Photo by Jake Ingle on Unsplash
(Łk 9,18-24)
Gdy Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich
z zapytaniem: ”Za kogo uważają Mnie tłumy?”. Oni odpowiedzieli: ”Za Jana
Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków
zmartwychwstał”. Zapytał ich: ”A wy, za kogo Mnie uważacie ?”. Piotr
odpowiedział: ”Za Mesjasza Bożego”. Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich,
żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: ”Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć:
będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie
zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Potem mówił do wszystkich: ”Jeśli
kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie swój
krzyż i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a
kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”.
Mili Moi…
Dziś w południe
zakończyłem rekolekcje powołaniowe u sióstr franciszkanek w Poznaniu. Rzadko
dziś ktokolwiek ośmiela się tak nazywać rekolekcje. Podobno to dlatego, żeby
ludzi młodych nie płoszyć. Kto by pomyślał, że to takie płochliwe towarzystwo…
Siostry jednak zaplanowały ten czas dla dziewcząt, które już bardzo konkretnie
zastanawiają się nad wyborem drogi życia. Minimalna granica wieku była więc
podwyższona, a tematy były ściśle związane z rozeznawaniem. Dotarło osiemnaście
dziewcząt i w moim przekonaniu był to piękny czas i dla nich i dla mnie. Dużo
ważnych i naprawdę głębokich rozmów przy ich ogromnej otwartości. To mnie
zawsze zdumiewa i fascynuje – im bardziej otwarta dusza, tym więcej miłości,
takiej prostej i czystej wlewa Bóg wobec niej w moje serce. Otwarcie się bowiem
zakłada sporą bezbronność, wystawienie się na zranienia, a zatem wielkie
zaufanie. A ja zawsze modlę się tylko o to, żebym tego nie zawiódł… A Pan daje
mi wówczas sporo natchnień i odkrywczych myśli… Widzę działanie Ducha na każdym
kroku…
Rekolekcje zakończyliśmy
wczesnym popołudniem, a już o 15 ruszałem pociągiem do Zduńskiej Woli, gdzie o
19.45 rozpocząłem rekolekcje dla księży orionistów. Kolejne pięć dni będziemy
się spotykać ze Słowem, a ja mam ten przywilej, że mogę im je głosić. Mam
ogromny sentyment do tego miejsca. Przez wiele lat, pielgrzymując do
Częstochowy, jeden z noclegów wypadał nam w tym mieście i tej parafii. Później
miałem również okazje głosić rekolekcje parafialne w tym miejscu. Zawsze wracam
tu z radością… Widzę tu okruchy mojej młodości…
Dziś postanowiłem ponieść małą ofiarkę przedrekolekcyjną i pójść z dworca
do domu rekolekcyjnego pieszo. To ładny, półgodzinny marsz. Wysoka temperatura.
Ciężka walizka. Ale się nie udało… Bo w połowie drogi zatrzymała się pani i
zaoferowała swoją pomoc. Po prostu mnie przywiozła. Ludzie są dobrzy… Wciąż tak
wielu dobrych…
A dziś myślę sobie kolejny
raz o pytaniu Jezusa… Kim dla Ciebie jestem? Myślałem sobie dlaczego irytuje
mnie, kiedy to pytanie jest nadużywane i banalizowane? Zdałem sobie sprawę, jak bardzo jest ono
ważne… Chyba właśnie dlatego, że to jedno z najważniejszych pytań, drażni mnie,
kiedy jest stawiane w niepoważny sposób… Dlaczego jest takie ważne? Bo od
odpowiedzi zależy nasza zdolność zachowania Ewangelii. Jeśli Jezus naprawdę nie
stanie się naszym Mesjaszem, to nie ma szans na branie swojego krzyża,
naśladowanie Go, tracenie swojego życia… Bo niby po co? Dla kogo? Z jakiej
racji? Tylko prawdziwa bliskość z Mesjaszem może nas do tego uzdolnić.
Problem polega chyba na
tym, że my jesteśmy trochę „zaprogramowani” na właściwa odpowiedź. Kiedy pada
powyższe pytanie, my wiemy co należy odpowiedzieć. Ale czy to, co wypowiadają
nasze usta, pokrywa się z prawdą naszych serc? Czy może mówimy raczej o tym,
czego byśmy chcieli, o naszych pragnieniach, czy wyobrażeniach…? Jak uchwycić
prawdę? Poprzez pytanie pomocnicze… Zapytaj dziś siebie do czego jesteś w tej
chwili zdolny dla Jezusa? Co jesteś gotów dla Niego zrobić? Szczerze i zgodnie
z prawdą… A potem możesz Go prosić o zdolność do „więcej”. Bo chyba wszyscy
potrzebujemy „więcej”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz