zdj:flickr/nosha/Lic CC
Mili Moi...
Jak trudno jest wrócić, kiedy chciałoby się jeszcze zostać... Zdecydowanie za krótkie te rekolekcje. Zawsze mnie to zdumiewa. Jak to możliwe, żeby w tak krótkim czasie stworzyć taką więź, która broni się przed zerwaniem, która chce trwać? To musi być zasługa Jezusa. Wszak po ludzku więcej nas dzieli, niż łączy. Bo to i miejsce odległe, i wiek różny, i zajęcia którym się oddajemy... A jednak tej radości z przebywania razem nikt nam odebrać nie zdoła. Rozstanie jest koniecznością, co nie zmienia faktu, że już myślimy o następnym spotkaniu, a ja tak najzwyczajniej - już za tymi moimi dzieciakami tęsknię :) Mam chyba w sobie jakiś charyzmat założycielski... :) Bardzo mnie smuci, kiedy ludzie przychodzą i odchodzą (choć rozumiem, że tak musi być). Ale mam w sobie taką nadzieję, że przyjdzie taki dzień, kiedy przyjdą i... zostaną. Może da mi Pan Bóg tę łaskę, żeby zainicjować coś trwałego i dobrego w Kościele... W każdym razie zanurzam w Nim dziś tę tęsknotę za tymi Jego dziećmi, które w ostatnich dniach tak bardzo otworzyły się na Jego obecność i działanie...
Do domu sie wczoraj bardziej doślizgałem, niż dojechałem. Osiem godzin. To długo jak na tę trasę. Ale były takie chwile, że musiałem walczyć z lodową taflą na szybie, przez którą świata nie widziałem. Dawno już tak ciekawej pogody na drodze nie przeżyłem. Ale na szczęście dotarłem bezpiecznie i mogę dziś spokojnie przystąpić do ostatniego tygodnia zajęć... A potem seeeeeesja... To brzmi złowieszczo :)
Dziś zastanowiło mnie mocno postępowanie Apostołów. Wszak jako Izraelici musieli doskonale wiedzieć, że to, co czynią jest zakazane w szabat. Pomyślałem, że ich zachowanie jest co najmniej niefrasobliwe, jeśli nie wręcz prowokacyjne. Czyżby potwierdzali obiegową opinię o niewysokich kwalifikacjach moralnych galilejskich rybaków? Bo zdaje się, że nie są szczególnie przywiązani do przepisów prawa... A Jezus zdaje się sankcjonować właśnie takie ich postępowanie. Co więcej, generalnie, chyba nie bardzo lubi tych w prawo zapatrzonych. Czy nie wydaje wam się dziwne, że na swoich uczniów nie wybrał faryzeuszów, którzy przynajmniej starali się o doskonałość, którym bardzo zależało, którzy wkładali ogromny wysiłek w zachowywanie prawa? Nie ich wybrał, ale rybaków, którzy, jak widać, do prawa mają stosunek dość luźny...
Wszystko to przywodzi mi na myśl kwestię wolności, właściwie przywilej wolności. Bynajmniej, nie oznacza to, że prawo nie ma żadnego znaczenia. Ale z całą pewnością nie jest ono bóstwem pomocniczym, którym Bóg się posiłkuje, żeby zachować na ziemi porządek, bo innego pomysłu nie miał. Daleki jestem od postawy lekceważenia prawa, bo i do tego nigdy Jezus nie zachęcał, ale usiłował po wielokroć wyzwolić ludzi z niewoli prawa, czyli z takiego przekonania, że wystarczy zachować kilka(set) przepisów i jest się w porządku. Jezus głosił nie wolność od prawa, ale raczej wolność w prawie, która przede wszystkim znamionuje spojrzenie na żywego człowieka. Myślę, że nie bez przyczyny dzisiejsza Ewangelia jest skomponowana z pierwszym czytaniem z 1 Sm, w którym Pan mówi, że człowiek patrzy na to, co zewnętrzne, a Bóg patrzy na serce. My wprawdzie do serca drugiego człowieka nie mamy dostępu, ale może warto się czasem zastanowić, czy w tym sercu jest dokładnie to samo, co widzimy na zewnątrz. Bo być może są tam takie rzeczy, które nijak nie podlegają przepisom, które próbujemy zastosować do całego człowieka...
Czy to wszystko ma służyć "przymykaniu oka"? Chyba nie... Ale odstąpienie od zachowywania prawa może sie pewnie okazać czasem równie wychowawcze (zaryzykuję stwierdzenie, że nawet bardziej wychowawcze), niż jego zachowanie. Dostrzeżenie całej złożoności ludzkiej egzystencji nie jest wbrew prawu, choć czasem prowadzi do jego relatywizacji, do nowego przemyślenia czemu ono służy. I pewnie taki był zamysł Jezusa - wyzwolić z niewoli. Bo nie dla niewoli prawo człowiekowi zostało nadane, a rzeczy najważniejsze dokonały się bez niego... O czym mówię? O naszym zbawieniu, które jest całkowicie darmowym darem, zupełnie niezależnym od przestrzegania prawa
PS. Zapraszam do spojrzenia w komentarze pod poprzednim wpisem... Tam "moje dzieci" realizują swoje pierwsze zadanie ewangelizacyjne... Dają świadectwo. Każde z nich jest piękne. Bo płynie z serca żywego człowieka - przemienionego przez Żywego Boga (nie przez prawo) :)
Jak trudno jest wrócić, kiedy chciałoby się jeszcze zostać... Zdecydowanie za krótkie te rekolekcje. Zawsze mnie to zdumiewa. Jak to możliwe, żeby w tak krótkim czasie stworzyć taką więź, która broni się przed zerwaniem, która chce trwać? To musi być zasługa Jezusa. Wszak po ludzku więcej nas dzieli, niż łączy. Bo to i miejsce odległe, i wiek różny, i zajęcia którym się oddajemy... A jednak tej radości z przebywania razem nikt nam odebrać nie zdoła. Rozstanie jest koniecznością, co nie zmienia faktu, że już myślimy o następnym spotkaniu, a ja tak najzwyczajniej - już za tymi moimi dzieciakami tęsknię :) Mam chyba w sobie jakiś charyzmat założycielski... :) Bardzo mnie smuci, kiedy ludzie przychodzą i odchodzą (choć rozumiem, że tak musi być). Ale mam w sobie taką nadzieję, że przyjdzie taki dzień, kiedy przyjdą i... zostaną. Może da mi Pan Bóg tę łaskę, żeby zainicjować coś trwałego i dobrego w Kościele... W każdym razie zanurzam w Nim dziś tę tęsknotę za tymi Jego dziećmi, które w ostatnich dniach tak bardzo otworzyły się na Jego obecność i działanie...
Do domu sie wczoraj bardziej doślizgałem, niż dojechałem. Osiem godzin. To długo jak na tę trasę. Ale były takie chwile, że musiałem walczyć z lodową taflą na szybie, przez którą świata nie widziałem. Dawno już tak ciekawej pogody na drodze nie przeżyłem. Ale na szczęście dotarłem bezpiecznie i mogę dziś spokojnie przystąpić do ostatniego tygodnia zajęć... A potem seeeeeesja... To brzmi złowieszczo :)
Dziś zastanowiło mnie mocno postępowanie Apostołów. Wszak jako Izraelici musieli doskonale wiedzieć, że to, co czynią jest zakazane w szabat. Pomyślałem, że ich zachowanie jest co najmniej niefrasobliwe, jeśli nie wręcz prowokacyjne. Czyżby potwierdzali obiegową opinię o niewysokich kwalifikacjach moralnych galilejskich rybaków? Bo zdaje się, że nie są szczególnie przywiązani do przepisów prawa... A Jezus zdaje się sankcjonować właśnie takie ich postępowanie. Co więcej, generalnie, chyba nie bardzo lubi tych w prawo zapatrzonych. Czy nie wydaje wam się dziwne, że na swoich uczniów nie wybrał faryzeuszów, którzy przynajmniej starali się o doskonałość, którym bardzo zależało, którzy wkładali ogromny wysiłek w zachowywanie prawa? Nie ich wybrał, ale rybaków, którzy, jak widać, do prawa mają stosunek dość luźny...
Wszystko to przywodzi mi na myśl kwestię wolności, właściwie przywilej wolności. Bynajmniej, nie oznacza to, że prawo nie ma żadnego znaczenia. Ale z całą pewnością nie jest ono bóstwem pomocniczym, którym Bóg się posiłkuje, żeby zachować na ziemi porządek, bo innego pomysłu nie miał. Daleki jestem od postawy lekceważenia prawa, bo i do tego nigdy Jezus nie zachęcał, ale usiłował po wielokroć wyzwolić ludzi z niewoli prawa, czyli z takiego przekonania, że wystarczy zachować kilka(set) przepisów i jest się w porządku. Jezus głosił nie wolność od prawa, ale raczej wolność w prawie, która przede wszystkim znamionuje spojrzenie na żywego człowieka. Myślę, że nie bez przyczyny dzisiejsza Ewangelia jest skomponowana z pierwszym czytaniem z 1 Sm, w którym Pan mówi, że człowiek patrzy na to, co zewnętrzne, a Bóg patrzy na serce. My wprawdzie do serca drugiego człowieka nie mamy dostępu, ale może warto się czasem zastanowić, czy w tym sercu jest dokładnie to samo, co widzimy na zewnątrz. Bo być może są tam takie rzeczy, które nijak nie podlegają przepisom, które próbujemy zastosować do całego człowieka...
Czy to wszystko ma służyć "przymykaniu oka"? Chyba nie... Ale odstąpienie od zachowywania prawa może sie pewnie okazać czasem równie wychowawcze (zaryzykuję stwierdzenie, że nawet bardziej wychowawcze), niż jego zachowanie. Dostrzeżenie całej złożoności ludzkiej egzystencji nie jest wbrew prawu, choć czasem prowadzi do jego relatywizacji, do nowego przemyślenia czemu ono służy. I pewnie taki był zamysł Jezusa - wyzwolić z niewoli. Bo nie dla niewoli prawo człowiekowi zostało nadane, a rzeczy najważniejsze dokonały się bez niego... O czym mówię? O naszym zbawieniu, które jest całkowicie darmowym darem, zupełnie niezależnym od przestrzegania prawa
PS. Zapraszam do spojrzenia w komentarze pod poprzednim wpisem... Tam "moje dzieci" realizują swoje pierwsze zadanie ewangelizacyjne... Dają świadectwo. Każde z nich jest piękne. Bo płynie z serca żywego człowieka - przemienionego przez Żywego Boga (nie przez prawo) :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz