zdj:flickr/Niels Linneberg/Lic CC
Mili Moi...
Przyznam szczerze, że dzisiejsze "łowy kartonowe" poszły mi już dużo lepiej. Wybrałem się autem w inną część Lublina i choć musiałem się mocno nachodzić, to jednak coś tam do chałupy przywiozłem. Jeszcze jutro sie wybiorę i myślę, że będzie można powoli obmyślać co najpierw w te kartony powkładać, co później, a co w ogóle wrzucić do worka z napisem "śmieci". Każda przeprowadzka jest okazją do odchudzenia zasobów wszelakich, więc pewnie i tym razem...
Muszę przyznać, że dziś pękła również pewna "granica psychologiczna" :) Mianowicie zrodziła się dziesiąta konferencja. To już naprawdę pachnie bliskim finiszem, ale jak to na finiszu - najbardziej się nie chce. Dziś pisałem o ewangelizacji - i co siostra zakonna może. A może naprawdę całkiem sporo. A wszystko zaczyna się od słuchania... One są znakomitymi słuchaczkami, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział.
Nadciągają codzienne wieści z pielgrzymki na Jasną Górę, bo przecież w poniedziałek wyruszyła. Również nasza, franciszkańska grupa z Elbląga. Słonko ich grzeje niemiłosiernie. Ale idą. Niewielka, odważna grupka. Z tej "miłości" też mnie Pan wyprowadził jakoś łagodnie. To było jedno z najbardziej "moich" dzieci wśród wszystkich innych "moich" dzieci :) Włożyłem w tę grupę kawał serca i wiele wysiłku. A teraz? Dojrzeli do zmiany ojca :) A ja czasami łapię sie na myśli - gdzie teraz są, co robią, co śpiewają, czego słuchają - niczym ojciec, którego dzieci niedawno wyfrunęły z domu...
A dziś też przejrzałem moje półki z książkami... Czuje się jakbym stał wobec teoretycznego zgoła pytania - jaką książkę zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę? Zwykle można wybrać tylko jedną. Ja co prawda mogę ich wziąć więcej, ale z pewnością nie dużo, ponieważ koszta wysyłki są ogromne, a i tak materiałów do doktoratu zabieram bardzo dużo. Przejrzałem więc półki. Jest na nich całkiem sporo pozycji, które czekają na przeczytanie. Co wybrać? Ograniczyłem się do ośmiu pozycji. To tak na początek, na pierwsze dni, bo potem znajdę sobie coś do czytania na miejscu. Ucieszyłem się, bo spośród tych ośmiu trzy są poświęcone życiu zakonnemu, dwie modlitwie o uwolnienie, a trzy pozostałe to klasyka - "Wyznania" św. Augustyna, których nigdy dotąd nie przeczytałem, choć obiecywałem to sobie zawsze. "Dzienniczek" św. Faustyny, do którego wracam bardziej, niż chętnie, oraz "Idź, bądź moim światłem" bł. Matki Teresy z Kalkuty - to taka lektura na trudne dni. Osiem lektur na nowy początek...
A Słowo pokazało mi dziś, że chyba moje serce jeszcze ciągle rozdwojone... Bo niby znam wartość skarbu, znam wartość Królestwa, znam wartość obecności Jezusa w moim życiu. Ale czy rzeczywiście te wartości są dla mnie najcenniejsze? Badam... Co jest dla mnie cenniejsze - obecność komputera w domu, czy obecność kaplicy z Najświętszym Sakramentem? No rzecz jasna, że kaplica... A gdzie spędzam więcej czasu??? ... ... ... To idźmy dalej - co jest dla mnie cenniejsze - Pismo Święte, czy "Ulica Nadbrzeżna" Steinbecka? Oczywiście, że Pismo Święte... A nad którą lekturą spędziłem dziś więcej czasu??? ... ... ...
Teoretycznie więc wszystko mam rozpracowane. Znam odpowiedź na każde pytanie. Ale czy żyję według logiki Bożej wartości? Bo być może uwikłany w sprawy tego świata traktuję sprawy Boże jako znakomitą odskocznię, w której odpoczywam, gromadzę siły - na kolejną pizzę przed telewizorem, na następną powieść przed snem, na (tu należy wymyślać...) Co powinienem dzisiaj sprzedać? A co gotów jestem sprzedać? Żeby nabyć choć odrobinę prawdziwego szczęścia w Nim... Jeśli On jest prawdziwym skarbem - trzeba być gotowym na wszystko. Jeśli On jest prawdziwym skarbem... Decyzja należy do mnie i do ciebie...
Przyznam szczerze, że dzisiejsze "łowy kartonowe" poszły mi już dużo lepiej. Wybrałem się autem w inną część Lublina i choć musiałem się mocno nachodzić, to jednak coś tam do chałupy przywiozłem. Jeszcze jutro sie wybiorę i myślę, że będzie można powoli obmyślać co najpierw w te kartony powkładać, co później, a co w ogóle wrzucić do worka z napisem "śmieci". Każda przeprowadzka jest okazją do odchudzenia zasobów wszelakich, więc pewnie i tym razem...
Muszę przyznać, że dziś pękła również pewna "granica psychologiczna" :) Mianowicie zrodziła się dziesiąta konferencja. To już naprawdę pachnie bliskim finiszem, ale jak to na finiszu - najbardziej się nie chce. Dziś pisałem o ewangelizacji - i co siostra zakonna może. A może naprawdę całkiem sporo. A wszystko zaczyna się od słuchania... One są znakomitymi słuchaczkami, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział.
Nadciągają codzienne wieści z pielgrzymki na Jasną Górę, bo przecież w poniedziałek wyruszyła. Również nasza, franciszkańska grupa z Elbląga. Słonko ich grzeje niemiłosiernie. Ale idą. Niewielka, odważna grupka. Z tej "miłości" też mnie Pan wyprowadził jakoś łagodnie. To było jedno z najbardziej "moich" dzieci wśród wszystkich innych "moich" dzieci :) Włożyłem w tę grupę kawał serca i wiele wysiłku. A teraz? Dojrzeli do zmiany ojca :) A ja czasami łapię sie na myśli - gdzie teraz są, co robią, co śpiewają, czego słuchają - niczym ojciec, którego dzieci niedawno wyfrunęły z domu...
A dziś też przejrzałem moje półki z książkami... Czuje się jakbym stał wobec teoretycznego zgoła pytania - jaką książkę zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę? Zwykle można wybrać tylko jedną. Ja co prawda mogę ich wziąć więcej, ale z pewnością nie dużo, ponieważ koszta wysyłki są ogromne, a i tak materiałów do doktoratu zabieram bardzo dużo. Przejrzałem więc półki. Jest na nich całkiem sporo pozycji, które czekają na przeczytanie. Co wybrać? Ograniczyłem się do ośmiu pozycji. To tak na początek, na pierwsze dni, bo potem znajdę sobie coś do czytania na miejscu. Ucieszyłem się, bo spośród tych ośmiu trzy są poświęcone życiu zakonnemu, dwie modlitwie o uwolnienie, a trzy pozostałe to klasyka - "Wyznania" św. Augustyna, których nigdy dotąd nie przeczytałem, choć obiecywałem to sobie zawsze. "Dzienniczek" św. Faustyny, do którego wracam bardziej, niż chętnie, oraz "Idź, bądź moim światłem" bł. Matki Teresy z Kalkuty - to taka lektura na trudne dni. Osiem lektur na nowy początek...
A Słowo pokazało mi dziś, że chyba moje serce jeszcze ciągle rozdwojone... Bo niby znam wartość skarbu, znam wartość Królestwa, znam wartość obecności Jezusa w moim życiu. Ale czy rzeczywiście te wartości są dla mnie najcenniejsze? Badam... Co jest dla mnie cenniejsze - obecność komputera w domu, czy obecność kaplicy z Najświętszym Sakramentem? No rzecz jasna, że kaplica... A gdzie spędzam więcej czasu??? ... ... ... To idźmy dalej - co jest dla mnie cenniejsze - Pismo Święte, czy "Ulica Nadbrzeżna" Steinbecka? Oczywiście, że Pismo Święte... A nad którą lekturą spędziłem dziś więcej czasu??? ... ... ...
Teoretycznie więc wszystko mam rozpracowane. Znam odpowiedź na każde pytanie. Ale czy żyję według logiki Bożej wartości? Bo być może uwikłany w sprawy tego świata traktuję sprawy Boże jako znakomitą odskocznię, w której odpoczywam, gromadzę siły - na kolejną pizzę przed telewizorem, na następną powieść przed snem, na (tu należy wymyślać...) Co powinienem dzisiaj sprzedać? A co gotów jestem sprzedać? Żeby nabyć choć odrobinę prawdziwego szczęścia w Nim... Jeśli On jest prawdziwym skarbem - trzeba być gotowym na wszystko. Jeśli On jest prawdziwym skarbem... Decyzja należy do mnie i do ciebie...
Mój ulubiony fragment z Dzienniczka siostry Faustyny nr.1448 a dla ojca przesyłam na dzień dobry i dobranoc nr. 941
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) anioł
Ja też cały czas myślę o naszej grupie "Franciszek Elbląg" :) ...niestety, siedząc w pracy w Warszawie. Pierwszego dnia pielgrzymki cały czas kołatała mi się po głowie piosenka "Moje wędrowanie" https://www.youtube.com/watch?v=6oPky5UNfaQ , a wczoraj wieczorem biorąc prysznic nagle przypomniał mi się ... zimny prysznic na noclegu w szkole w Dzierzgoniu :) i te kolejki... aż się łezka w oku kręci.... :) staram się chociaż wspierać ich modlitwą. Mariola
OdpowiedzUsuń