(J 6,55.60-69)
W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem,
a krew moja jest prawdziwym napojeni”. Wielu spośród Jego uczniów, którzy to
usłyszeli mówiło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” Jezus jednak
świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: „To was gorszy?
A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?
Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem,
są duchem i życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą”. Jezus bowiem
od początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł
więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu
to nie zostało dane przez Ojca”. Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z
Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?”
Odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia
wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”.
Mili Moi…
Dziś wróciłem po
rekolekcjach wygłoszonych dla sióstr klarysek. Jak to w klauzurowym klasztorze
przystało, w sekcji dla gości internetu nie było, więc nieco odpocząłem od jego
nadmiaru, ale tez niestety nic nie pisałem…
Siostry są wdzięcznymi
słuchaczkami… Są zwykle złaknione Słowa, więc głosi się do nich
pierwszorzędnie. I oczywiście ciekawa ciekawostka… Rekolekcje poprzedzały
zawierzenie całej wspólnoty Niepokalanemu Sercu Maryi, które dokonało się dziś.
Na dzień przed ich rozpoczęciem większość sióstr zapadła na… grypę. Biedaczki
umordowane chorobą, niektóre wstawały z łoża boleści tylko na Eucharystie i
konferencję. W kaplicy cieplutko, ale wysiłek z pewnością duży. Ich stan był
tak nietęgi, że dziś zdecydowałem o udzieleniu im wszystkim sakramentu
namaszczenia chorych.
Klasztor w Pniewach, nad
pięknym jeziorem. Miałem więc nieco czasu na zebranie myśli… Wprawdzie
zamierzałem je zbierać celowo, przygotowując się do kolejnych rekolekcji, ale…
Cóż, nie udało się… Cała praca czeka mnie w nadchodzącym tygodniu. Jeśli oczywiście
tym razem ja nie zaliczę spotkania z jakimś wirusem…
A po powrocie umówione
spotkanie na spowiedź generalną… Jak za starych, dobrych czasów. Przyszedł
człek i mówił przez… trzy i pół godziny. Piękna, dojrzała, męska dusza. Ja
wprawdzie nie wiem za bardzo jak się nazywam, ale poczucie dobrze przeżytego
popołudnia mi towarzyszy… Tym bardziej, że ta spowiedź także w ramach
przygotowania do osobistego zawierzenia się Niepokalanemu Sercu Maryi…
A te piękne obrazy dziś na
tle Ewangelii o odchodzących… Na porannej medytacji Pan dał mi obraz Kościoła
jako wielkiego trójkąta… Na szczycie jest Chrystus Ukrzyżowany… Podstawa
trójkąta to poziom „zero”. Tam jest bardzo wielu chrześcijan… „Zero” oznacza
taki punkt, w którym się czerpie… Bóg jest dawcą i czyni życie łatwiejszym… Tam
są łaski, cuda, uzdrowienia, rozmnożenie chleba… Im wyżej, im bliżej krzyża,
tym mniej ludzi. Ostatecznie w chwili ukrzyżowania jest przy nim bardzo wąskie
grono najwierniejszych. Reszta się wykrusza… Co więcej, odchodzą grupami w
każdym momencie, w którym On do prawdy o krzyżu sięga, w którym pojawiają się odniesienia
do tego, co trudne. Nawet, kiedy dokonuje się to nie wprost; nawet jeśli
wymagania nie są wysokie – jak choćby w dzisiejszej Ewangelii – trwać mimo
niezrozumienia, być z Nim także wtedy, gdy to przekracza zdolności naszego,
ludzkiego rozumu.
Być z Nim wówczas, kiedy
nie jest to dla nas łatwe, okazuje się dla wielu wysiłkiem ponad miarę… Co
czuje On? Myślę o tym cały dzień. Ile bólu mieści się w sercu Jezusa wobec
tych, którzy do dziś mówią Mu – mówisz takie trudne rzeczy, że my „się zmywamy”.
I dopóki nie dostosujesz swoich nauk do naszej mentalności, dopóty nas nie
zobaczysz…
Wielki trójkąt… O bardzo
szerokiej podstawie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz