Photo by Chad Greiter on Unsplash
(Łk 12, 49-53)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i
jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki,
aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam
wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu:
troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a
syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw
synowej, a synowa przeciw teściowej".
Mili Moi…
„Chrześcijanie zrobili
wszystko, aby wyjałowić Ewangelię. Można powiedzieć, że zanurzyli ją w
neutralizującym płynie. Stępione zostało wszystko, co uderzające, wykraczające
poza zwyczaj, wstrząsające. Religia stała się nieszkodliwa, spłaszczona,
grzeczna i rozsądna – i przez to niestrawna. Wspierające tę religię założenie:
»Bóg nie wymaga aż tyle« pozbawia smaku sól Ewangelii: straszną zazdrość Boga i
Jego żądanie tego, co niemożliwe. Chrześcijańska wspólnota, kiedy jest
prawdziwa, wbija się w ciało świata jak drzazga, narzuca się jako znak,
przemawia do świata jako miejsce, w którym człowiek spotyka Boga. Kościół nie
jest już, jak w pierwszych wiekach, triumfalnym pochodem Życia przez cmentarz
świata.”
To diagnoza Paula
Evdokimowa, prawosławnego teologa świeckiego, który zmarł w 1970 roku. Napisał
więc te słowa jeszcze wcześniej. Zastanawiam się co napisałby dziś diagnozując
współczesny Kościół…
Wiele różnych rzeczy można
powiedzieć o Apostołach, uczniach Chrystusa, ale z pewnością nie to, że byli
mało wyraziści, że obawiali się głosić Słowo, dawać świadectwo prawdzie.
Przypomnijmy sobie Piotra,
który tuz po zesłaniu Ducha Świętego wychodzi na ulice Jerozolimy i woła
gromkim głosem –
23 tego Męża, który z
woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami
bezbożnych do krzyża i zabiliście. 24 Lecz Bóg
wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci - 36 Niech więc cały dom Izraela wie
z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił
Bóg i Panem, i Mesjaszem». 40 W wielu też innych słowach dawał
świadectwo i napominał: «Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!». Dz
2
Wyobrażacie sobie taką
mowę Piotra dziś – w tej epoce poprawności politycznej? Popuśćmy wodze fantazji
i wyobraźmy sobie jak mogłoby to wyglądać…
Szlachetni ludzie, dobrzy,
bo przecież wszyscy jesteśmy dobrzy, jeśli zechcecie, to opowiem wam kilka słów
o pewnym człowieku, może nawet więcej niż człowieku, ale o tym niech każdy z
was zadecyduje sam – źli ludzie go ukrzyżowali, choć pewnie nie byli źli, tylko
się pomylili, a on sporo fajnych rzeczy powiedział – oczywiście nie musicie się
ze wszystkim zgadzać, to nie chodzi o to…
Ja chcę was zaprosić do
takiej nowej wspólnoty, którą zakładamy – w zasadzie będzie to polegać na tym,
że każdy będzie sobie mógł myśleć co chce, głosić co chce i rozumieć wszystko
jak chce. O wszystkich ważnych sprawach wiary będzie można pogadać u cioci na
imieninach, a kto będzie mówił głośniej ten tego dnia będzie miał rację.
Spotykamy się raz w tygodniu – możesz przychodzić, ale nie musisz, pośpiewamy,
poczujemy, że robimy coś ważnego, albo i nie i pójdziemy do domu… a na co dzień
nic nas nie łączy…
Myślę, że gdyby ktoś
Piotrowi kazał wygłosić takie przemówienie, to on nigdy nie wyszedłby z
Wieczernika – na znak protestu pozostałby tam do śmierci. A czy nie w taki
właśnie sposób jest dziś postrzegany Kościół przez samych katolików…
Jezus dziś zapowiada
bardzo jasno – kto w sposób świadomy mnie wybiera, staje się, musi się stać
źródłem podziału. Bóg łączy tylko dwie kategorie ludzi – tych, którzy Go bardzo
kochają i tych, którzy Go mają w nosie. Wszystkich innych zwykle dzieli –
czasem w jednym domu…
Chrystus niczego nie
ukrywa, nie tai, nie łagodzi – jest bardzo radykalny i konkretny. Mówi jasno –
chrześcijaństwo to propozycja, która zmienia całe życie, która wprowadza w
świat nieprawdopodobnych łask ale i wielkich trudności – one są nie do
uniknięcia.
Popatrzcie na początki
Kościoła… Już w 4 rozdziale Dz zaczynają się prześladowania i one nie słabną do
dziś. Żaden z Apostołów w związku z nimi nie mówi – słuchajcie, musimy trochę
spasować, z tymi ludźmi trzeba jakoś żyć, a może się obrażą, a w ogóle to na
jakiej podstawie my mamy prawo im narzucać nasze zdanie i nasze wierzenia…? Przecież
nie wszyscy myślą jak my, przecież może sobie nie życzą…
Nie, Apostołowie z całą
pokorą, ale i konsekwencją idą ze słowem Boga w świat – właśnie dlatego, że to
jest słowo Boga. Ono jest prawdziwe – nie ma nic prawdziwszego. Ono pozwala nam
odważnie świadczyć, bo głosząc możemy i powinniśmy zawsze dodawać – to mówi
Pan…
Co im pozwala zachować
taką postawę? Wiara, która jest całkowitym poddaniem swojego umysłu prawdzie
Bożej i decyzja, że albo Jezus, albo nic, że poza Nim nie ma życia i nie ma
sensu żyć.
Apostołowie nie są
wielkimi dyskutantami z Ewangelią – nie mówią do Jezusa – a według mnie… a moim
zdaniem… Kiedy idą w świat, nie
odzierają przeslania z wątków trudnych, kontrowersyjnych, takich, które dotkną
bardzo konkretnych przywar, grzechów – wiedząc, że przyjaciół im to nie
przysporzy.
Jedna jest prawda, której
trzeba dać świadectwo, czy to się komuś podoba, czy nie – nawet gdyby przyszło
dla tej prawdy cierpieć, nawet gdyby przyszło dla niej oddać życie. To nikt z
nas nie ma prawa jej zmieniać…
Mówię o tym wszystkim, bo
od jakiegoś czasu mam takie dziwne wrażenie jakiegoś niezwykłego rozdwojenia w
sercach wierzących, w sercu Kościoła.
Spotykam się z ludźmi,
słucham ich i stwierdzam z wielkim smutkiem, że dużo częściej mówią do mnie raczej
telewizorem niż Ewangelią. Słuchając nabieram przekonania, że do kościoła
jeszcze przychodzą, ale nauka Kościoła w żadnym wypadku nie staje się
wyznacznikiem życiowych postaw…
Co więcej – coraz częściej
słyszę – Kościół się myli… Przy dłuższej
rozmowie okazuje się jednak, że ekspert od omyłek Kościoła nie zna nawet
argumentacji, która stoi za kwestionowanym nauczaniem, bo nigdy nie zastanowił
się nad nim głębiej…
W wielu prywatnych
rozmowach okazuje się, że ci, którzy oficjalnie nauki Kościoła nie kwestionują
zdają się ją przyjmować, podczas nieformalnych spotkań koktajlowych nie
zostawiają na niej suchej nitki. W żadnym wypadku nie przeszkadza im to w
najbliższą niedzielę ustawiać się w kolejce do komunii…
Okazuje się, że można
przychodzić do świątyni, ale żyć według zasad swojej całkowicie własnej
religii, której to zasady są znacznie bardziej współczesne, a przede wszystkim
znacznie mniej wymagające.
Na to wszystko mam jeszcze
nieodparte wrażenie, jakby wielu wierzących dopiero w ostatnich tygodniach
dowiedziało się co ich Kościół naucza na przykład na temat homoseksualizmu.
Zdumienie? Niedowierzanie? Szok?
Cóż z tego, że prawda
Boża? Trzeba ją jakoś zmienić. Dziś już nie wypada tak głosić. Zresztą co to za
argument – Bóg powiedział? A co niewierzących interesuje, co Bóg powiedział… Dziś
powoływanie się na Jego Słowo jest passe… Wprawia w zakłopotanie… Wykształcony
i kulturalny człowiek na Boga się nie powołuje…
Przyszedłem ogień rzucić
na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Czy myślicie, że przyszedłem
dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.
Istnienie Kościoła jest
uzasadnione tylko wówczas, jeśli będzie głosił Chrystusową prawdę – odwieczną i
niezmienną. A tym, którzy wieszczą nam w związku z tym rychły kres, możemy
odpowiedzieć, że jest dokładnie odwrotnie – rychły kres nastąpi, kiedy
zaczniemy się dostosowywać do sposobów myślenia tego świata i przestaniemy
przejmować się prawdą…
Czy jednak Syn Człowieczy
znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? Czy będą to już tylko wariacje na temat
wiary katolickiej autorów uformowanych przez media raczej niż przez Biblię i
nauczanie Kościoła?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz