Photo by Greg Rakozy on Unsplash
(Łk 6,39-42)
Jezus opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić
niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela.
Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to
widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak
możesz mówić swemu bratu: "Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w
twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw
belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego
brata”.
Mili Moi…
Wczoraj wróciłem z
rekolekcji. Odświeżony duchowo? Pewnie tak, choć nie sięgnąłbym po to słowo
opisując to, co się wydarzyło. Kiedy czytałem przed wyjazdem Księgi Machabejskie, myślałem sobie – co my tam będziemy medytować? Krew się leje
szerokim strumieniem, gwałt, wojna, ruina… Jaka tam dobra nowina jest ukryta?
Ale z dużym zaskoczeniem, właściwie od pierwszego dnia, zacząłem zauważać, jak
bardzo to Słowo mnie dotyka. Pan Bóg zaczął ze mną realizować swoje sprawy, które
od początku rodziły we mnie duże napięcie. Wiedziałem, że pewne tematy się
pojawią, bo ich zapowiedzi miałem już w codziennych medytacjach, ale kiedy
zobaczyłem je w całej ich rozległości, to doświadczyłem ogromnego zmęczenia
samym sobą i wielu trudnych uczuć. Pan Bóg przeszedł ze mną przez moje lęki,
przez sytuacje z mojego życia, których nie rozumiem, przez moje życie zakonne i
jego radykalizm, który się ostatnimi laty znacząco stępił.
Ale tak naprawdę
najbardziej znaczący był ostatni dzień. Wówczas przyszła ulga i wielki pokój.
Otóż wybrzmiały słowa, które dla mnie stają się mottem tych rekolekcji – istotą
wszelkiego bałwochwalstwa jest postawienie siebie w centrum. I to chyba jakoś diagnozuje mnie samego w
ostatnim czasie. Zacząłem szukać woli Bożej w tym, co ja czuje, co mi się podoba,
co mi się wydaje. Postawiłem wszystko na głowie. I stąd, kręcąc się nieustannie
wokół siebie, doznałem ogromnego zmęczenia. A Pan Bóg zaproponował mi delikatnie
– a może byśmy się tak zamienili miejscami? Ja zajmę pierwsze miejsce, a ty drugie.
Co ty na to? Przyjąłem tę propozycję z niewypowiedziana ulgą. A jak tę moją
decyzje wyrazić? Ano w życia zakonnym to jest genialnie proste. Święty Franciszek
w Regule zapisał nam - Bracia podwładni powinni pamiętać, że dla Boga wyrzekli
się własnej woli (Rozdział X). A święty Maksymilian mawiał, że w Zakonie z wolą
Bożą jest bardzo prosto – komunikują ją nam przełożeni. Nasza prowincja zakonna
stoi dziś u progu kapituły prowincjalnej, czyli tego zgromadzenia, które co
cztery lata rewiduje nasze życie, dokonuje różnych poprawek i zmian, także
personalnych. Oddać się do dyspozycji przełożonych bez sugerowania tego, co
chcę, czy nie chcę; co mnie się wydaje lepsze; gdzie, według mnie jestem
bardziej przydatny – oto ideał, który ukazał mi Pan. Mam nadzieje, ze wystarczy
mi odwagi, aby go zrealizować.
A już dziś wieczorem rozpoczynamy
Krajowy Zjazd Animatorów Spotkań Małżeńskich. Dwa dni solidnej pracy w bardzo
dobrym towarzystwie. No i doczekać się nie mogę poniedziałku, bo to początek
mojego urlopu. A jego pierwsza część ma się realizować za Oceanem. Czekam więc „przebierając
nóżkami”.
Dzisiejsze Słowo wzywa
mnie do dziękczynienia za moje życie. Zdałem sobie po raz kolejny sprawę jak
doby jest Bóg, że dał mi szansę Go poznać i wciąż poznawać. Jaki ten świat
relacji z Nim jest fascynujący!!! Pomyślałem o tym choćby w kontekście
zakończonych rekolekcji. Jak wiele się wciąż o Nim dowiaduję! Ileż On jest w
stanie pokazać mi w przeciągu jednego tygodnia! Do jak różnych odkryć uzdolnić!
Z drugiej strony zobaczyłem
całą masę ludzi, którzy wciąż „stoją w progu”, nie mając odwagi pójść dalej,
nie widząc w tym większego sensu, nie znając Go i nie przewidując nawet jaki
jest cudowny! Jaka to ogromna odpowiedzialność, która spoczywa na tych, którzy już
choć trochę Go poznali! Fascynować Bogiem. Na każdym kroku, w każdej chwili,
przy każdej okazji. Nie ma czasu do stracenia. Bo dusze giną…
Za Oceanem juz wiedza i czekaja.
OdpowiedzUsuń