Photo by Nick Fewings on Unsplash
(Łk 1, 26-38)
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy
poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię
Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z
Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”. Ona zmieszała się na te słowa i
rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie
bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna,
któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego,
a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na
wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”. Na to Maryja rzekła do anioła:
„Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Anioł Jej odpowiedział: „Duch
Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które
się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta,
poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za
niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Na to rzekła Maryja: „Oto
Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!”Wtedy odszedł od
Niej anioł.
Mili Moi…
Wczoraj zakończyłem namysł
nad rekolekcjami, które rozpoczynam… dzisiaj. Nie lubię tak pracować, bo „na
ostatnią chwilę” doświadczam również w pakiecie niepokoju i nerwowości, których
można spokojnie uniknąć. Ale rekolekcje dopięte, podrukowane. Wakacyjne
rozleniwienie przełamane. A pod wieczór rozpoczynamy skupienie „W imię Ojca”
ze wspólnota modlitewno-ewangelizacyjną z Międzyrzecza. Miejsce docelowe – Obra
– dom rekolekcyjny i seminarium ojców oblatów.
Wczoraj natomiast
doświadczyłem solidnego wstrząsu. Wsiadłem do autobusu i po jakiejś chwili
młody człowiek przesuwający nosem po ekranie telefonu nagle podniósł głowę,
wstał, podszedł do mnie i rzekł – niech pan sobie usiądzie… Rozejrzałem się wkoło,
ale ewidentnie słowa były adresowane do mnie, bo żadnego innego pana wokół mnie
nie było… Nie miałem na sobie habitu, bo wówczas mógłbym to jeszcze zrzucić na jakiś
szacunek do zakonnego stroju. A tu nic… Ewidentnie moje zmarszczki, siwe włosy
i niepewny chód musiały skłonić młodzieńca do ustąpienia mi miejsca… Wierzcie
mi, że nie skorzystałem… A gdyby ktoś chciał mi kupić krem przeciwzmarszczkowy
pod oczy, to… nie kłopoczcie się… Ewidentnie jest już za późno…
Dziś w Słowie moją uwagę zwróciła
delikatność anioła. Jest wysłannikiem Boga Wszechmogącego. Mógłby zstąpić z
przysłowiowym „przytupem”. Wszak przynosi najpiękniejszą i najbardziej wzniosła
prawdę, z jaką ten świat będzie się odtąd mierzył. A anioł, Boży posłaniec, się
ogranicza. Mówi łagodnie, stopniuje napięcie, nie wszystko objawia od razu,
pozwala Maryi oswajać się z treściami.
Dlaczego tak? Po pierwsze
nie chce Jej przerazić. Mogłoby to skończyć się jakimś wstrząsem, który zaowocowałby
raczej zamknięciem się w sobie. A przecież tego posłaniec Boży nie chce
osiągnąć. O co mu chodzi? O pozyskanie Maryi dla tej prawdy. Właśnie dlatego
łagodnie ją perswaduje. To jest wyraziste ukazanie sposobu działania naszego
Boga.
On nie „pałuje” prawdą
człowieka. On nie zmusza do jej przyjęcia. On przekonuje i cierpliwie czeka. I
tym różni się od nas. Napięcie i poziom agresji wokół nas sięgają zenitu.
Człowiek człowiekowi wilkiem? A gdzie tam… Smokiem siedmiogłowym, ziejącym
ogniem i plującym siarką… Krzykaczy mnóstwo, pod różnymi sztandarami. Ale
głośno wykrzyczana nieprawda nigdy nie stanie się prawdą. Z pewnością również
siłowe przekonywanie do prawdy nie sprawi, że kłamstwo schyli przed nią czoła…
Łagodniej nieco…
łagodniej. Nawet gdyby ta delikatność miała zostać zakrzyczana i opluta przez
zionące nienawiścią smoki. Prawda broni się siłą samej prawdy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz