wtorek, 25 lutego 2014

precz z urlopami :)


zdj:flickr/courosa/Lic CC
Mili Moi...
Kolejny to już dzień, w którym doświadczyłem dużej radości. Otóż dzisiejszego wieczoru, podczas seminarium naukowego, mój plan rozprawy doktorskiej został zaaprobowany właściwie bez większych zastrzeżeń. Poprawki, które zostały naniesione dotyczyły pojedynczych słów i można je z pewnością uznać za kosmetyczne. Każdy, kto pisał jakąś prace naukową wie, jak ważny i przełomowy to moment. Bo to on decyduje o dalszej pracy, o wyborze lektur, o kolejności ich czytania... Cieszę się okrutnie, ponieważ w swoje naukowe możliwości to ja raczej nie wierzę i bałem się najbardziej, że logika tego planu będzie niewłaściwa, czy że konstrukcja będzie jakoś niespójna. Okazało się, że wszystko w porządku i można spokojnie przystępować do dalszej pracy...

A oprócz tego chodzę dziś i... śpię :) Wczorajsze opóźnienie godziny spoczynku sprawiło, że dziś rano... no nie było łatwo. Ale stwierdziłem, że moje życie duchowe nie może zależeć od tak banalnych kwestii, jak godzina pójścia spać, więc zerwałem się jak każdego poranka. A wtorkowy plan zajęć jest chyba najgorszy z dotychczas obmyślonych przez dziekanat. Polega na tym, że od rana mamy dwie godziny zajęć i dwie godziny przerwy... I tak na zmianę do 19.10. W którejś z tych przerw zasnąłem w studenckiej kawiarence... A koledzy z roku byli tak mili, że mi w tym spaniu nie przeszkadzali...

 Ale cieszę sie, że wstałem, bo Pan w dzisiejszym Słowie postawił mi mocno przed oczami... mnie samego. W jakim sensie? Ano, z jednej strony zdałem sobie sprawę, że w mojej służbie naprawdę nie chodzi o mnie... Bardziej przeczuwam, niż wiem, że to zapomnienie o sobie i oddanie wszystkich sił dla Pana, które obserwujemy w życiu tak wielu świętych, naprawdę jest możliwe. Ulegliśmy psychologicznemu rozmiękczeniu współcześnie i tłumaczymy sami sobie, że nie wolno nam zapominać o sobie, że jesteśmy równie ważni, jak ta nasza służba, a może nawet ważniejsi, bo ona zależy od naszej kondycji. Nie... Ona zależy od Pana... I nasza kondycja zależy od Pana... Nie od naszego wymuskania i dbałości o siebie. Wcale nie od dobrze przeżytego urlopu, czy godziwych chwil wypoczynku... Skupieni na sobie, zapominamy o celu głównym...

A jak ten cel znika z oczu, to pojawiają się cele poboczne... A z nimi rywalizacja... Ale już nie o to, kto ważniejszy (w znaczeniu - kogo Pan Jezus bardziej lubi), ale rywalizacja o to, kto lepiej wypocznie, kto milej spędzi czas, kto będzie miał bardziej szalone wakacje... Albo jeszcze inaczej - kto ma lepszy telefon, kto ma lepszy komputer, a kto ma najlepszy samochód... Tych płaszczyzn rywalizacji może być wiele... Ale prawie nigdy nie dotyczy ona tego, co ważne, o czym pisał na przykład święty Maksymilian, jako o szlachetnej rywalizacji... Żebyśmy starali się stawać coraz lepsi... w świętości...

Stwierdziłem więc dziś, że przez palce chcę patrzeć na te wszystkie zapewnienia o tym, czego potrzebuję, żeby być zdrowym, pięknym (no taki żarcik) i bogatym (tu jeszcze większy żarcik). Najbardziej uszczęśliwiają mnie takie chwile jak te opisane wczoraj. I dla takich chwil warto żyć. Nawet gdybym miał żyć krótko... Swoją drogą, zobaczyłem również jak bardzo Pan mnie nagradza właśnie w tej służbie - tą radością, którą z niej czerpię, owocami, które nieraz pozwala mi zobaczyć... On naprawdę jest dobry...

Z Nim warto... Bo mówi Słowo o Jego mądrości - Kto dla niej wstanie o świcie, ten się nie natrudzi, znajdzie ją bowiem siedzącą u drzwi swoich (Mdr 6,14). Wolę tę Mądrość, niż tę która wciąż podpowiada - czas na urlop... odpocznij nieco...

3 komentarze:

  1. Chcę Ojcu coś po przyjacielsku powiedzieć (napisać). Dlaczego piszę "po przyjacielsku"? Dlatego że chcę powiedzieć Ojcu wprost, a pragnę aby Ojciec zrozumiał, że to wynika z moich dobrych intencji i DOŚWIACZENIA: Jest Ojciec w olbrzymim błędzie co do urlopu. Urlop jest konieczny, aby móc służyć innym. Ta Ojca postawa moim zdaniem nie pochodzi od Ducha Świętego, ale od złego. Złe duchy mają bowiem tendencję do pozorowania dobra. One często nie zwodzą duszy dążącej do świętości pokusą prowadzącą do grzechu śmiertelnego, ale próbują ją podejść przedstawiając jej pozornie dobre intencje. Osoba zwodzona w ten sposób dopiero kiedy stanie się coś bardzo złego orientuje się w sytuacji, ale jest już za późno. Myślę że warto było by aby Ojciec zapoznał się z regułami rozeznawania duchów stworzonymi przez Ignacego Loyolę - jego Diabeł podchodził podobnie jak Ojca.
    I jeszcze jedno - zaniepokoiło mnie to ostatnie zdanie zaczynające się od słowa "wolę". Ojciec woli..., a co Bóg woli? Może nie woli tego samego co Ojciec? Rozeznał Ojciec co Bóg woli?
    I jeszcze drugie - odnośnie dwóch ostatnich słów "odpocznij nieco" Zdaje mi się że podobne słowa "odpocznijcie nieco" pochodzą z Pisma Świętego, może źle mi się zdaje, ale dobrze pamiętam że w moim kościele parafialnym takie słowa były na plakacie zachęcającym do odpoczynku w wakacje.
    I jeszcze trzecie - ja znam niejedną osobę która nie wypoczywała i dzisiaj ma olbrzymie problemy zdrowotne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Ktosiu...
    Dziękuję za dobrą radę, takich nigdy nie odrzucam...
    Kilka słów dopowiedzenia zatem dla tych, którzy mogliby przeżywac podobne niepokoje, jak Ty...
    Tytuł wpisu jest nieco przewrotny a uśmiechnięta buźka na końcu sugeruje, że jest nawet nieco żartobliwy...
    Nie kwestionuję całkowicie potrzeby odpoczynku, a jedynie opisuję pewną tendencję, którą obserwuję współcześnie. Niestety w moim otoczeniu najwięcej na temat wypoczynku mają do powiedzenia ci, którzy na co dzień się nie przepracowują. I to czasem jest śmieszne, a czasem irytujące.
    Uważam, że warunkowanie jakości pracy ilością i jakością wypoczynku niekoniecznie jest zatem uzasadnione. Ponieważ widzę wokół wiele osób, które bardzo dbają o wypoczynek, ale w żaden sposób nie wpływa to na wydajność ich pracy. Gdy jedna forma wypoczynku się kończy, myślą już o następnej, a to niekoniecznie służy spawie, której się oddają.
    Dalej, podkreślam, że z danych, które posiadam, nie wynika, żeby święty Franciszek, bł. Matka Teresa i ilu by tu jeszcze świętych nie wymienić, starali się nadmiernie o to, żeby zadbać o siebie i na sobie sie zanadto skupiać. Odpoczywali służąc... I to jest coś, co szalenie trudno zrozumieć, jeśli się tego samemu nie doświadcza. Wiele razy słyszałem radę "musisz odpocząć, pracujesz za dużo"... Nikt mnie nie pytał, czy jestem zmęczony. Ot, tak po prostu, schematyczne myślenie się włączało i rada szła w eter... A ja najlepiej wypoczywam, kiedy stoję na ambonie i głoszę Słowo. Czyli według terminologii świata - kiedy pracuję... Pracoholizm zatem? A może wypoczywać też można na wiele sposobów...
    Nie kwestionuję potrzeby wypoczynku... I ja czasem go potrzebuję, z pewnością... Masz rację co do biblijnego pochodzenia słów "odpocznijcie nieco". Pochodzą z Ewangelii Marka 6, 30-34. Co ciekawe, popłynęli na odpoczynek z Jezusem, ale tam już czekali ludzie... Jezus zaś nie kazał im czekać... Ulitował się nad nimi... I trudno podejrzewać, że uczniowie w tym czasie leżeli na leżaczkach...
    Wreszcie, niepokojenie się tym, że "wolę" Bożą mądrość od tej ludzkiej uważam za nieuzasadnione i mam głebokie przekonanie, że skoro Księga Mądrości to właśnie zaleca, to można jej zaufać i uznać, że i Bóg "woli", aby ludzie tą Jego mądrością się kierowali...
    Niewątpliwie obaj stoimy na stanowisku zdrowego umiaru, choć miary, które do niego przykładamy są chyba różne...
    Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za dobre rady... Każdą z nich z szacunkiem przemyślę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ojcu za pozdrowienia i za tak obfity komentarz do mojego komentarza. Cieszę się że Ojciec przemyśli moje rady. Muszę jeszcze coś tu dodać: Otóż od dłuższego czasu Pan Bóg uczy mnie wypowiadać się, to znaczy abym nawet jeśli chcę coś komuś doradzić w dobrej wierze, zwracał uwagę na to w jaki sposób może coś zostać odebrane. Aby moje dobre intencje nie były źle zrozumiane. Niejednokrotnie miałem sytuacje, że osoby które próbowałem przekonać do moich pomysłów nie rozumiały mnie. Później i tak realizowały te pomysły, ale wcześniej należało im dokładniej objaśnić moje wcześniejsze słowa. Często bowiem jest tak, że mówi się coś innym mając przekonanie, że oni to doskonale rozumieją, ale czegoś się nie dopowie i całe nasze wysiłki na nic. Piszę o tym dlatego, że wiele osób podobnie jak ja mogło źle Ojca zrozumieć. Proszę pomyśleć jakie tego mogły być konsekwencje, kiedy jakiś pracoholik przeczytał te Ojca słowa dotyczące wypoczynku.
    Pozdrawiam Ojca, wszystkich czytelników Ojca Bloga, a szczególnie pracoholików.

    OdpowiedzUsuń