(Łk 10,13-16)
Jezus powiedział: „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w
Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się
nawróciły, siedząc we włosiennicy i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej
będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione?
Aż do Otchłani zejdziesz. Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną
gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał”.
Mili Moi…
Dziś uroczystość świętego
Ojca naszego Franciszka… Pierwszy raz od dawna nie spędzam tego dnia we
wspólnocie z braćmi. I przyznam szczerze, że nad tym ubolewam. Tego dnia jest w
naszych klasztorach zawsze jakaś szczególna atmosfera, a świętowanie ma
wyjątkowy charakter. A ja dziś… sam. Ale za to na cześć św. Franciszka
spędziłem ten dzień w lesie. Efekt widzicie na zdjęciu. Zresztą wczoraj i
przedwczoraj było podobnie. Klęska urodzaju i prawdziwe żniwa. Moja ciotka nie
nadąża z przetwórstwem. A ja mam ogromnie dużą frajdę. Dziś Bory Tucholskie nawiedziłem.
A po tej wizycie, wieczorową porą, nie mam siły ruszyć ręką ani nogą.
Jutro czeka mnie wycieczka
do Poznania. Po co? Głównie dla uzupełnienia garderoby. Cóż, kiedy leciałem do
USA, wiedziałem, że tam jeszcze lato w pełni. I rzeczywiście tak było. Po
powrocie do Polski brakuje mi w walizce jesiennych ubrań, a jeszcze kilka dni
urlopu przede mną. Poza tym czas przygotować kolejną porcję audycji na antenę
Radia Niepokalanów, a moje materiały zostały w domu. W poniedziałek i wtorek
znów trochę pracy na antenie. Przy okazji przypominam, że można nas słuchać w
każdą niedzielę o godzinie 11.10 oraz 21.30 czasu polskiego.
A Słowo dziś o nawróceniu…
Mówi do mnie w szczególny sposób. Jestem na urlopie i przekonuję się po raz
kolejny, jak łatwo zarzucić codzienną dyscyplinę. Mimo że wstaję jak zwykle,
około godziny piątej, to w ciągu dnia jest tyle różnych atrakcji, że nie jest łatwo
zrealizować swój codzienny plan modlitewny. Nie przekonują mnie hasła – wiesz,
masz wakacje, Pan Bóg to zrozumie. Bo modlitwa to nie mój przykry obowiązek,
ale moja radość i w pewnym sensie również przyjemność. Dlaczego te urlopowe
zdają się stawać wyżej? Dlaczego Pan Bóg gdzieś mi się „gubi”? A wreszcie – jak
to zmienić? Żeby mimo trudniejszych warunków (choćby braku dostępu do kaplicy w
każdej chwili dnia i nocy), móc nie utracić nic z tego smaku codziennego
obcowania z Najwyższym. I w tym sensie nawrócenie jawi mi się jako
rzeczywistość codzienna. Bo każdego dnia na nowo muszę w jakimś sensie walczyć
o Boga w moim życiu, w mojej codzienności…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz