Photo by Scott Rodgerson on Unsplash
37 Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a
tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, 38 ponieważ
z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie
posłał. 39 Jest wolą Tego, który Mię posłał,
abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w
dniu ostatecznym. 40 To bowiem jest wolą Ojca mego,
aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go
wskrzeszę w dniu ostatecznym». J 6, 37-40
Mili Moi…
Piękne to dni listopadowe.
Po kilku latach znów jest mi dane chadzać po cmentarzach rozświetlonych
tysiącami świateł, między grobami przykrytymi kwieciem, wśród szeptów modlitw.
W Ameryce tego mi brakowało. Ale Poznań to jednak dla mnie nadal obce miasto.
Nie czuję więc specjalnego związku z jego cmentarzami. Owszem, nawiedziłem
naszych braci. Jest tych mogił całkiem sporo. Ostatnia to o. Manswet. Odszedł w
lutym. Mam wobec niego szczególny dług wdzięczności. To on przyjął mnie do
zakonu jako prowincjał. Za to mu zawsze będę wdzięczny.
Pierwszego listopada byłem
świadkiem smutnego zjawiska. Pod odwiedzanym przez nas cmentarzem ustawili się
bracia chrześcijanie z głośnikami, przez które prowadzili swoją ewangelizację.
Przekaz sugerował pochodzenie protestanckie grupy i był skrajnie antykatolicki.
Dowiedzieliśmy się, że nie potrzebujemy „opłatka”, nie potrzebujemy
pośredników, a jeśli nas to, co słyszymy złości, to znak, że nie mamy pojęcia o
Jezusie i winniśmy na klęczkach błagać Go o przebaczenie. Mówca twierdził, że
sam był niegdyś katolikiem i chadzał do kościoła, ale g…wno mu to dawało
(dosłownie takimi słowy). Nie wiem co było dalej, bo tyle mi wystarczyło.
Odbiór ludzi – obojętny, albo mocno negatywny. Kilka osób pytało mnie czy wiem
kto to i kto im pozwolił na taki happening? Abstrahując od niestosowności
wydarzenia właśnie w tym dniu, pod cmentarzem, na którym ludzie modlą się i
dumają o rzeczach ostatecznych, pomyślałem sobie, że tak niezwykle ważne jest,
żeby prowadzić… ewangelizację pozytywną. Jedyne co usłyszeli przechodnie, to,
jestem pewien, krytyka katolicyzmu. Nikt w tym z pewnością nie dopatrzył się Jezusa
i prawdy o Nim. Taka mała, przypadkowa lekcja okołocmentarna.
A poza tym? Zaczyna się właśnie
ostatni tydzień poprzedzający rekolekcje zakonne, na które wybieram się do
Niepokalanowa. Doczekać się nie mogę, bo mam do Pana kilka ważnych pytań i dotyczą
one mojej przyszłości. Mam więc nadzieje, że przez kilka dni uda mi się trochę
wewnętrznie poukładać, bo mój powrót do Polski to jednak, okazuje się, niemałe
wewnętrzne trzęsienie ziemi. A w środę czeka mnie wycieczka do Wrocławia na
pogrzeb Kazimierza. To tata Darka, jednego z przyjaciół ze Spotkań Małżeńskich
po amerykańskiej stronie Oceanu. Smutna okoliczność, ale cieszę się, że będę
mógł mu towarzyszyć modlitwą i fizyczną obecnością. Polecam Kazimierza Waszym
modlitwom. Piękny czas na umieranie, wszak to dni odpustów i brama do nieba
stoi otworem…
Dziś myślimy w naszym
Zakonie o wszystkich zmarłych braciach, siostrach, krewnych, dobrodziejach… To
ich dzień. Każdy z nas ma obowiązek dziś za nich sprawować Eucharystię… Widzicie
– w takie dni jasno i dobitnie widać duchowe profity z przynależności choćby do
Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Niektórzy uśmiechają się na myśl o takiej starodawnej
formie pobożności. A tymczasem udział w łaskach duchowych przynależnych
Zakonowi Franciszkańskiemu jest pełen i modlitwa żyjących franciszkanów, tysiące
Mszy Świętych, nieustannie płynie za duchowo z nami złączonych. Pomyślcie o
tym. Może właśnie w te dni. Bóg, dawca życia, daje nam tysiące pomocy na tej
naszej, osobistej drodze do zbawienia. Z ilu z nich korzystamy???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz