środa, 13 listopada 2013

zwolnij...


zdj:flickr/Cinzia A. Rizzo/fataetoile/Lic CC
Mili Moi...
Dziś na mieście akcja z cyklu "ulubione". Podchodzi młode dziewczę popołudniową godziną i pyta mnie gdzie idę? Ja na to zgodnie z prawdą, że na uczelnię... Na co ona, że pewnie nie będę miał chwili, żeby ją wyspowiadać... Na co ja, że po to mnie święcili, żebym takie chwile miał... Zawsze. Ile mam radości, kiedy ludzie okazują się tak odważni i wiedząc do czego służy ksiądz, nie wahają się go prosić o posługę wszędzie i zawsze. Nie ma znaczenia czas i miejsce. Znaczenie ma tylko łaska, którą Chrystus chce okazywać nieustannie, każdemu. A jeśli mogę w tym wydarzeniu uczestniczyć, to jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwy. Po kilku chwilach więc dziewczę rozgrzeszone poszło dalej, a ja radość z tego faktu celebruję do tej chwili. Jestem Panu Bogu wdzięczny...

A wdzięczność trochę jednak spowalnia w życiu. Może to nie bez znaczenia w naszych pędzących czasach. Wdzięczność spowalnia... Kiedy dziś patrzę na tego jedynego z dziesięciu trędowatych, który wraca i dziękuję, to myślę sobie, że pozostali już zaczęli żyć pełnią życia. Mieli prawo... Przecież tak długo na to czekali. Tyle spraw do zobaczenia, doświadczenia, przeżycia. Nie można czekać ani chwili. Może to zrozumieć pewnie tylko ktoś, kto doświadczył odrzucenia, całkowitego wystawienia poza społeczny nawias. Kiedy nadarza się okazja powrotu, nie można tracić ani chwili, bo taka okazja może się nie powtórzyć. Więc idą w życie ci, którzy jeszcze przed chwilą zanurzeni byli w śmierć. Nic się nie liczy, nic nie jest ważniejsze w tej chwili od życia, do którego zostali przywróceni. A jeden uznał, że jednak jest coś ważniejszego - uznać Autora, oddać chwałę Bogu. Nic nie znaczyło, że to Samarytanin, nie ważne było, że dla niego rozumienie Boga było trochę inne, niż dla pobożnego Żyda. On wiedział komu zawdzięcza życie. I zanim poszedł je smakować, przyszedł najpierw podziękować. Został o krok w tyle, nie rozpoczął tak dynamicznie jak pozostałych dziewięciu. Wdzięczność spowalnia... Ale Samarytanin nic na tym nie stracił. Co więcej - zyskał. Co takiego? Zrozumienie... On zrozumiał dlaczego stało się to, co się stało. Twoja wiara cię uzdrowiła. On już wie jak sobie radzić w innych, trudnych sytuacjach swojego życia, on już wie, gdzie zawsze znajdzie lekarstwo. Pozostałych dziewięciu w swoim pośpiechu tego już nie usłyszało... Może więc warto zwolnić... Z wdzięczności...

3 komentarze:

  1. Nigdy nie zwróciłabym uwagi na takie ujęcie wdzięczności w tym Słowie. Dziękuję za nie, bo daje mi dużo do myślenia, by zwolnić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem nawet w kościele jak się podejdzie do konfesjonału można dostać opieprz, że zostało tylko 8 minut (całe 8 minut!) do mszy świętej, i że ksiądz teraz nie ma czasu: wykrzyczane, i to tak bardzo...niegrzecznie, że łzy same napływają do oczu. Tak, niestety mam takie doświadczenie. Dobrze, że jednak są kapłani, którzy są tacy jakich sobie zawsze chcę wyobrażać - dla ludzi :)
    Pax, dobrej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. browncharacter tez mialam takie doswiadczenie z spowiedzia ks wyszedl z konfesjonalu i zaczal krzyczec na mnie na caly kosciol a ja z swoja osobowoscia zaczelam mu tez i jednak wrocil do konfesjonalu i mnie wyspowiadaj, dziwna sytuacja
    Bardzo mnie to cieszy ze Ksiadz jest zadowolony z takich akcji spowiadania w niespodziewanym miejscu i czasie :)

    OdpowiedzUsuń