Photo by Aaron Burden on Unsplash
(J 2,13-22)
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni
napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za
stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał
wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a
stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Weźcie to
stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska”. Uczniowie Jego przypomnieli
sobie, że napisano: „Gorliwość o dom Twój pożera Mnie”. W odpowiedzi zaś na to
Żydzi rzekli do Niego: „Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie
rzeczy czynisz?”. Jezus dał im taką odpowiedź: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w
trzech dniach wzniosę ją na nowo”. Powiedzieli do Niego Żydzi: „Czterdzieści
sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?”.
On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy zatem zmartwychwstał, przypomnieli
sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które
wyrzekł Jezus.
Mili Moi…
Wybaczcie, że nie
zaglądałem tu znów długo, ale miniony tydzień spędziłem w Niepokalanowie
głosząc rekolekcje dla moich współbraci. To dla mnie coś zupełnie nowego i nie
ukrywam, choć rzadko odczuwam stres na ambonie, tym razem go zanotowałem. Mówić
do swoich (a zakonne plemię jest nader krytyczne), to nie prosta sprawa. Ale
musze przyznać, że sporo pozytywnych recenzji do mnie dotarło. Oczywiście zakładam,
że równie wiele mogło być mniej pozytywnych, które nie dotarły do mnie
bezpośrednio. Ale i tak się cieszę, że nowe doświadczenie zdobyte. No i tydzień
u Mamy w Niepokalanowie. Możliwość codziennej adoracji w Kaplicy Pokoju… To
prawdziwe łaski…
Te rekolekcje nie były aż
tak absorbujące, ale niestety w międzyczasie musiałem tworzyć już kolejne,
które prowadzę wraz z małżeństwami w następny weekend, a które musiałem dobrze przemyśleć,
bo są poświęcone potrzebom. Nie jest to więc temat, który wysuwa się z rękawa.
Ale niemal wszystkie z dziewięciu wystąpień udało mi się przygotować. To ważne,
bo dziś już rozpoczynam głoszenie kazań przedodpustowych w sąsiedniej parafii
św. Marcina, a we wtorek znów wracam do Niepokalanowa na nagrania w radio i ich
treść wciąż nie jest przygotowana. Środa i czwartek to dni skupienia dla sióstr. Dyscypliny mi trzeba. Ale na szczęście z nią
jakoś sobie radzę. Dziś pobudka o trzeciej rano… I trochę rzeczy nadrobiłem…
Ostatnie dwa tygodnie to
również zmaganie się z tajemniczymi bólami żołądka. Tak bardzo mnie zaniepokoiły,
że wczoraj udałem się na badania do Warszawy. Okazało się, że odezwała się mieszkająca
tam bakteria, więc od dziś zaczynamy walkę antybiotykową. Widać czemuś to
wszystko ma służyć…
A rozgniewany Jezus w
dzisiejszej Ewangelii przypomniał mi, że istnieją pewne granice, których przekraczać
nie wolno. Nie tylko dlatego, że są one święte, ale że ich przekroczenie może
wprowadzić człowieka w bardzo nieszlachetne mechanizmy działania, które nie
mają nic wspólnego z szacunkiem wobec Boga. Czy handlarze w świątyni mieli
jakiekolwiek wątpliwości wobec swojej działalności? Żadną miarą… Przestali
zauważać, że dawno przekroczone granice straciły dla nich jakiekolwiek znaczenie.
Mawiają, że najtrudniej wyważyć pierwsze drzwi, potem już człowiek nabiera
wprawy. I mam wewnętrzną pewność, że ta „wprawa” mnie zupełnie nie interesuje.
Dostrzegam, że Pan przywraca mi świadomość prostych znaków i gestów, które
dawno wyszły z użycia, a które zwracają uwagę na szacunek wobec Niego, na jego obecność.
Jakiś czas temu choćby zawiesiłem w swoim pokoju kropielnicę i zacząłem bardzo
często żegnać się wodą święconą przy wejściu i wyjściu. Przypominam sobie do Kogo
należę… A spontaniczne przesuwanie granic jest dla mnie coraz mniej atrakcyjne…
Może to definitywne pożegnanie młodości…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz