(Łk 4,14-22a)
Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej
okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich.
Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się
swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka
Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: „Duch
Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim
niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym
uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Zwinąwszy
księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim
utkwione. Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły się te słowa Pisma,
któreście słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku
słowom, które płynęły z ust Jego.
Mili Moi…
No i tydzień właściwie
niemal minął… Dziś wygłosiłem ostatnią naukę siostrom orionistkom. Jutro rano
odprawimy jeszcze wspólnie Eucharystię i ruszam z powrotem do Poznania, żeby o
17.00 rozpocząć rekolekcje dla sióstr serafitek. Sam się sobie dziwie, że to
tempo mnie jakoś nie przytłacza. Ale ja chyba naprawdę lubię taki rytm życia i dynamikę
z nim związaną. A przede wszystkim uwielbiam głosić Słowo i tym razem znów
niejednokrotnie byłem zaskoczony natchnieniami Ducha, które odkrywałem
zwłaszcza podczas codziennych medytacji nad Słowem, a potem homilii…
Na koniec złożyłem dziś
siostrom wyrazy współczucia, bo wczoraj siostra prowincjalna poprosiła mnie o
wygłoszenie dla nich rekolekcji również w przyszłym roku. Są więc na mnie
skazane również za rok. Siostry przyjęły to… gromkimi brawami, co chyba
oznacza, że nie było tak najgorzej. Albo po prostu są miłe…
A na porannej medytacji
uderzyło mnie dziś małe słówko – dzisiaj. Nasz Bóg ma swoją ulubioną porę
działania – i to jest właśnie dzisiaj. Gdyby tak w to bez wahania uwierzyć.
Gdyby przyjąć konkrety obecne w Słowie dzisiejszym, a zapowiadające Jego misję
za skierowane również do mnie… Gdyby nie wątpić ani przez chwilę, że On stoi
przy mnie nieustannie i gotów jest „obwoływać rok łaski od Pana”, a nie „dzień
pomsty naszego Boga”… Gdyby…
A co mi w tym przeszkadza?
Może fakt, że moje oczy nie są w Nim utkwione… Może zbyt wiele rozproszeń…
Kiedy dziś siedziałem przed Jezusem w kaplicy, myślałem sobie – Panie, mam
Ciebie, czego mi jeszcze potrzeba? Uwolniłeś mnie od tak wielu światowych
zainteresowań. Rozluźniłeś moje więzy z mediami… Mniej łażę po serwisach
informacyjnych, mniej oglądam telewizji… A jednak jeszcze ciągle nie zajmuję
się tylko Tobą… Jeszcze ciągle nie skupiam się wyłącznie na misji, która mi
zlecasz… Utkwić w Tobie wzrok… Takie małe marzenie…
Drogi ojcze Michale to słowo "dzisiaj" taką błogość, może ciepło nie wiem do końca co ale na pewno poczułem bliskość Pana. Dziękuję Ci za te słowa które skierowałeś pewnie nie tyko do mnie. Pozdrawiam Tomek
OdpowiedzUsuń