zdj:flickr/CarbonNYC/Lic CC
Mili Moi...
To pakowanie trwa stanowczo za długo. Ale tylko dlatego, że sam je tak zaplanowałem. Najlepiej takie akcje robić w dwa dni, a nie rozciągać na cały tydzień. W czym problem? Ano choćby w tym, że dziś przypomniałem sobie, że nie wyjąłem z jednej teczki pewnych niezbędnych kwitów. Ale w którym kartonie jest teczka? Otworzyłem pięć, zanim znalazłem właściwy. Rzecz jasna właśnie w takich kontekstach nagle, nieoczekiwanie potrzebuję spinacza, kartki samoprzylepnej, albo czegoś podobnego, a to wszystko Bóg wie gdzie pochowane. Najlepiej jest spakować się i wyruszyć z bagażami w nieznane... To już w piątek...
A dziś skończyło się jedno "życiowe Eldorado" :) Otóż mój telefon nie działa już na opcji "bez limitów". Właśnie dziś przeszedłem na wariant "na kartę" i oswajam się z faktem, że każda minuta kosztuje, a internetu jednak lepiej w telefonie nie używać. I tak będzie przynajmniej przez najbliższy miesiąc, zanim nie stanę na ziemi amerykańskiej.
Dzisiejsze Słowo mi przypomniało dlaczego na moim blogu nie znajdziecie właściwie żadnych komentarzy dotyczących sytuacji bieżącej - politycznej, społecznej, kościelnej... Niejeden raz usłyszałem to jako prośbę, a czasem wręcz jako zarzut - dlaczego ojciec nie komentuje? Dobrze byłoby znać ojca zdanie na temat taki, czy inny...
Świat nieustannie nas uczy komentować. Komentuje się dziś wszystko i wszystkich, a najwięcej mają zwykle do powiedzenia ci, którzy nie maja pojęcia o czym mówią. Wczoraj włączyłem telewizor i musiałem chwile poszukać kanału, na którym nie komentowano by choćby sytuacji pewnego znanego księdza z diecezji warszawsko - praskiej... A każdy następny komentarz swoją absurdalnością stanowczo przekraczał absurdalność wypowiedzi wspomnianego prezbitera.
Kiedy zaczynałem pisać, postanowiłem, że ja komentować nie będę. Trochę w związku z tym, że tych komentarzy mamy dziś aż za wiele, ale również dlatego, że zajmując sie innymi, człek zwykle zapomina o sobie. Wczoraj, czytając wspominany "irlandzki dziennik" natknąłem się na słowa św. Piotra z Alkantary, które sobie wówczas zapisałem - wszyscy mówią o tym, jak zreformować zakon, a nikt nie mówi o tym, jak zreformować siebie... Zajmując się innymi, nie ma czasu na korektę samego siebie...
Dziś więc, kiedy Jezus powiada - zostawcie ich, to przewodnicy ślepi, przypominam sobie moje założenie. Nigdy nie miało ono charakteru pogardliwego. Nie komentuję cudzych słów, decyzji, wyborów, dlatego, że uważam, że nie są tego warte, ile raczej chodzi mi o to, o co chyba również Jezusowi w tej Jego wypowiedzi. Nie warto tracić czasu na "bicie piany", czy "dolewanie oliwy do ognia". Zauważcie, że w tych różnorodnych komentarzach wcale nie chodzi o prawdę, o rację, o rzeczywistość. Chodzi o to... żeby gadać. Miętosić temat dwa, trzy dni... I przejść do następnego. I w takim sensie nie warto. Bo to nic trwałego. Tymczasem Słowo Boga jest trwałe - wypowiedziane na wieki. I o nim warto rozmawiać, bo jutro jest tak samo prawdziwe, autentyczne, wiarygodne, jak dziś. I komentowania Słowa nigdy dość. Tym bardziej, jeśli siebie samego czyni się pierwszym Jego słuchaczem. Wówczas człek ma tak wiele podstaw do krytykowania i komentowania... samego siebie, że bliskie mu są dzisiejsze słowa Jezusa - zostawcie ich... Zostawcie. I zajmijcie się sobą...
To pakowanie trwa stanowczo za długo. Ale tylko dlatego, że sam je tak zaplanowałem. Najlepiej takie akcje robić w dwa dni, a nie rozciągać na cały tydzień. W czym problem? Ano choćby w tym, że dziś przypomniałem sobie, że nie wyjąłem z jednej teczki pewnych niezbędnych kwitów. Ale w którym kartonie jest teczka? Otworzyłem pięć, zanim znalazłem właściwy. Rzecz jasna właśnie w takich kontekstach nagle, nieoczekiwanie potrzebuję spinacza, kartki samoprzylepnej, albo czegoś podobnego, a to wszystko Bóg wie gdzie pochowane. Najlepiej jest spakować się i wyruszyć z bagażami w nieznane... To już w piątek...
A dziś skończyło się jedno "życiowe Eldorado" :) Otóż mój telefon nie działa już na opcji "bez limitów". Właśnie dziś przeszedłem na wariant "na kartę" i oswajam się z faktem, że każda minuta kosztuje, a internetu jednak lepiej w telefonie nie używać. I tak będzie przynajmniej przez najbliższy miesiąc, zanim nie stanę na ziemi amerykańskiej.
Dzisiejsze Słowo mi przypomniało dlaczego na moim blogu nie znajdziecie właściwie żadnych komentarzy dotyczących sytuacji bieżącej - politycznej, społecznej, kościelnej... Niejeden raz usłyszałem to jako prośbę, a czasem wręcz jako zarzut - dlaczego ojciec nie komentuje? Dobrze byłoby znać ojca zdanie na temat taki, czy inny...
Świat nieustannie nas uczy komentować. Komentuje się dziś wszystko i wszystkich, a najwięcej mają zwykle do powiedzenia ci, którzy nie maja pojęcia o czym mówią. Wczoraj włączyłem telewizor i musiałem chwile poszukać kanału, na którym nie komentowano by choćby sytuacji pewnego znanego księdza z diecezji warszawsko - praskiej... A każdy następny komentarz swoją absurdalnością stanowczo przekraczał absurdalność wypowiedzi wspomnianego prezbitera.
Kiedy zaczynałem pisać, postanowiłem, że ja komentować nie będę. Trochę w związku z tym, że tych komentarzy mamy dziś aż za wiele, ale również dlatego, że zajmując sie innymi, człek zwykle zapomina o sobie. Wczoraj, czytając wspominany "irlandzki dziennik" natknąłem się na słowa św. Piotra z Alkantary, które sobie wówczas zapisałem - wszyscy mówią o tym, jak zreformować zakon, a nikt nie mówi o tym, jak zreformować siebie... Zajmując się innymi, nie ma czasu na korektę samego siebie...
Dziś więc, kiedy Jezus powiada - zostawcie ich, to przewodnicy ślepi, przypominam sobie moje założenie. Nigdy nie miało ono charakteru pogardliwego. Nie komentuję cudzych słów, decyzji, wyborów, dlatego, że uważam, że nie są tego warte, ile raczej chodzi mi o to, o co chyba również Jezusowi w tej Jego wypowiedzi. Nie warto tracić czasu na "bicie piany", czy "dolewanie oliwy do ognia". Zauważcie, że w tych różnorodnych komentarzach wcale nie chodzi o prawdę, o rację, o rzeczywistość. Chodzi o to... żeby gadać. Miętosić temat dwa, trzy dni... I przejść do następnego. I w takim sensie nie warto. Bo to nic trwałego. Tymczasem Słowo Boga jest trwałe - wypowiedziane na wieki. I o nim warto rozmawiać, bo jutro jest tak samo prawdziwe, autentyczne, wiarygodne, jak dziś. I komentowania Słowa nigdy dość. Tym bardziej, jeśli siebie samego czyni się pierwszym Jego słuchaczem. Wówczas człek ma tak wiele podstaw do krytykowania i komentowania... samego siebie, że bliskie mu są dzisiejsze słowa Jezusa - zostawcie ich... Zostawcie. I zajmijcie się sobą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz