piątek, 27 czerwca 2025

spokój...


(Łk 15,3-7)
Jezus opowiedział faryzeuszom i uczonym w Piśmie następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła". Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”.

 

Mili Moi…
Wziął pasterz tę owcę na ramiona… To dziś mnie pochłonęło w medytacji. Ten gest, dotyk, który budzi najgłębszą pamięć. Wszak każdy z nas wyszedł z ręki Boga. Mamy w sobie, bardzo głęboko zapisany dotyk Jego rąk. Zapomniany często. Przysypany przez ogrom wrażeń tych przyjemnych, ale i bolesnych. Bywa, że wystarczy jeden gest, jedno słowo, żeby nam się przypomniało i żeby poczuć się bezpiecznie. Tysiące spotkań pośród codzienności. Wielu spotykanych to obolałe owce, które utraciły kierunek, poczucie bezpieczeństwa, sensu, pozwoliły sobą zawładnąć tysiącom lęków. A może jeszcze nie zauważyły… Może wciąż wydaje im się, że hasanie po zielonych łąkach eliminuje łzy i strach wszelaki. Czasem jeden gest – czuły, dobry, łagodny – przypomina o owczarni. Z której się wyszło (uciekło?) i do której zawsze można wrócić… Czasem z tym gestem przychodzi ciepło Pasterza, rytm Jego bijącego serca. A stąd już blisko do domu…

Kończę jutro rekolekcje dla dobrych Córek świętego Franciszka Serafickiego w Sandomierzu. Nikt mnie nie okradł i nie zamordował, co oznacza, że o. Mateusz robi dobrą robotę w tym najniebezpieczniejszym mieście w Polsce 😊 A poza tym… Pan jest dobry… Siostry mają wielki ogród, wiele miejsc do cichej medytacji, lektury, odpoczynku. To coś za czym tęskniłem. I znów dostałem w prezencie. To był dobry tydzień. „Przeprosiłem” się nawet z kijaszkami i znów zacząłem z nimi wędrować. Choć mam wnioski, których domyślałem się od dawna… Tylko rano – potem już trudno mi wystartować. Przyjdzie mi chyba wstawać o 4.00 żeby zdążyć ze wszystkim. Nie boję się tego. Byle uruchomić dobrą motywację i nabyć nieco cnoty wytrwałości.

Jutro świętujemy jubileusz pięćdziesięciolecia życia zakonnego trzech sióstr i sześćdziesięciolecia dwóch, pod wodzą biskupa. A zaraz potem ruszam do Polanicy Zdrój, gdzie w niedzielę wieczorem rozpoczynam rekolekcje dla dobrych sióstr Józefitek. Ale zanim będę do nich mówił, to najpierw pozwolę sobie na wsłuchanie się w Pana. Cały niedzielny dzień zamierzam bowiem przeżyć jako osobisty dzień skupienia. W kolejnym pięknym miejscu…

1 komentarz:

  1. Jakże Pasterz kocha te owce -opuszczające owczarnię,bładzące w ciemności - poobijane poranione na skutek wlasnych wyborów..

    Niepojęta miłość Pasterza--zawsze szukającego - ...jakże wielką łaską jest mieć tę swiadomosć-ze się jest tą zagubioną owcą ,potykajacą się potrzebujacą miłosiernych ramion Ojca-- anizeli owcą , ktora Pasterza nie potrzebuje..
    Oby nigdy nie znalezc się w groniec tych ,ktorzy pPasterza nie potrzebują...

    Dziękuję za zatrzymanie się nad tym fragmentem ewangelii i rozwazaniem..


    OdpowiedzUsuń