(Mt 5, 13-16)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli
sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na
wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się
ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod
korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niech
wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i
chwalili Ojca waszego, który jest w niebie".
Mili Moi…
Ach, jakże ja się już stęskniłem
za swoim mieszkankiem… Dwa tygodnie w podróży, to nawet jak dla mnie całkiem
sporo… Moje łóżeczko, mój fotel, moje książki… Choć na chwilę… Chwila to
rzeczywiście krótka, bo wczoraj wróciłem z Kazimierza Dolnego (i mam jedną smutną refleksję po podróży busem do Warszawy – rodacy, myjcie się; spożywajcie mniej
alkoholu; a już na pewno nie zagryzajcie go czosnkiem – w busie było zaledwie
kilka osób, ale przypłaciłem to ciężkim bólem głowy), a dziś już pomoc w jednej
z podpoznańskich parafii, w Kamionkach…
No, ale niedzielny wieczór…
To już będzie czas radości z odzyskanej stabilizacji wewnątrzmieszkaniowej…
Może na tę noc… Bo jutro kurs do radia. Powrót we wtorek wieczorem… I nadzieja
na kilka dni w Poznaniu. Ale wypoczynku nie będzie… Wszak kiedyś spowiadać trzeba
„moich braci grzeszników”. Cudownie, że jest robota… Że ktoś chce mnie słuchać…
Że ktoś chce korzystać z mojej posługi…
Dziś Słowo o soli i
świetle… Ile granic stawiamy Panu Bogu w codzienności? Mówimy Mu – dotąd, nie
dalej, tu już chcę mieć „swoje życie”… A żeby komukolwiek przekazać smak, trzeba
najpierw samemu być słonym… Żeby ktoś mógł skorzystać z mojego światła, sam
musze najpierw płonąć… Stojąc dziś naprzeciw wielu ludzi, głosząc im na ten
temat, myślałem sobie – Boże, jak byłoby cudownie, gdybyśmy wszyscy w tym
kościele przejęli się tą Ewangelią… Przecież od jutra choćby ten kawałek
podpoznańskiego świata mógłby wyglądać zupełnie inaczej… Patrzyłem na
zainteresowane twarze… Na obojętne twarze… Na znudzone twarze… Na twarze bez
żadnego wyrazu… A w sercu wołałem do Ducha… Tchnij na martwe kości… Wprowadź
życie w tych pobitych przez życie i jego sprawy… Daj im wiarę – że to możliwe,
że to sensowne, że to warte ich zachodu, że to zbawienne… Daj im Ewangelię Żywą…
Sól i światło jest w nas –
tylko po co??? Po co nam one???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz