(Mt 5,38-42)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: "Oko za
oko i ząb za ząb". A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz
jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce
prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby
iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie
odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie”.
Mili Moi…
Wczoraj wróciłem z
kolejnego weekendu małżeńskiego. Tym razem z podpoznańskiego Moraska. I znów
nie pozostaje mi powiedzieć nic innego, jak to, że nic lepszego ponad
kapłaństwo w życiu mi się nie przytrafiło. Bóg jest dla mnie niesamowicie
dobry, bo pozwala mi doświadczać prawdziwych cudów. Niejednokrotnie są to cuda największe,
których nie waham się nazywać wskrzeszeniami. W tych dniach byłem świadkiem i
uczestnikiem kilku kolejnych. Bóg wskrzeszał swoje dzieci, sprowadzał niektóre
z nich z bardzo daleka. Tak bardzo bliski im się czułem. Dał mi Pan Bóg ogromnie
dużo miłości do tych, którzy tam byli. W te dni czułem, że to właśnie miłość mnie
rozpiera. Nieba bym im przychylił… Ale na szczęście nie musiałem, bo Pan czynił
to na moich oczach… Jak cudownie być księdzem…
Myślę sobie, że to właśnie
takie chwile Bożej interwencji, które cierpliwie zbieram i których widzę
dziesiątki, setki, stają się źródłem siły na chwile, o których mówi dziś Jezus
w Kazaniu na górze… Nie stawiać oporu złu… Nadstawić drugi policzek… To trudne…
Ale chyba możliwe właśnie dzięki temu, że widzę Boga działającego. Widzę Jego
chwałę, która się objawia…
W ubiegłym tygodniu, kiedy
wracałem ze spowiedzi od sióstr, była już późna godzina wieczorna, a w wagonie
tramwajowym ja i młody człowiek z butelką piwa wyraźnie już wstawiony. Podszedł
do mnie, kiedy tylko wsiadłem i zasypał mnie stekiem obelżywych wyzwisk…
Zachowywał się przy tym niezwykle agresywnie… Zawsze podkreślałem, że nie
spotkała mnie dotąd sytuacja, w której naprawdę bym się wystraszył cudzego
zachowania w związku z moim habitem. Ta sytuacja była tą pierwszą… Wyraźnie
wyglądało na to, że dostanę po gębie… Postanowiłem więc wysiąść na najbliższym
przystanku… Poleciała za mną puszka z piwem, a chłopiec… wysiadł ze mną. Wymierzył
mi tylko delikatny cios w bok i poszedł w swoją stronę… Co czułem? Byłem oszołomiony…
W moim kraju, w którym dotąd czułem się bezpiecznie… Niedowierzanie… Zdumienie…
Niepokój…
Modliłem się za niego całą
drogę do domu… Mój Bóg jest żywy! Mój Bóg jest Bogiem miłości! Mój Bóg
przebacza! Mój Bóg się o ciebie zatroszczy! A ja habitu na kołek nie odwieszę,
choćby następny duchowy biedak chciał rozkwasić mi nos… Ani dla wygody… Ani dla
poczucia bezpieczeństwa… Ani z żadnego innego powodu… Mój Bóg jest tego wart!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz