Photo by Laercio Cavalcanti on Unsplash
(Mt 19, 3-12)
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu
pytanie: "Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?" On
odpowiedział: "Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich
jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i
złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem”. A tak już nie są
dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie
rozdziela". Odparli Mu: "Czemu więc Mojżesz przykazał dać jej list rozwodowy
i odprawić ją?" Odpowiedział im: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc
waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było.
A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba że w wypadku nierządu – a bierze
inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo
". Rzekli Mu uczniowie: "Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to
nie warto się żenić". On zaś im odpowiedział: "Nie wszyscy to
pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa,
którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których
ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo
niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!"
Mili Moi…
W jakiś tajemniczy sposób
zmieniły mi się chyba za oknem pory roku… O piątej jeszcze ciemno. Otwarcie
okna to już nie „świeżość”, ale wyraźny chłód. A ja przecież jeszcze nie miałem
wakacji… Już niedługo. I czekam z coraz większą niecierpliwością. I to nawet
nie chodzi o fakt, że w tej chwili nadzwyczaj intensywnie pracuję, ale idzie
raczej o „odetchnięcie innym powietrzem”, o zmianę miejsca i ludzi wokół.
Za kilka dni ruszam na krótkie
rekolekcje weekendowe ze wspólnotą z Międzyrzecza. Tym razem do Obry, gdzie
oblaci mają seminarium i dom rekolekcyjny. Rekolekcje są gotowe w połowie, a
druga połowa jest jeszcze w mojej głowie… Na pewno gdzieś jest. Trzeba tylko
dobrze poszukać. I tymi poszukiwaniami zajmował się będę przez najbliższe dni…
A dziś nad Słowem znów myśl
o „początku”, o planie Boga, o zasadach wszczepionych w ten świat. Z jednej
strony mam wokół siebie wiele osób, małżeństw, rodzin, które bardzo cenią ten
jego plan, które walczą, czasem wręcz heroicznie, o jego realizację, którzy usiłują
pomagać sobie nawzajem. Zachwyceni Bogiem, gotowi zgłębiać Jego zamysł… Z drugiej
strony, nie wiem czy w historii kiedykolwiek istniał tak szeroko
rozprzestrzeniony i głęboko zakorzeniony bunt wobec tego planu – na człowieka,
na ludzką miłość, na małżeństwo.
Rozwód dziś dla wielu nie
jest absolutną ostatecznością, ale „pierwszym rozwiązaniem”. Z głębokim
smutkiem stwierdzam, że ta szeroka akceptacja owego rozwiązania dotyka rzesze
katolików, którzy bezmyślnie powtarzają: „jak się mają ze sobą męczyć, to
lepiej niech się rozwiodą”. Nawet ci, którzy bywali przeciwni, szybciutko
zmieniają zdanie… Wystarczy, że temat zaczyna dotyczyć ich własnych dzieci…
Wtedy zasady się kończą. Tracą swoje zastosowanie. Wówczas wszystko wygląda
zupełnie inaczej…
O homopropagandzie nawet
nie chce mi się wspominać… Transmisje z marszów równości, szeroki dostęp do
mediów, pomieszanie terminologiczne, absurdalność porównań. Ale kto by tam dbał
o rozum. Ważne są emocje. Czują się prześladowani, a zatem są prześladowani.
Równe prawa… Chcą tworzyć rodziny – należy im pozwolić. Chcą eksponować swoje
zachowania seksualne – a kto im może zabronić? Zasady? Wartości? Obyczaje?
Dobro i zło?
Nie istnieje… Istnieje
tylko człowiek, który chce, żąda, domaga się… Wie lepiej, niż Bóg…
7 Nie łudźcie się: 8 Bóg nie
dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w
ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon
ducha zbierze życie wieczne Ga 6, 7-8.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz