zdj:flickr/williamson/Lic CC
Mili Moi...
Smutne to dni nadeszły. Tyle śmierci. Jakoś szczególnie mnie poruszyła ta katastrofa samolotu nad Ukrainą, ponieważ sam z lotniska w Amsterdamie startowałem, odbywałem takie długie loty, choć w innym kierunku, i wiem jak zachowują się ludzie w tak długiej podróży. Nie spodziewają się niczego złego, zajmują się czymś relaksującym, co ma pomóc im jakoś skrócić tę długą podróż. A śmierć przyszła tak nagle, nieoczekiwanie, gwałtownie. Modlę się za nich od wczoraj i myślę o podróży, która przede mną. A jak z gotowością na spotkanie z Panem? Czy nadejdzie taka chwila w moim życiu, kiedy powiem - jestem gotów?
Dziś pochłonął mnie temat ocen i łatwości z jaką ich dokonujemy, ja dokonuję. Zwykle jest tak, jak w przypadku faryzeuszy - jest jakaś norma, która zostaje przyłożona do sytuacji w oparciu o niepełne dane. Aparat krytyczny, którego używamy do naszych ocen, zawsze opiera się na jakichś przesłankach, ale zwykle nie na wszystkich, bo one nie są dla nas dostępne. Choćby intencje - tego zwykle nie jesteśmy w stanie ocenić, ponieważ nie mamy do nich dostępu. A przecież to nie jedyny aspekt.
Czym to może owocować? Oddzieleniem, swoistą izolacją, pogardą wobec innych, a przynajmniej dużą nieufnością. Podobnie było z faryzeuszami, którzy reprezentowali przekonanie, że ten lud jest przeklęty, bo nie zna Prawa. Oni je znali, więc nie tyko stawiało ich to w uprzywilejowanej pozycji wobec Boga, ale jeszcze, niejako automatycznie, dawało prawo osądzania innych. I skwapliwie z tego prawa korzystali. Prawa, które sami sobie nadali.
W naszym, chrześcijańskim (a jeszcze bardziej w duszpasterskim) wydaniu często owocuje to zamknięciem i sceptycznym stosunkiem do innych. No bo oni wszyscy jacyś tacy niedoskonali. Służba? Owszem, ale to ja wybieram komu. Absolutnie, nie wszystkim. Niektórym. Tym, których ja uznam za wystarczająco godnych. No i podwójne standardy. Bo przecież wobec siebie nie będę już taks surowy, bo przecież w swoim przypadku z chęcią uwzględnię wszystkie aspekty danej sprawy, bo do wszystkich mam przecież dostęp. A skupię się? No oczywiście na wszelkich okolicznościach łagodzących, przemawiających na moją korzyść. Wobec innych zaś - z cała surowością trzeba egzekwować prawo, bo jak się ludziom popuści. To co? No właśnie. Co?
I tu można prowadzić gawędę dalej... Każdy mógłby coś dodać... Ale Pan zdaje się dziś mówić - bądź konsekwentny, bo lubię konsekwentnych. Ale zaczynaj od siebie. A jeśli tak uczynisz - staniesz się sługą wszystkich. Jeszcze zanim ich ocenisz - czy są źli, czy dobrzy. Są MOI i dlatego godni tego, żebyś im służył. Wszystkim. Zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz