zdj:flickr/vpickering/Lic CC
Mili Moi...
No szarpnąłem dziś książeczkę dwustustronicową... To już jest nieźle. Fiszek przybywa. Jest ich już prawie 500. To dobra baza, żeby próbować zbudować jakiś plan. Jeśli ktoś nie wie, co to jest "fiszka", to spieszę z informacją, że to taki "książkowy wypis". Czytając lekturę, znajdujemy fragment, który może nam sie przydać, więc żeby go później nie szukać, nadajemy mu własny tytuł i dokładnie opisujemy skąd został wzięty. Ja każdej fiszce nadaję również numer. To, jak powiedziałem, znacznie ułatwia stworzenie planu, ale ponadto czyni pisanie znacznie prostszym. Wystarczy ułożyć fiszki we właściwej kolejności i... pisaaaaaaać. Ale do tego jeszcze daleko :)
Myślę sobie, że dzisiejszy fragment Ewangelii byłby ciekawym polem badawczym dla psychologów. Jakież tam bogactwo osobowości, jakie skomplikowane losy, jaka mieszanina uczuć i emocji. Wszystko to pokazuje, że człowiek jest naprawdę istotą skomplikowaną. I sam częstokroć wszystko bardziej komplikuje, zamiast czynić prostszym. Król, który nie może znieść Jan Chrzciciela, ale jednocześnie chętnie go słucha, choć odczuwa niepokój. Jego partnerka (uwielbiam to określenie żywcem wyjęte ze świata sportu - kto wie, może i Herod z Herodiadą w tenisa pogrywali) również go nie znosi i żyje myślą - jak by go tu unicestwić. Córka tejże partnerki nieźle sobie radzi w tańcach, które są domeną kobiet nieszczególnie dbających o swoją reputację (może ktoś zna lepszy eufemizm na prostytucję) i chętnie swoje umiejętności pokazuje szerszej publiczności... Co ich łączy? Jaka forma miłości? Bo skoro "są ze sobą", to pewnie "się kochają"...
Jan Chrzciciel jakby trochę w tle. Na pierwszym planie? Zabawa... Uczta... Impreza... Im dłużej trwa, tym mniej przypomina spotkanie stworzeń rozumnych. Klasyka. Wystarczy udać się na niektóre polskie wesela, żeby nabyć jako takie wyobrażenie o czym mowa (ja zwykle uciekam około północy - obrazki między pierwszą, a czwartą rano są czasem dla mnie zbyt trudne). A u Heroda pewnie było jeszcze weselej... Kiedy już emocje sięgają zenitu, kiedy podniecenie trunkami i wygibasami tancerki rozgrzewa gości do czerwoności, padają słowa, które już za chwilę staną się źródłem konsternacji i bolesnego przebudzenia. Proś o co chcesz...
I w tym momencie los Jana właściwie został przypieczętowany. Dziewczę pędzi do mamuni, bo sama nie ma pomysłu na wielkość nagrody za potrząsanie swoim brzuchem. Mamunia natomiast dostrzegła szansę. Tym razem Salome nie dostanie nowych błyskotek, wielbłąda, czy wycieczki do Dubaju. Nie dostanie nawet połowy królestwa. Poproś o głowę. Głowę Jana Chrzciciela... Natychmiast. Na misie... Ot rodzinka... Perwersyjna dosyć... A Herod dba o swoją reputację. On nie łamie danego słowa... Jedna głowa ścięta. Jutro nikt o tym nie będzie pamiętać. A szczęście rodzinne będzie trwało dalej...
Wybaczcie ten ironiczny ton... Ale złość na ludzką głupotę i nieodpowiedzialność dziś mnie zalały. Złość na wyuzdanie bawiącego się świata, w którym śmierć zbiera swoje żniwo właśnie częstokroć w kontekście zabawy. Złość na to, że czasem (wybaczcie) "wirujący tyłek" staje się ważniejszy, niż ludzkie życie. Złość na lekceważenie konsekwencji swojego działania i na dopuszczenie się do stanu, w którym zamiast rozumu działa alkohol, czy narkotyk... Zamroczony wzrok współczesnego świata, który nie widzi wartości w tym, co nie jest "imprezą", "szałem", "funem". Przesadzam? Chciałbym... Obawiam się jednak, że jest w tym więcej niż ziarno prawdy...
Jedyna nadzieją w tych, którzy przychodzą po ciało Jana Chrzciciela. Oni go "pomszczą". W jaki sposób? Ano do końca świata będzie wybrzmiewać jego głos - nie wolno ci żyć z żoną swego brata. A to tylko jedno z praw. Wielu praw, które pochodzą od Boga i są konieczne, abyśmy zachowali człowieczeństwo... Dzięki Najwyższemu, kiedy jedne usta są zamykane, to otwierają się następne. Prawdy bowiem nie można zabić. Można jej zaprzeczać, zakrzykiwać, ale nie można zabić...
No szarpnąłem dziś książeczkę dwustustronicową... To już jest nieźle. Fiszek przybywa. Jest ich już prawie 500. To dobra baza, żeby próbować zbudować jakiś plan. Jeśli ktoś nie wie, co to jest "fiszka", to spieszę z informacją, że to taki "książkowy wypis". Czytając lekturę, znajdujemy fragment, który może nam sie przydać, więc żeby go później nie szukać, nadajemy mu własny tytuł i dokładnie opisujemy skąd został wzięty. Ja każdej fiszce nadaję również numer. To, jak powiedziałem, znacznie ułatwia stworzenie planu, ale ponadto czyni pisanie znacznie prostszym. Wystarczy ułożyć fiszki we właściwej kolejności i... pisaaaaaaać. Ale do tego jeszcze daleko :)
Myślę sobie, że dzisiejszy fragment Ewangelii byłby ciekawym polem badawczym dla psychologów. Jakież tam bogactwo osobowości, jakie skomplikowane losy, jaka mieszanina uczuć i emocji. Wszystko to pokazuje, że człowiek jest naprawdę istotą skomplikowaną. I sam częstokroć wszystko bardziej komplikuje, zamiast czynić prostszym. Król, który nie może znieść Jan Chrzciciela, ale jednocześnie chętnie go słucha, choć odczuwa niepokój. Jego partnerka (uwielbiam to określenie żywcem wyjęte ze świata sportu - kto wie, może i Herod z Herodiadą w tenisa pogrywali) również go nie znosi i żyje myślą - jak by go tu unicestwić. Córka tejże partnerki nieźle sobie radzi w tańcach, które są domeną kobiet nieszczególnie dbających o swoją reputację (może ktoś zna lepszy eufemizm na prostytucję) i chętnie swoje umiejętności pokazuje szerszej publiczności... Co ich łączy? Jaka forma miłości? Bo skoro "są ze sobą", to pewnie "się kochają"...
Jan Chrzciciel jakby trochę w tle. Na pierwszym planie? Zabawa... Uczta... Impreza... Im dłużej trwa, tym mniej przypomina spotkanie stworzeń rozumnych. Klasyka. Wystarczy udać się na niektóre polskie wesela, żeby nabyć jako takie wyobrażenie o czym mowa (ja zwykle uciekam około północy - obrazki między pierwszą, a czwartą rano są czasem dla mnie zbyt trudne). A u Heroda pewnie było jeszcze weselej... Kiedy już emocje sięgają zenitu, kiedy podniecenie trunkami i wygibasami tancerki rozgrzewa gości do czerwoności, padają słowa, które już za chwilę staną się źródłem konsternacji i bolesnego przebudzenia. Proś o co chcesz...
I w tym momencie los Jana właściwie został przypieczętowany. Dziewczę pędzi do mamuni, bo sama nie ma pomysłu na wielkość nagrody za potrząsanie swoim brzuchem. Mamunia natomiast dostrzegła szansę. Tym razem Salome nie dostanie nowych błyskotek, wielbłąda, czy wycieczki do Dubaju. Nie dostanie nawet połowy królestwa. Poproś o głowę. Głowę Jana Chrzciciela... Natychmiast. Na misie... Ot rodzinka... Perwersyjna dosyć... A Herod dba o swoją reputację. On nie łamie danego słowa... Jedna głowa ścięta. Jutro nikt o tym nie będzie pamiętać. A szczęście rodzinne będzie trwało dalej...
Wybaczcie ten ironiczny ton... Ale złość na ludzką głupotę i nieodpowiedzialność dziś mnie zalały. Złość na wyuzdanie bawiącego się świata, w którym śmierć zbiera swoje żniwo właśnie częstokroć w kontekście zabawy. Złość na to, że czasem (wybaczcie) "wirujący tyłek" staje się ważniejszy, niż ludzkie życie. Złość na lekceważenie konsekwencji swojego działania i na dopuszczenie się do stanu, w którym zamiast rozumu działa alkohol, czy narkotyk... Zamroczony wzrok współczesnego świata, który nie widzi wartości w tym, co nie jest "imprezą", "szałem", "funem". Przesadzam? Chciałbym... Obawiam się jednak, że jest w tym więcej niż ziarno prawdy...
Jedyna nadzieją w tych, którzy przychodzą po ciało Jana Chrzciciela. Oni go "pomszczą". W jaki sposób? Ano do końca świata będzie wybrzmiewać jego głos - nie wolno ci żyć z żoną swego brata. A to tylko jedno z praw. Wielu praw, które pochodzą od Boga i są konieczne, abyśmy zachowali człowieczeństwo... Dzięki Najwyższemu, kiedy jedne usta są zamykane, to otwierają się następne. Prawdy bowiem nie można zabić. Można jej zaprzeczać, zakrzykiwać, ale nie można zabić...
Witam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńniestety jest więcej "ziaren prawdy", własny egoizm i chęć zadawalania siebie kierują ludźmi. Najgorzej, że egoizm i psychologia własnego szczęścia szybciej się rozwija niż "mściciele" Jana Chrzciciela
Bardzo dobry tekst pozdrawiam Czarek
"złość na... i na... i na... dziś mnie zalały" ..."pomszczą"...
OdpowiedzUsuń...ciekawe co czuł Jan Chrzciciel...?
w celi śmierci... miał powody... ale mam nadzieję, że chociaż on... że jednak nie złość... chcę mieć tę nadzieję...
"Zamroczony wzrok współczesnego świata" ...może to mniej lub bardziej uświadomione... wołanie o pomoc, rozpaczliwa tęsknota za prawdziwą Miłością i pewnie nieraz ślepe, chaotyczne czy dramatyczne w skutkach próby zagłuszania tej tęsknoty lub znieczulenia bolesnej rany jej niespełnienia... Złość na... oddziela, dystansuje, osądza... zwiększa się jeszcze bardziej przepaść ... ironia/pogarda -budzi gniew, bunt, u i tak już agresywnie nastawionych zagubionych. Tylko cierpliwa miłość może cokolwiek pomóc... nieraz pewnie bardzo cierpliwa... niesamowicie cierpliwa... gotowa spokojnie znieść wiele… To najpierw dziwi i otrzeźwia nieco z "zamroczenia", potem buduje zaufanie, łagodzi agresje, daje poczucie stałości, bezpieczeństwa i ostatecznie skłania do szukania źródła tej prawdziwej Miłości.
OdpowiedzUsuńDługie lata nie mogłam uwierzyć, w powtarzane mi twierdzenie, że - "widać niektórzy są powołani tylko do białych owiec" ale może i tak jest... tzw. trudne środowiska, patologiczne, bywają naprawdę trudne i grzeszne... wchodzenie w nie jeśli się naprawdę nie chce, nie ma wiary w tych ludzi i tylko mówienie o miłości Boga, chyba nie ma sensu...