Photo by Catherine Zaidova on Unsplash
14 Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i
głosił Ewangelię Bożą. Mówił: 15 «Czas się
wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w
Ewangelię!» 16 Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał
Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli
bowiem rybakami. 17 Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a
sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». 18 I natychmiast
zostawili sieci i poszli za Nim. 19 Idąc
dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy też byli w
łodzi i naprawiali sieci. 20 Zaraz ich
powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.
Mk 1, 14-20
Mili Moi...
Kiedy otwieramy Ewangelie
synoptyczne, choćby Mk, możemy dostrzec pewną prawidlowość. Jezus, który
występuje publicznie, zaczyna głosić Królestwo Boże i powołuje swoich
pierwszych Apostołów – o czym dziś słyszeliśmy.
Zaczynają chodzić z Nim,
słuchają Go, przypatrują się temu, co czyni – uczą się… A On ich zdumiewa –
fascynuje powiedzielibyśmy. Bo nie tylko mówi jak ktoś, kto ma władzę, ale
dokonuje wielkich dzieł – uzdrawia, wskrzesza, rozmnaża chleb…
Fascynacja w uczniach
narasta, a On u jej szczytu wysyła ich na misję – daje im władzę, wyjaśnia jak
mają iść, w jaki sposób głosić. Wracają wstrząśnięci i pełni szczęścia – bo
nawet złe duchy na imię Jezusa były im poddane…
Nadchodzi więc moment
przełomu, który nazwałbym – ROZPOZNANIEM. Uczniowie mniej więcej w połowie
drogi do Jerozolimy są pytani przez Jezusa kim On według nich jest. Piotr
bierze odpowiedź na siebie i wyznaje – JESTEŚ MESJASZEM.
To deklaracja niesłychanie
brzemienna w skutki, wpływająca na każdy szczegół ich codzienności – wybrzmiało
głośno to, w co wszyscy wierzyli, ale być może obawiali się przyznać. On nie
może być po prostu prorokiem, człowiekiem, któremu dano niezwyczajną moc… Tu
musi być coś więcej. Nie do końca zdają sobie sprawę co, nie do końca pojmują
treść słowa Mesjasz, ale On daje im jeszcze czas…
Formacja trwa nadal –
pojawiają się nowe, pogłębione tematy – choćby władza i służba, choćby
znaczenie ubóstwa w ich życiu. To wszystko w nich pracuje, ale boleśnie przekonują
się, że nie rozumieją. Nie są w stanie pogodzić prawdy o Mesjaszu z
zapowiedziami Jego męki, a kiedy ona nadchodzi, boleśnie przekonują się o
swoich własnych ograniczeniach.
Ale ostatecznie cud
zmartwychwstania usuwa w nich wszelkie blokady – stają się całkowicie wolni dla
misji, do której On ich przygotowywał. Mk kończy się więc słowami - 15 I
rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu
stworzeniu! 16 Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie
zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. 17 Tym
zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą
wyrzucać, nowymi językami mówić będą; 18 węże brać
będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych
ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie». Mk 16, 15-18
Dziś, kiedy gromadzimy się
tu jako ludzie wierzący może należy zapytać wprost – siebie i was – ilu chorych
już dziś uzdrowiliśmy, a może jakiegoś złego ducha chociaż wyrzuciliśmy? Nie? A
dlaczego?
Czy Słowo Jezusa jest
prawdziwe? Czy działało okresowo? A może jego prawdziwość skończyła się dawno i
Pan uznał, że potwierdzanie słowa znakami nie będzie już nigdy w Kościele
potrzebne, więc to i inne wezwania są zaledwie albumem rodzinnym, który
przeglądając możemy powiedzieć – a tak wszystko się zaczęło…
Ale gdyby to Słowo było
przebrzmiałe i nieaktualne, to trzeba by chyba ustalić, kiedy się
zdezaktualizowało, kiedy straciło swoją moc. Na pewno nie w trzynastym wieku…
Wówczas było całkiem prawdziwe, czego dowód daje nam dzisiejszy patron…
Schemat Ewangelii w jego
życiu dość łatwo odnaleźć… Powołany przez Jezusa jako członek zamożnej i
szanowanej rodziny, znakomicie wykształcony na zagranicznych uniwersytetach,
kapłan, krewny biskupa – czyż można sobie wyobrazić lepszy początek znakomitej
kariery, która przecież i w Kościele można zrobić… Predyspozycje miał Jacek
najlepsze z możliwych.
Wszystko się zmienia,
kiedy następuje moment rozpoznania. Dokonuje się to w Rzymie, niedaleko
kościoła św. Sysktusa, gdzie Jacek spotyka św. Dominika, który ni mniej, ni
więcej, ale daje wyraz prawdziwości Ewangelii, dokonując wskrzeszenia umarłego.
Oczywiście do dziś poddaje
się to wydarzenie w wątpliwość, ale podania historyczne mówią, że tego dnia
miały tam rozpocząć życie siostry klauzurowe – było szerokie grono gości z
kardynałami na czele – była Środa Popielcowa. Wydarzyło się jednak coś
szczególnego, z powodu czego zaplanowane uroczystości musiano przenieść na I
Niedzielę Wielkiego Postu, kilka dni później. Jacek był tego świadkiem.
Wówczas Jacek decyduje się
na zupełnie odwrotny kierunek kariery niż ten przewidywany – wówczas wybiera
Chrystusa ubogiego i pokornego, poddając się formacji u św. Dominika. Nie trwa
ona długo – nie ma na to czasu… Potrzeby ewangelizacyjne są zbyt wielkie i
naglące…
U mendykantów w
średniowieczu wszędzie było podobnie – dawano habit, a resztę zostawiano łasce
Bożej. Po pół roku Jacek z grupą braci zostaje wysłany do Polski, a później
odbywa prawdziwe podróże misyjne, których nie powstydziłby się św. Paweł.
Ubóstwo i pokora (nigdzie
nie chce być przełożonym, stroni od urzędów) sprawiają, że chwała nieba staje
się przez niego widoczna dla innych. Jego słowa są potwierdzane mocą z wysoka…
Liczba cudów zapisanych i
niejednokrotnie dobrze udokumentowanych czynionych już za życia Jacka zdumiewa.
I dodajmy, że należą do nich również te po ludzku najtrudniejsze – o ile wolno
nam tak wartościować – nie brakuje wskrzeszeń w związku z jego modlitwą.
Mówimy – legendy o św.
Jacku – dziś patrzymy na to jak na baśnie – tymczasem legenda, od słowa lego,
legere, była po prostu przeznaczona do czytania. To słowo w żadnym wypadku nie
wartościuje prawdziwości czytanych opowieści.
Czy one nie były
prawdziwe? Czy Bóg nie mógł tego sprawić za przyczyną oddanego Mu człowieka?
Czy wówczas rzeczywiście nie kwestionowalibyśmy prawdziwości Ewangelii?
A ona wciąż i zawsze
pozostanie prawdziwa, bo gwarantem jej prawdziwości nie jest człowiek, ale sam
Bóg, który uczynił z niej Słowo Życia. Każdy, kto potraktuje ją poważnie,
doświadczy całej potęgi jej działania. Dziś, podobnie jak dawniej, niebo
przeziera przez tych, którzy postawili wszystko na jedna kartę – na Jezusa.
I, co ważne, to nie są
tylko księża, zakonnicy, czy siostry zakonne… Kto wie, czy dziś dużo częściej
Bóg nie potwierdza prawdziwości swoich słów przez świeckich, niż przez tych,
którzy z założenia są bliżej Niego, obcując z Jego świętością…
Niezależnie od tego kim
się jest, jakie powołanie się realizuje, gdzie się żyje – Ewangelia mówi jasno
– jeśli uwierzysz, nie dziw się znakom – one są naturalną konsekwencją wiary.
One sprawiają, że Ewangelia wciąż się szerzy, a moc Boga może się objawiać,
udzielać innym przez tych, którzy…
Ano właśnie – wezwani do
wiary, rozpoznali w Jezusie Mesjasza i zdecydowali się całkowicie przylgnąć do
Niego. Pozwolili mu siebie użyć jako narzędzie, pozwolili się posłać – dali
Bogu swobodę posługiwania się nimi…
Poważna decyzja wprowadza
w poważną formację – częstokroć bolesną, związaną z odkrywaniem prawdy o sobie,
o własnej niezgodzie na „takiego” Mesjasza, o próbach czynienia Go na swój
obraz i podobieństwo. Zwątpienia, słabości, niepokoje – nic z tego nie omija
ludzi Ewangelii…
Nade wszystko jednak jest
Boże Słowo – zawsze prawdziwe – tak samo prawdziwe w roku 99, 1257, czy 2019.
Słowo, które objawia i wprowadza w tej świat prawdziwego Boga. W to Słowo
wierzmy i jego się trzymajmy, a świat wokół nas niewątpliwie zacznie obcować z
niebem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz