Photo by Charles Black on Unsplash
(Łk 12, 8-12)
"Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do
niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i
Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi
Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi
Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągnąć będą do synagog, urzędów i
władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić,
bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co mówić należy".
Mili Moi…
Powiem Wam, że dziś postanowiłem
smakować życie… Cudowny dzień. Najpierw zabrałem się za listy oczekujące na
odpowiedź. Tak, czasem jeszcze piszę. Są jeszcze wytrwałe dusze, które nie
zniechęcają się moją nieregularnością i z którymi udaje mi się czasem wymienić kopertę.
A potem poszedłem na długi
spacer… W trakcie godzinna adoracja Pana Jezusa. Poznań w sobotni poranek,
nawet w centrum miasta, potrafi zaskoczyć spokojem i ciszą. A jak uroczo jest nad Wartą… Idąc i patrząc
na ludzi, trudno było mi zdjąć uśmiech z twarzy. Najprostsza radość – z tego,
że żyję, że w sobotni poranek mogę spacerować, że mam co jeść i fascynującą robotę,
której wciąż oddaję się z pasją i wielką przyjemnością.
A jutro szpital… Kładę się
na dwa dni w związku z dawno planowanymi badaniami dotyczącymi bezdechu
sennego. Maska z Ameryki sprawdza się nieźle, ale żebym mógł trafić pod opiekę
polskich lekarzy w tym względzie, muszę przejść przez szpital. Tak dziwnie
skonstruowany system. Ale mam szczerą nadzieję, że najpóźniej we wtorek będę w
domu, No chyba, że medycy przyłożą się do poszukiwań i znajda powód, żeby gościć
mnie dłużej…
Siedząc nad Słowem zdałem
sobie sprawę, że chyba nigdy nie zaparłem się Jezusa, nie miałem chyba nawet
takiej pokusy. Ale wiele razy, dla świętego spokoju, nie zająłem stanowiska w
dyskusji. Nie w takiej, w której byłem pytany wprost, ale często w takich, w których
byłem wyraźnie prowokowany, a mnie się zwyczajnie nie chciało wchodzić w polemikę,
wysilać się nad argumentacją, kruszyć kopii…
Zakładałem często, że i
tak nie dojdziemy z rozmówcami do porozumienia. Zakładałem, że przecież znają
moje zdanie. Zakładałem, że może z tego wyniknąć tylko jakaś kłótnia.
Zakładałem… A sprawy czasem były ważne. I może należało z prostotą i
cierpliwością wypowiedzieć swoje zdanie…
Ech, ile we mnie lenistwa
i pobłażania samemu sobie. Ile „łatwizny” zamiast wybierania tego, co
trudniejsze, a bardziej wartościowe. Czy spróbuję się poprawić? Okaże się w
najbliższej dyskusji… Okazji z pewnością nie zabraknie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz