(J 14,21-26)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je,
ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a
również Ja będę go miłował i objawię mu siebie”. Rzekł do Niego Juda, ale nie
Iskariota: „Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?” W
odpowiedzi rzekł do niego Jezus: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją
naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim
przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą
słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To wam
powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec
pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja
wam powiedziałem”.
Mili Moi…
Wczoraj wróciłem z
rekolekcji dla „Przyjaciół Oblubieńca” z Brwinowa. Skupialiśmy się w przepięknym
ośrodku rekolekcyjnym Archidiecezji Łódzkiej w Porszewicach. No i znów piękni
ludzie… Tak sobie pomyślałem, że jestem naprawdę błogosławiony przez Pana, bo
co chwilę pozwala mi się spotkać z gronem osób prawdziwie Jemu oddanych,
szukających Go, zainteresowanych Jego Słowem. Mnóstwo dobrych rozmów, wiele
chwil wspólnej radości, a do tego piękne otoczenie, pełne zieleni i śpiewających
ptaków. Zasłuchani ludzie i historie króla Dawida, które wspólnie zgłębialiśmy.
Bardzo dobry czas…
A od dziś zaczynam walkę z
następnymi tematami… Tym razem rekolekcje „W imię Ojca…”. Odbędą się za dwa
tygodnie w Gdańsku. Ale to tylko pozornie dużo czasu. Kiedy zaglądam w
kalendarz i widzę ludzi pozapisywanych na spowiedź, a takich ciągle przybywa,
to za głowę się łapię, jak uda mi się z tym wszystkim zdążyć. Tym bardziej, że
pół przyszłego tygodnia „urwą” mi nagrania radiowe, do których zresztą też
trzeba się przygotować. Nie mówiąc już o „drobiazgach” takich jak kazania
nowennowe o świętym Antonim, które głoszę w każdy wtorek, czy dyżury w
konfesjonale, które też urywają jakiś solidny kawał czasu… Pozostaje mi tylko prosić
Ducha Świętego o Jego szczególne tchnienie, żebym mógł jakoś temu wszystkiemu
zaradzić. W czerwcu już będzie odrobinkę luźniej…
Dziś Pan nam Go obiecuje.
Przyjdzie, nauczy, przypomni… Aż chciałoby się zawołać – nie zwlekaj! Przyjdź
już! Dziś! Teraz! Tylu rzeczy jeszcze nie umiem, tak wielu chciałbym się
dowiedzieć… A nade wszystko – tak łatwo zapominam o słowach Jezusa. Czy są
wyznacznikiem każdej mojej ważnej decyzji? Czy rzeczywiście kieruję się nimi w
codzienności? Czy wystarczająco często je sobie przypominam? Być może Jezus nie
wypowiedział się na każdy temat, ale na wiele sytuacji z pewnością przewidziane
jest Jego Słowo. A gdyby tak nauczyć się go na pamięć… Przynajmniej jednej Ewangelii…
Najkrótszej… Markowej… Może to pomogłoby sobie samemu cytować Słowo, dokonywać z
nim swoistego ruminatio – przeżuwania, sycić się nim ciągle na nowo. Smakować…
No to pomarzyliśmy… A
teraz do Księgi… Może warto zacząć od regularnego czytania i krótkiej medytacji.
Tak, zdecydowanie od tego warto zacząć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz