zdj:flickr/Dom Dada/Lic CC
Mili Moi...
No to jestem w Grudziądzu... Wielki klasztor sióstr elżbietanek, w którym mieści się dom dla dziewcząt, a w którym niegdyś był dom formacyjny... Mieszkamy na korytarzu, po którym jeszcze nie tak dawno kręciły się nowicjuszki, postulantki, słowem - kandydatki do życia zakonnego. Dziś ten korytarz jest pusty... Zupełnie pusty... Ludzkiej pracy nad zmianą tego stanu są poświęcone warsztaty, które już dziś rozpoczęliśmy w gronie sióstr. Zjechały się z całej Polski, a nawet z Norwegii. Jutro czeka nas ciężki dzień pracy. Dziś zaczęliśmy duchowo. Drogą Krzyżową, o której dowiedziałem się tuż przed nią, więc popłynęła całkowicie z serca (trwała przez to 45 minut:), Eucharystią, a po niej... filmem. Obejrzeliśmy wspólnie "Bezcenny dar", piękny film o dojrzewaniu do miłości... Wszystkim polecam...
Dziś też nawiedziłem mojego najlepszego przyjaciela z liceum, Dawida, który wczoraj obronił doktorat z ekonomi... Kiedy siedzieliśmy w jednej ławce na łacinie, w życiu bym nie powiedział, że mój przyjciel "Misiek" będzie doktorem ekonomii. Żona, dwoje dzieci, codzienna praca, budowa domu i pisanie doktoratu. Jestem pod wielkim wrażeniem tego wyczynu i chylę czoła przed tym człowiekiem i jego rodziną, która to udźwignęła. Piękni ludzie...
A Żydzi dziś znowu swoje... Ta rozmowa przypomina dialog przez szybę. Dwa światy, które nie mogą się spotkać. A właściwie jeden nie chce spotkać drugiego. Nie ma miejsca w ich sercach, szczelnie wypełnionych schematami myślenia. I nawet Bóg tych schematów nie pokona. Nie ma w nich na to zgody... Przychodzi więc ostatecznie taki moment, w którym Jezus się wycofuje. Uczynił wszystko, co możliwe, ale nie padły właściwie pytania. Pojawiły się złośliwe, płytkie, pełne zawziętości, banalne, ale nie właściwe. Jakie byłyby te właściwe? Myślałem o tym dziś...
Może takie jak zadawał Nikodem... Jak to możliwe, żeby człowiek narodził się powtórnie? Może takie jak Tomaszowe - nie wiemy dokąd idziesz, jakże więc możemy znać drogę? Może Janowe - czy Ty jesteś tym, na którego czekamy, czy inny będzie Mesjaszem? Wszystkie one miały jedną wspólną cechę - domagając się odpowiedzi od Jezusa, miały doprowadzić pytających do prawdy. Tą byli oni zainteresowani. Żydzi zaś stawiali mnóstwo pytań, ale... oni już znali odpowiedzi...
I to chyba kolejna różnica, którą dziś rozpoznałem między wątpieniem, a zwątpieniem. Subtelna. Niczym ta pojedyncza litera. Człowiek, który wątpi, stawia pytanie i szuka odpowiedzi. Ten zaś, który pyta, ale odpowiedź go nie interesuje, zwątpi... Prędzej, czy później... A od zwątpienia do niewiary już tylko jeden krok... A w niewierze już nie ma pytań. I koło sie zamyka... A wszystko kończy się obumieraniem wewnętrznym... Śmiercią duchową... Pustką... Nienawiścią... Krzyżem zgotowanym innym...
Wiele wątpić, aby nigdy nie zwątpić... Ot, taka dewiza dnia....
No to jestem w Grudziądzu... Wielki klasztor sióstr elżbietanek, w którym mieści się dom dla dziewcząt, a w którym niegdyś był dom formacyjny... Mieszkamy na korytarzu, po którym jeszcze nie tak dawno kręciły się nowicjuszki, postulantki, słowem - kandydatki do życia zakonnego. Dziś ten korytarz jest pusty... Zupełnie pusty... Ludzkiej pracy nad zmianą tego stanu są poświęcone warsztaty, które już dziś rozpoczęliśmy w gronie sióstr. Zjechały się z całej Polski, a nawet z Norwegii. Jutro czeka nas ciężki dzień pracy. Dziś zaczęliśmy duchowo. Drogą Krzyżową, o której dowiedziałem się tuż przed nią, więc popłynęła całkowicie z serca (trwała przez to 45 minut:), Eucharystią, a po niej... filmem. Obejrzeliśmy wspólnie "Bezcenny dar", piękny film o dojrzewaniu do miłości... Wszystkim polecam...
Dziś też nawiedziłem mojego najlepszego przyjaciela z liceum, Dawida, który wczoraj obronił doktorat z ekonomi... Kiedy siedzieliśmy w jednej ławce na łacinie, w życiu bym nie powiedział, że mój przyjciel "Misiek" będzie doktorem ekonomii. Żona, dwoje dzieci, codzienna praca, budowa domu i pisanie doktoratu. Jestem pod wielkim wrażeniem tego wyczynu i chylę czoła przed tym człowiekiem i jego rodziną, która to udźwignęła. Piękni ludzie...
A Żydzi dziś znowu swoje... Ta rozmowa przypomina dialog przez szybę. Dwa światy, które nie mogą się spotkać. A właściwie jeden nie chce spotkać drugiego. Nie ma miejsca w ich sercach, szczelnie wypełnionych schematami myślenia. I nawet Bóg tych schematów nie pokona. Nie ma w nich na to zgody... Przychodzi więc ostatecznie taki moment, w którym Jezus się wycofuje. Uczynił wszystko, co możliwe, ale nie padły właściwie pytania. Pojawiły się złośliwe, płytkie, pełne zawziętości, banalne, ale nie właściwe. Jakie byłyby te właściwe? Myślałem o tym dziś...
Może takie jak zadawał Nikodem... Jak to możliwe, żeby człowiek narodził się powtórnie? Może takie jak Tomaszowe - nie wiemy dokąd idziesz, jakże więc możemy znać drogę? Może Janowe - czy Ty jesteś tym, na którego czekamy, czy inny będzie Mesjaszem? Wszystkie one miały jedną wspólną cechę - domagając się odpowiedzi od Jezusa, miały doprowadzić pytających do prawdy. Tą byli oni zainteresowani. Żydzi zaś stawiali mnóstwo pytań, ale... oni już znali odpowiedzi...
I to chyba kolejna różnica, którą dziś rozpoznałem między wątpieniem, a zwątpieniem. Subtelna. Niczym ta pojedyncza litera. Człowiek, który wątpi, stawia pytanie i szuka odpowiedzi. Ten zaś, który pyta, ale odpowiedź go nie interesuje, zwątpi... Prędzej, czy później... A od zwątpienia do niewiary już tylko jeden krok... A w niewierze już nie ma pytań. I koło sie zamyka... A wszystko kończy się obumieraniem wewnętrznym... Śmiercią duchową... Pustką... Nienawiścią... Krzyżem zgotowanym innym...
Wiele wątpić, aby nigdy nie zwątpić... Ot, taka dewiza dnia....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz