Photo by Efren Barahona on Unsplash
(Łk 9, 28b-36)
Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy
się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco
białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali
się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie.
Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego
chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr
rzekł do Jezusa: "Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty:
jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza". Nie wiedział
bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli
się, gdy weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: "To jest mój Syn
wybrany, Jego słuchajcie". W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus
znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie
oznajmili o tym, co widzieli.
Mili Moi…
Usiłuję pracować, bo
przecież do mojego własnego urlopu jeszcze daleko. Ale skutkiem ubocznym
późnego urlopu jest to, że nie do końca zauważam przemijające lato. Tylko kiedy
wstaję o świcie, to ten świt jakiś inny niż miesiąc temu. A kiedy dzień się
chyli, to i wówczas godzina na zegarze inna niż kilka tygodni temu… Lato powoli
odchodzi. Szybko jakoś w tym roku…
A ja właśnie za chwilę
ruszam do Niepokalanowa. Niby sierpień miał być spędzany w Poznaniu, ale… No właśnie,
zawsze jest jakieś „ale”. Czytam w radio książeczkę, która jest puszczana na
antenie jako radiowa lektura. Według mnie nieszczególnie fascynująca, ale
czytam… Każde spotkanie, podczas którego nagrywaliśmy nasze audycje było również
okazją do nagrania kilku godzin książki. Ale jeszcze sporo zostało, a emisja
już się rozpoczęła. Nasz powrót na antenę dopiero we wrześniu, więc żeby
radiowcom nie zabrakło odcinków, ruszam na dwa dni „doczytać” dzieło do końca.
Dziś święto Przemienienia
Pańskiego – chwila wielkiej pociechy dla Apostołów. Pan zabiera trzech, żeby po
zapowiedzi męki mogli również zobaczyć blask Jego chwały. Dziś ten blask właśnie
przykuł moją uwagę. Chciałbym tak patrzeć na Jezusa, zwłaszcza ukrytego w
Najświętszym Sakramencie. Widzieć tę jasność, chłonąć ją i być samemu przez nią
pochłoniętym. Pomyślałem dziś z jakim trudem mi to przychodzi… A główna
przeszkoda to wizja… produktywności.
Dziś działanie ma sens jeśli
przynosi jakiś wymierny skutek, na który można wskazać, którym można się
ucieszyć, o którym można innym opowiadać. Adoracja polegająca na siedzeniu
bezproduktywnym przed Panem wydaje się być niewybaczalną strata czasu. Jeśli już
musisz się modlić, to przynajmniej niech to ma jakiś „sens”. Opowiadaj Jezusowi
wszystkie intencje, najlepiej głośnym szeptem, żeby wszyscy pozostali słyszeli,
wyjmij różaniec z plastykowego pojemnika z tak dużym zaangażowaniem, żeby
najlepiej upadł ci na ziemię i narobił hałasu, przynieś ze sobą co najmniej
cztery książki, żebyś miał co robić przez godzinę – żebyś nie tracił czasu –
może chociaż intelektualnie zyskasz… Myślicie, że przesadzam? Zapraszam do
kaplicy adoracji w naszym kościele. Sami się przekonajcie… Sam się na tej "produktywności" łapię...
A tymczasem, kiedy my
zaczynamy mówić – nasz Pan z szacunku milknie. Po godzinie gadania do Niego
wychodzimy przekonani, że ta cała adoracja to jakaś przesada… Ludzie mówią, że przychodzą
im jakieś natchnienia, dobre myśli, a tu nic… Szkoda czasu… Na czytanki i półgłośne szepty z pewnością. Siądź
i milcz… Patrz w jasność Pańską… Słuchaj. Nie zmieniaj świata, pozwól samemu się
przemienić…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz