życia i powierzyłam Mu swoje życie, chcę iść drogą, którą dla mnie wybrał, nawet jeśli mi się to teraz nie podoba, to wiem, że Boga wola jest dla mnie najlepsza. Chwała Panu za ten czas i do następnego spotkania :) Sandra
OdpowiedzUsuńsłowo od siostry Moniki :)
OdpowiedzUsuńCzas łaski...
Tak najkrócej mogę określić ten czas....
Chociaż byłyśmy z siostrami odpowiedzialne za stronę organizacyjną, to nie przeszkodziło mi to w pełni i całym sercem uczestniczyć w rekolekcjach.
Dziękuję Bogu za ten czas, że posłużył się s. Kanizją, która poprosiła mnie o pomoc przy rekolekcjach.
Był to czas kiedy na nowo i z mocą uświadomiłam sobie, że moim największym szczęściem jako nazaretanki jest przyprowadzać i podprowadzać innych do Jezusa.
Nie ma dla mnie większego szczęścia kiedy widzę jak inni odkrywają SKARB, który i ja odkryłam, a którym jest Jezus Chrystus...
Choć nie wiem jak potoczy się ich życie, jedno jest pewne: nigdy tego nie zapomną...
bo nie można zapomnieć o takiej Miłości...
Chwała Panu za wszystko. Sama na nowo doświadczyłam ogromu Bożej miłości, Jego delikatnego i czułego prowadzenia. Pan znów mi pokazał, jak Mu na mnie zależy.
Dziękuję moim Siostrom i O. Michałowi za świadectwo życia Bogiem.
Dziękuję Wam młodzi za wiarę żywą i świeża.
Niech Bóg będzie uwielbiony we wszystkim...
s. Monika od Trójcy Świętej.
W drodze do Nazaretu pojawiła się myśl: ,,zamiast iść teraz po śniegu mogłam siedzieć sobie w mieszkaniu i czytać książkę…” Jednak to była tylko chwila wątpliwości, jeśli tak to można nazwać. Ja bardzo cieszę się, że mogłam te kilka dni spędzić w Nazarecie na rekolekcjach w właśnie takim, a nie innym gronie:) To, co dla mnie było wyjątkowe i co dotknęło moje serce, to spotkanie z Panem w Eucharystii (o. Michał tak pięknie, bez pośpiechu i z namaszczeniem wymawiał słowa konsekracji chleba w Ciało, wina w Krew). Medytacja w czasie której w słowie spotykaliśmy się ze św. Piotrem, gdy trzykrotnie wyparł się Jezusa, była dla mnie okazją do odkrycia w tym fragmencie Pisma Św. (który już niejednokrotnie słyszałam), że Jezus mimo tego, że Jego uczeń się Go wyparł nadal parzył na niego z Miłością, to nie było spojrzenie pt. ,,A nie mówiłem…”, tylko Miłość była w Jezusa spojrzeniu. To dla mnie było w czasie tej medytacji i jest nadal niesamowite, że Jezus ciągle, w każdej sekundzie patrzy z Miłością na Mnie i na Ciebie, który to czytasz:) Czas, gdy O. Michał modlił się nad każdym z nas, indywidualnie, był dla mnie ważnym czasem, gdyż w czasie tej modlitwy pojawiła się myśl, która pozostała w głębi serca: ,,Jestem Córką Boga!” – cóż nie jest to może odkrycie, a jednak tak mocne jest to jedno zdanie, ta prawda, że nie pozostaje nic innego jak tylko powiedzieć: Wow!!! Wybór Jezusa na Pana, Jedynego Pana mojego życia był dla mnie również ważnym momentem tych rekolekcji, tym bardziej, że nigdy wcześniej nie powiedziałam Mu tego publicznie, tak żeby inne osoby były tego świadkami i w swojej codzienności chyba teraz bardziej tego doświadczam. Kończąc już powoli to świadectwo, chcę jeszcze dodać, że piękne w tych rekolekcjach były świadectwa Sióstr i Ojca, radość unosząca się w powietrzu i cisza w kaplicy, gdzie tak po prostu można było pobyć z Jezusem, w końcu jak to chyba O. Michał powiedział nie codziennie nocuje się pod jednym dachem z Panem Jezusem:) Każda chwila czasu rekolekcji jest wyjątkowa, ale i każda chwila czasu po rekolekcjach w tej zwyczajnej codzienności jest niezwykła, bo w każdej jest On – Bóg. Czas rekolekcji nie zmienia rzeczywistości , w jakiej się żyje i jaką się na czas rekolekcji opuszcza, ale zmienia raczej moje spojrzenie na swoje życie, czy jakieś konkretne sprawy… tak pomyślałam, czekając na przystanku autobusowym po opuszczeniu Nazaretu… wszystko wygląda tak samo, ale ja patrzę jakoś inaczej, może choćby trochę bardziej z Bożej perspektywy na swoje życie, ludzi, którzy mnie otaczają, sprawy, które tworzą moją codzienność. Rozgadałam się chyba, dziękuję za cierpliwość przy czytaniu tego. Dziękuję za ten czas! Chwała Panu! Asia
OdpowiedzUsuń