Photo by Steve Johnson on Unsplash
(J 15,1-8)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a
Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi
owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc
obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was.
Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może
przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy,
jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami.
Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic
nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna
latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia i płonie. Jeżeli we Mnie
trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam
się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i
staniecie się moimi uczniami”.
Mili Moi…
U mnie po staremu… Walczę
z kolejnymi rekolekcyjnymi treściami… Jakież to rozwijające! Uczę się nowego
spojrzenia, choćby na Mojżesza. Dziś przeczytałem arcyciekawy artykuł o
Mojżeszu – mężczyźnie bez ojca. Mam nadzieję, że z tych inspiracji zrodzą się
całkiem ciekawe rekolekcje. Poza tym oczywiście zwyczajna praca – spowiadanie
(dziś cały dzień), celebracja Eucharystii, spowiedzi generalne (wczoraj
przefajnej pary przed ich ślubem).
Dziś też doznałem ważnej
łaski… W naszej, franciszkańskiej tradycji, mamy takie wydarzenie związane z
decyzją Franciszka o wyborze kierunku u początku prowadzenia życia pokuty. Zastanawiał
się czego chce od niego Pan – czy ma się udać z Ewangelią do ludzi, czy raczej
pędzić swój żywot w pustelni, odizolowany od świata. Franciszek poprosił o
pomoc w rozeznaniu – brata Sylwestra (kapłana) i siostrę Klarę. Modlili się oni
i po jakimś czasie przekazali Franciszkowi światło, że jednak ma iść do ludzi…
Ja też nosze się od
jakiegoś czasu z ważną sprawą, koniecznością ważnej decyzji i w duchu wiary
postanowiłem iść tą samą drogą, co święty Franciszek. Ostatnie rekolekcje dla
sióstr klarysek wiązały się ze szczerą prośbą, aby pomogły mi rozeznać. A ja w
międzyczasie spotkałem się z moim „bratem Sylwestrem”. Dziś zadzwoniła do mnie
ksieni (siostra przełożona) po spotkaniu z siostrami, które przekazały mi
zgodnie swoje przekonanie, które okazało się zbieżne z pomocnym słowem rady otrzymanym
od „Sylwestra”. Jest to dla mnie ważne światło. Ale co więcej, jestem bardzo
wzruszony tym, że siostry potraktowały tę sprawę tak solidnie i poważnie i naprawdę
się w tym czasie modliły za mnie i w mojej sprawie. Tylu dobrych ludzi wokół…
A nad Słowem dziś myślę,
że cudownie byłoby trwać w Jezusie. Wszyscy chyba mamy z tym kłopot. W dobie
telefonów komórkowych, których baterie ładuje się w nocy, chyba wydaje nam się,
że z Jezusem można podobnie – podłączyć się, podładować i to najlepiej… w nocy.
Żeby nie zabierało to nam cennego czasu i nie wymagało ani chwili „nie
działania”. Tymczasem „wtyczka” tylko podłączana do Jezusa okazjonalnie nie daje
tego życia, które On dla nas ma. Daje pewnie jakąś cząstkę, namiastkę – nie umieramy.
Ale czy żyjemy? W pełni?
A któż to może wiedzieć? –
powiecie. Ale czy rzeczywiście nie mamy żadnych elementów weryfikacyjnych? A
owoc obfity, o którym wspomina dziś Pan? A wypełnienie wszystkich naszych
modlitw, o czym nas dziś zapewnia? Czy to nie konkrety? Sprawdzaliście? Badacie
czy Wasze modlitwy zostały wysłuchane? Interesuje Was to? Proste elementy
wskazujące na poziom trwania w Nim. Nie na poziom „naładowania baterii” po to,
żeby za chwile się odłączyć i hulać w swoim świecie po swojemu. Dlatego chyba
wierzę klaryskom… Bo one trwają w Nim… Życzę Wam spotkania z takimi ludźmi i
stania się jednym z nich…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz