środa, 10 grudnia 2025

odpocznij...


(Mt 11,28-30)
Jezus przemówił tymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.

 

Mili Moi…
Nie wierzymy… Nie wierzymy, żeby przy Jezusie można było odpocząć. Przy ekranie, to i owszem. Bodźce. Coraz to nowe wrażenia. Obrazy i dźwięki. To kojarzy nam się z odpoczynkiem. Cisza kościoła nie bardzo. Kiedy już do niego wejdziemy i odmówimy wszystkie znane nam modlitwy, to nie bardzo wiemy co ze sobą zrobić, prawda? Ileż można oglądać znane detale architektoniczne? Ileż można zajmować się krytyką wystroju czy poziomem czystości? Odpoczynek? Nie, z pewnością nie tam.

Gdy tymczasem Jezus zapewnia, że to właśnie On ma patent na ukojenie naszych dusz. Tego, co najgłębiej w nas i co wpływa na całokształt życia. Zmęczone dusze… Czy nie to jest problem współczesności? Dbamy o ciało. Nawet o psychikę coraz skuteczniej. A duszom odpocząć nie dajemy.

Tego się trzeba nauczyć. O zdrowym żywieniu chętnie poczytamy. O emocjach i radzeniu sobie z nimi również. Ale o życiu duchowym? O owocnym spotkaniu z Bogiem? O adoracji, różańcu czy medytacji Słowa? Eeeee… Tu chyba już wszystko wiemy. Albo, po prostu – to zbyt nudne, mało przydatne, niewarte zachodu. Co innego terapia dźwiękiem, joga, oczyszczanie ze złej energii… Ot przejawy nowoczesności.

Ironizuję nieco, ale to z bezsilności chyba… Bo ani słowo Jezusa, ani słowo Jego Kościoła, nie jest wystarczające dla tak wielu. Również tych, którzy mówią o sobie, że są „wierzący”.

U mnie niedziela i poniedziałek to były dni głoszenia w Rzeczniowie – niedaleko Radomia. Gościnny i sympatyczny proboszcz, frekwencja spora. Kolejne dusze złowione dla Niepokalanej. A już jutro rozpoczynam rekolekcje w parafii świętych Franciszka i Hiacynty w Ostródzie. Tak nietypowo, od czwartku. Ale podobno taki zwyczaj i lud przyzwyczajony. Kończymy w sobotni wieczór i mam całą noc na przemieszczenie się do Dobrej pod Szczecinem, gdzie głoszę ostatnie w tym adwentowym sezonie i ostatnie w tym kalendarzowym roku rekolekcje. Potem jeszcze tylko wypad do Radia. I będzie można świętować… Choć z tym świętowaniem też bez przesady. Muszę „urodzić” rekolekcje dla sióstr zakonnych na przyszły rok. Zawsze robię to w okresie okołoświątecznym, bo po prostu jestem wówczas w domu. Dlatego teraz… Idę odpocząć do Jezusa. W kaplicy najlepiej nabiera się sił do pracy…



czwartek, 4 grudnia 2025

dom...


(Mt 7,21.24-27)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki”.

 

Mili Moi…
Dziś myślę jakie obszary mojego życia są wciąż zamknięte przed Słowem Bożym. Oczywiście chciałbym, żeby wszystko, co we mnie, było nim oświetlone. Ale dobrze wiem, że tak nie jest. Jak wielu z Was, tak i ja mam swoje tematy, w których „dyskutuję” z Panem, odkładam nawrócenie, albo po prostu użalam się nad sobą. A czasu coraz mniej… Umyka wciąż jakby szybciej.

Ten obraz budowy ma dla mnie znaczenie o tyle, że często wracam do domu. Dziękuję dziś Bogu, że go mam. Że jest w nim ciepło, mam fotel i lampę, że w nim odpoczywam. Wczoraj zaś, jadąc rekolekcji w Złotnikach, długo dziękowałem za wolność, swobodę przemieszczania się. Stało się bowiem tak, że nieopatrznie wszedłem kilka dni temu do księgarni. Wiem, że nie wolno mi tego robić😊 Ale trzy nowe książki z niej wyniosłem. I jedną już prawie przeczytałem. Wspomnienie z Nieludzkiej Ziemi, ze stepów Kazachstanu, na które przymusowo, przez Sowietów, został zesłany autor wraz ze swoją rodziną. Z wielkim wyczuciem napisane wspomnienie, z pewną zadumą nad dobrocią i życzliwą gościnnością prostych Kazachów, równie udręczonych przez ów zbrodniczy system, co książkowi bohaterowie. Czytanie z zapartym tchem.

Ale właśnie dlatego sporo myśli o tym, co jest dziś, o tak niezwykłych możliwościach. Dziś przy kawie zachwycaliśmy się krajobrazami z Bułgarii, zarejestrowanymi na jakimś przyrodniczym filmie. A przecież pamiętam czasy, kiedy gwoździem programu telewizji była transmisja obrad sejmu… Matko, jak wiele i jak szybko się zmieniło…

Rekolekcje w Złotnikach bardzo udane. Sądzę, że łowiliśmy jakieś „grube ryby”, bo przeciwności, drobne choć dotkliwe, pojawiły się szybko. W poniedziałek zniknęła ciepła woda – w nowoczesnej, nowo wybudowanej plebanii. We wtorek trzasnęło ogrzewanie w jednym z kościołów. Uśmiechałem się do siebie, bo choć miało to charakter pewnej uciążliwości, to jednak cóż to znaczy, kiedy człek pomyśli, że kolejnych sto osób zawierzyło swoje życie Maryi.

Dziś zaś 6827 dzień mojego kapłaństwa i dokładnie 21 lat od złożenia ślubów wieczystych w Zakonie Braci Mniejszych Konwentualnych. Dwadzieścia jeden lat temu powiedziałem Bogu tak na zawsze, na wieki… To ma swój ciężar. I modlę się, żebym nigdy nie cofnął danego Mu słowa. Ludzka głupota bowiem jest groźna dla każdego, kto mieni się człowiekiem. Oby Pan nas zachował…

piątek, 28 listopada 2025

wiosna...


(Łk 21,29-33)
Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść: „Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”.

 

Mili Moi…
Bardzo dużo nadziei czytam w dzisiejszym Słowie. Pąki zapowiadające wiosnę – już za nimi tęsknię. Tym bardziej, że śnieg przykrył nas grubą warstwą w minionych dniach. Dostrzegam piękno tej chwili i tego czasu. Ale jednak wiosna… Zawsze przedmiotem tęsknoty.

Ale dziś też myśl o rozpoznawaniu znaków czasu… O pewnej refleksyjności, która skłania do łączenia faktów, do ich interpretacji. Dla mnie jednym z niewątpliwych znaków czasu jest głód Słowa. To, co się dzieje z moim kalendarzem, zdumiewa mnie samego. Widzę zmianę – kiedyś zapytywano o rekolekcje z rocznym wyprzedzeniem. Dziś już z dwu- trzyletnim. Terminów mam coraz więcej, ufam że i sił Bóg nie poskąpi. Skądinąd On jest niezwykły… Kawał życia marzyłem, żeby głosić Słowo i dziś mogę to robić w sposób nieskrępowany. Daje mi to dużo radości.

Pewnie, że ma to swoje koszty. Ale co ich nie ma? Jakie dobro dzieje się ot tak, bez zaangażowania sił i zwyczajnego zmęczenia? Ufam, że to moje ma sens. Najgłębszy, bo przyczynia się do zbawienia. Wymaga to ode mnie wiele, ale to raczej powód do dumy i chluby, że moje skromne siły Pan tak łaskawie pomnaża.

Miniony tydzień spędziłem w domu. To długo jak na mnie. Ale z przyjemnością nabierałem sił przed Adwentem i dałem nieco odpocząć mojej głowie. Wprawdzie przeczytałem dokument „Congregavit nos in unum Christi amor” z 1994 roku, poświęcony życiu braterskiemu. Poczyniłem z niego cały wykład, bo w miniony czwartek miałem go wygłosić siostrom Klaryskom w Słupsku. Ale śnieg pokrzyżował nasze plany, bo było tu naprawdę „zimowo”.

Jutro już ruszam na pierwsze rekolekcje adwentowe. Oczywiście z Maryją – to jakoś szczególnie Jej czas. Rozpoczynam w Złotnikach pod Poznaniem. A poniżej załączam uaktualnioną listę moich zajęć. Życzliwych proszę o jedno „Zdrowaś”, żebym podołał…


No to do dzieła :)

30.11 – 03.12.2025 – (I Niedz. Adwentu) – Rekolekcje Maryjne - Złotniki

7-8.12.2025 – (II Niedz. Adwentu) - Rekolekcje Maryjne – Rzeczniów k. Iłży

11-13.12.2025 – Rekolekcje Maryjne – Ostróda – par. Franciszka i Hiacynty

14-17.12.2025 (III Niedz. Adwentu) – Rekolekcje Maryjne – Dobra Szczecińska

 

Rok 2026

07-16.01.2026 – rekolekcje zakonne – ss. Józefitki – Radna Góra

17.01.2026 – wykłady Niepokalanów – Kolbianum

29.01-01.02.2026 - rekolekcje dla małżeństw – Pratulin

02-08.02.2026 – rekolekcje zakonne – ss. Franciszkanki Rodziny Maryi - Częstochowa

09-14.02.2026 – rekolekcje zakonne – ss Bernardynki – Wieluń

15-18.02.2026 – rekolekcje przedwielkopostne – Poznań OFM Conv

18-20.02.2026 – skupienie dla junioratu – ss. Franciszkanki Rodziny Maryi - Poznań

22-25.02.2026 (I Niedz. WP) – rekolekcje wielkopostne – par. św. Maksymiliana – Strzebielino

26-27.02.2025 – par. św. Andrzeja Boboli – Kamionka k. Starogardu Gdańskiego

28.02-07.03.2026 (II Niedz. WP) – rekolekcje zakonne – ss. Pallotynki - Warszawa

08-11.03.2026 (III Niedz. WP) – renowacja misji świętych – par. św. Moniki - Poznań

15-20.03.2026 (IV Niedz. WP) – rekolekcje wielkopostne – Polska Misja Katolicka – Eindhoven/Holandia

22-26.03.2026 (V Niedz. WP) – Polska Misja Katolicka – Duisburg

29.03-1.04.2026 (Palmowa) – rekolekcje wielkopostne – par. św. Antoniego – Smażyno

06-12.04.2026 – rekolekcje zakonne – ss. Służebniczki – Cherry Hill, NJ - USA

17-19.04.2026 – Rekolekcje Narodowe dla Wojowników Maryi – Bridgeport, CT – USA

09-18.05.2026 – rekolekcje zakonne – ss. Klaryski – Miedniewice

19-26.05.2026 – rekolekcje zakonne OFM Cap – Krynica Morska

08-13.06.2025 – Kapituła duchowa

21-27.06.2025 – rekolekcje zakonne – Córki św. Franciszka - Sandomierz

1-8.07.2026 – rekolekcje zakonne ss. Franciszkanki Rodziny Maryi – Szamotuły

17-26.07.2026 – Nowenna przed św. Kingą – Stary Sącz

9-10.08.2026 – przygotowanie do odpustu – par. św. Maksymiliana - Toruń

15-21.08.2025 – rekolekcje zakonne – Córki św. Franciszka - Sandomierz

22-30.08.2026 – Tydzień Maryjny – Sanktuarium MB Pocieszenia - Szamotuły

27.09-4.10.2026 – Misje Święte – Sanktuarium MB Nieustającej Pomocy – Franciszkanie Radziejów

06-13.10.2026 – Rekolekcje zakonne – OFM Cap – Krynica Morska

23-25.10.2026 – weekend formacyjny – ss. Serafitki - Hałcnów

07-14.11.2026 – rekolekcje zakonne – ss. Honoratki – Częstochowa

15.11.2026 – Niedziela Maryjna – Poznań OFM Conv

29.11. – 02.12.2026 – rekolekcje adwentowe – Par Niepokalanego Poczęcia NMP – Poznań (werbiści)

06-09.2026 – rekolekcje adwentowe – OFM Cap – Lublin Poczekajka

10-12.12.2026 – rekolekcje Maryjne (2) – par. św. Piotra - Herning, Dania

20-23.12.2026 – rekolekcje adwentowe – Groningen, Holandia

 

Rok 2027

25-30.01.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Bernardynki - Łódź

14-17.02.2027 – (I Niedz. WP) – rekolekcje wielkopostne – par. św. Stanisława Kostki – Strzelce Górne

21-24.02.2027 (II Niedz. WP) – rekolekcje wielkopostne – par. św. Krzysztofa – Godowa

28,02-3.03.2027 (III Niedz. WP) – rekolekcje wielkopostne - Tyrowo

7-10.03.2027 (IV Niedz. WP) – rekolekcje wielkopostne – par. św. Anny - Smardzewice

14-17.03.2027 (V Niedz. WP) – rekolekcje wielkopostne – par. św. Urszuli – Gdynia Chwarzno

11-18. 04.2027 – Misje Święte – par. św. Maksymiliana - Słupsk

25.04-01.05.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Imienia Jezus – Krynica Morska

13-19.06.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Imienia Jezus - Łomianki

3-10.07.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Honoratki – Łódź

16-23.07.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Serafitki - Hałcnów

26.07-01.08.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Imienia Jezus – Zakroczym

03-09.08.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Imienia Jezus - Warszawa

19-22.08.2027 – rekolekcje Maryjne – wspólnota Galilea – Obra k. Poznania

27-29.08.2027 – rekolekcje dla młodzieży – ss. Urszulanki - Pniewy

12-19.09.2027 – Misje Parafialne – par. św. Rafała Kalinowskiego – Murowaniec

20-26.09.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Imienia Jezus - Częstochowa

6-13.11.2027 – rekolekcje zakonne – ss. Honoratki – Częstochowa

15-17.11.2027 – rekolekcje Maryjne przed MB Ostrobramskiej – Gdańsk OFM Conv

5-8.12.2027 – rekolekcje adwentowe – par. św. Jadwigi – Radzice Duże

12-14.12.2027 – rekolekcje adwentowe - Niepokalanów

 

Rok 2028

14-20.01.2028 – rekolekcje zakonne – ss. Serafitki – Poznań

29.04 – 06.05.2028 – rekolekcje zakonne – ss. Serafitki - Hałcnów

V Niedziela WP – rekolekcje wielkopostne  - Chojnik k. Morąga

21-28.05.2028 – Misje Święte – par. św. Wojciecha - Prabuty

piątek, 14 listopada 2025

bo...


(Łk 17,26-37)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi. W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona”. Pytali Go: „Gdzie, Panie?” On im odpowiedział: „Gdzie jest padlina, tam się zgromadzą i sępy”.

 

Mili Moi…
Bardzo często myślę o sensie, kierunku, celu mojego życia. Wciąż inspirowany Ewangelią, zastanawiam się czy skupiam się na rzeczach właściwych, czy wystarczająco czasu i energii poświęcam sprawom Bożym, czy rzeczywiście nie absorbują mnie nadmiernie sprawy całkowicie drugorzędne. Ale poza inspiracjami ewangelicznymi, bardzo często obserwowanie ludzi przyczynia się do tego mojego namysłu. Ciągły pęd i popadanie w skrajności. Z jednej strony harówka od rana do nocy, z drugiej niekontrolowany hedonizm, przyjemność posunięta aż do obrzydzenia. I powtórka… Po jakimś wielkim kole skrajności. Jakby nie było nic pośrodku. A jeśli jest, to dominantą bywa takie zmęczenie, że już nic innego, jak tylko spać. 

Oczywiście nieco przejaskrawiam. Ale to „zaprogramowanie” na swoje sprawy, bywa, że zamyka oczy na cokolwiek innego, na sprawy tego drugiego. Aż nadchodzi „potop”. To nie musi być kataklizm niszczący wszystko. Wystarczy coś, co podmyje fundamenty życia, co zaburzy cykle codzienności, co wybije z rytmu znanych, choć często nienawidzonych schematów. Trochę jak ze śniegiem w USA. Kierowcami Amerykanie są raczej słabymi, opon na zimę się nie wymienia. Kiedy więc zaczyna padać śnieg, zatrzymują się (cudownie jeśli na poboczu autostrady, bo widziałem i takich, którzy stali po prostu na pasie) – trzeba przeczekać, nie można jechać. Polakowi w takiej sytuacji „drżą nerki”, a usta same układają się do litanii „błogosławieństw”. 

Ale nic śmiesznego, kiedy dotyczy to ważnych spraw w życiu. Dusza nieśmiertelna kołacze się w ciele, woła o należne jej zainteresowanie i… nic. Bo praca, Bo życie. Bo sprzedawanie. Bo kupowanie. Bo ożenek. Bo… Nasza niefrasobliwość domaga się wprost korekty ze strony Boga, żebyśmy nie zginęli na wieki. Perswazja nie działa. Język cierpienia? Bywa lepiej rozumiany… Ale już także nie przez wszystkich… Staje się językiem coraz bardziej „obcym”. 

A ja głoszę trzydniowe rekolekcje Maryjne w Gdańsku, w naszym, franciszkańskim kościele, a w zasadzie w kaplicy świętej Anny, w której „króluje” obraz Matki Ostrobramskiej. To taki „mój dom”. Za czasów mojej młodości tu mieściło się nasze duszpasterstwo powołaniowe, tu przyjeżdżaliśmy na rekolekcje, przed „tą Matką” spędzaliśmy czas naszego dojrzewania. Dopiero dziś chyba potrafię to docenić i z radością do tych chwil, ale i do tego miejsca wracam… 

Korzystam z uroków wielkiego miasta, nieco spaceruję, ale również dopinam wykłady dla studentów mariologii w Niepokalanowie. W przyszłym tygodniu pozostałe osiem godzin o „Maryi w przepowiadaniu homilijnym” mam im nauką wypełnić, więc pracuję…

A wczoraj zadzwoniły Siostry Imienia Jezus i zamówiły… pięć serii rekolekcji dla nich w 2027 roku. Zapisałem i podziękowałem Matce Bożej, że wciąż ktoś chce słuchać o Jej Synu, a ja jestem tym, który może głosić…




piątek, 7 listopada 2025

dzieci tego świata...


(Łk 16,1-8)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: "Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą". Na to rządca rzekł sam do siebie: "Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu". Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: "Ile jesteś winien mojemu panu?" Ten odpowiedział: "Sto beczek oliwy". On mu rzekł: "Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt". Następnie pytał drugiego: "A ty ile jesteś winien?" Ten odrzekł: "Sto korców pszenicy". Mówi mu: "Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt" Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła”.

 

Mili Moi…
Jedna rzecz jest ważna w tej przypowieści i o niej cała sprawa – o zaangażowaniu w sprawy przyszłości. Świadomość, że od jego sprytu i wysiłku zależy dalsze życie, sprowokowała rządcę do skutecznych działań, aby o tę przyszłość zadbać. Uczciwie czy nie, wykazał się inicjatywą. Zresztą Jezus jakby nieco wydobywa na światło dzienne zasady rządzące w tym świecie. Bo przecież kontrahenci wspomnianego pana, chętnie wchodzą w nieuczciwy układ z rządcą – czyż nie okazja czyni złodzieja…? Aż chciałoby się zapytać – a pan by nie wziął, kiedy dają? Nie bądź pan świętszy od papieża… Oto oblicze świata, wystarczająco często spotykane, żeby uznać je za dominujące. Wielu z nas potrafi „robić fikołki” dla ziemskiego zysku, a jednocześnie być kompletnie biernymi jeśli chodzi o wieczność. Smutno trochę, bo to chyba znak, że nie rozpoznajemy tego, co naprawdę ważne…

Powoli dobiegają końca nasze zakonne rekolekcje… Już jutro wracam do Ostródy. Na kilka godzin wprawdzie, ale… Dwa wydarzenia z tego czasu stały się dla mnie znaczące i przemówiły wyraźniej nawet niż treści rekolekcyjnych nauk.

Jedna to rozmowa z zaprzyjaźnionym księdzem, który… tęskni za życiem zakonnym. A że znam go od lat i wiem, że jego tęsknota nie jest chwilowym kaprysem, to pomyślałem sobie, że ta właśnie rozmowa w tym czasie jest dla mnie przypomnieniem, że to, za czym on tęskni, ja dostałem zupełnie za darmo dwadzieścia pięć lat temu i mogę się tym codziennie cieszyć. Czy doceniam w sposób wystarczający? Czy zdaję sobie sprawę jak wielkim dobrem, Bożym darem jest moja konsekracja? Bardzo te treści do mnie dotarły w te dni…

Drugie wydarzenie, to… zawał. Ale jeszcze nie mój. Zawał mojego przyjaciela Macieja, z którym przygotowujemy audycje dla Radia Niepokalanów. Nieraz żartowaliśmy sobie, który z nas będzie pierwszy. I okazało się, że on. Żyjemy szybko, w dużym stresie, podejmując wiele zobowiązań. A zatrzymanie przychodzi nagle i gwałtownie. Na razie Maciej jest w szpitalu. Jego stan wydaje się być stabilny, choć lekarze mówią, że miał dużo szczęścia. Widać Pan chciał go na razie tylko nieco spowolnić… Tak czy owak, sporo myśli w tym temacie mnie naszło… O kruchości życia. O marnotrawieniu czasu. O dbałości o relacje. O motywacjach w posłudze. O bezgraniczności poświęcenia. I o wielu jeszcze innych sprawach…

Znaczące wydarzenia podczas rekolekcji 2025 roku… Oby Pan doprowadził mnie do ich właściwego rozumienia…

 

wtorek, 4 listopada 2025

cisza wokoło...


(Łk 14, 15-24)
Gdy Jezus siedział przy stole, jeden ze współbiesiadników rzekł do Niego: "Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w królestwie Bożym". Jezus mu odpowiedział: "Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i zaprosił wielu. Kiedy nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: „Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe”. Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu powiedzieć: „Kupiłem pole, muszę wyjść, aby je obejrzeć; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego”. Drugi rzekł: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego”. Jeszcze inny rzekł: „Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść”. Sługa powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz nakazał słudze: „Wyjdź co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych”. Sługa oznajmił: „Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest miejsce”. Na to pan rzekł do sługi: „Wyjdź na drogi i między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony. Albowiem powiadani wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej uczty”.

 

Mili Moi…
Uderza mnie w dzisiejszym słowie fakt, że ludzie odmawiający zapraszającemu, zajmują się bardzo potrzebnymi i wartościowymi rzeczami. Troska o swój dobytek, o relacje, o życie rodzinne – na wskroś są przecież pozytywne. A jednak nie czas na to… Paweł napisze nieco później - Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata (1Kor 7, 29-31).

Wszyscy skarżymy się na przyspieszenie – wszystko dzieje się szybciej, a my notujemy, że na wiele rzeczy nie mamy czasu, albo mamy go coraz mniej. Nie należy więc go marnować. A zaproszenie Boga jest wciąż aktualne – wybrzmiewa wciąż na nowo, tak samo głośno, tak samo wyraźnie, tak samo natarczywie. Drzwi wciąż są otwarte. W czym więc problem?

Może w tym, że my już nie potrafimy zrozumieć czym jest uczta. W epoce obfitości, przelewania się zakupów przez brzegi wózków, marnotrawienia jedzenia, nie potrafimy pojąc czym jest radość najedzenia się do syta, bo dla większości z nas to oczywista oczywistość. Słuchacze Jezusa tęsknili za tą Boża obfitością, bo było im znacznie trudniej zapełnić brzuch niż nam, współcześnie. Czekali więc na odmianę losu. A my czekamy na co? Co najwyżej na promocje – last minute, first minute… Kiedy ostatnio leciałem z USA, linie lotnicze szukały ochotników, którzy zrezygnują z lotu tego dnia, aby odbyć go w innym, bo, rzecz jasna, sprzedano więcej biletów niż jest miejsc w samolocie. Byli tacy, którzy mówili mi – bierz, ojcze, przecież to okazja, polecisz jutro, prawie za darmo (bo ochotnik dostaje sporą gratyfikacje finansową). Nie skorzystałem… Ale to są rzeczy, które zajmują i interesują wcale nie ubogich ludzi…

A Bóg ze swoją propozycją? Z zaproszeniem, które prowokuje do przemyślenia priorytetów w tym nieustannie skracającym się czasie? Jakie ma argumenty w garści?

W niedzielne południe wylądowałem w Warszawie. Pobyt w USA bardzo udany – trochę głosiłem, nieco odpoczywałem, spotkałem się z braćmi i wieloma życzliwymi ludźmi. Podróż powrotna? Chyba jedna z najlepszych w mojej historii. Wszystko szło gładko, bez kolejek, bardzo miła obsługa – dzięki za to Niepokalanej, z którą byłem w nieustannym kontakcie. Nie mogłem bowiem odprawić w niedzielę trzech, przewidywanych na ten dzień, Mszy Świętych z racji podróży, więc Różaniec posłużył mi za pomocne narzędzie, żeby wraz z Matka uwalniać dusze z czyśćca.

A już wczoraj rano przeskok do Krynicy Morskiej, gdzie rozpocząłem, jako organizator z ramienia naszej Prowincji zakonnej, ostatnie rekolekcje dla braci, w których zresztą sam biorę udział. Pierwsze miłe zaskoczenie jest takie, że rekolekcjonista przewidział temat – Pytania Boga i moje odpowiedzi. Będzie prowadził medytacje na podstawie pytań Jezusa… A ja w minionym roku właśnie ten temat podjąłem z siostrami zakonnymi, którym głosiłem. Dostaję więc niezwykła szansę, żeby samemu przejrzeć się w tych treściach, które proponowałem innym. Pan Bóg wie co robi…

Do soboty zatem Krynica. W sobotę skupienie dla wspólnot Żywego Różańca w Ostródzie, a w niedzielę – maryjna posługa w naszym kościele w Poznaniu. Na razie jednak słuchanie, cisza i powoli zasypiająca przyroda wokół…

piątek, 24 października 2025

widzisz?


(Łk 12, 54-59)
Jezus mówił do tłumów: "Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: „Deszcz idzie”. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: „Będzie upał”. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? Gdy idziesz do urzędu ze swym przeciwnikiem, staraj się w drodze dojść z nim do zgody, by cię nie pociągnął do sędziego; a sędzia przekazałby cię dozorcy, dozorca zaś wtrąciłby cię do więzienia. Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz ostatniego pieniążka". 

 

Mili Moi…
Dziś rano, na medytacji, powstało we mnie pytanie – czego nie widzę? Co mi umyka ze spraw ważnych dla mojego życia? I doszedłem do wniosku, że mogę się tego domyślać tylko wówczas, kiedy uświadomię sobie, co widzę, co jest dla mnie jakoś jasne. A widzę wielkie znaczenie i sensowność mojej posługi rekolekcyjnej w Polsce. Tak wiele zaproszeń, że coraz częściej musze odmawiać, bo nie mam miejsca w kalendarzu. Tak wiele serc, które są gotowe słuchać w świecie, w którym tak wielu sądzi, że znają się na wszystkim i nie potrzebują słuchać nikogo i niczego. Tak wiele radości z dzielenia się Jezusem. A z drugiej strony ciągłe drapanie w sercu – to za mało… Trzeba czegoś więcej. Trzeba jakoś inaczej – intensywniej, ofiarniej, w trudniejszych warunkach. Nie wiem jeszcze jakie jest źródło tych myśli, przyglądam się im… Bo może to tylko temperamentalna niezdolność do zatrzymania się w jednym miejscu. A może zły, który próbuje niweczyć Boże dzieła. A może sam Pan zaprasza w nowe obszary… Nie spieszę się. Nie muszę. Jeśli to On, z pewnością się o tym dowiem. Usłyszę – głośno i wyraźnie. Zobaczę – jasnym wzrokiem. Dziś nie widzę wyraźnie. Dziś zbieram różne znaki. Dziś tęsknię coraz głębiej za doskonałym wypełnieniem woli Bożej w moim życiu. Dziś coraz intensywniej tęsknię za Nim samym.

Czytam właśnie niewielką książkę o św. Małgorzacie z Kortony. Wielka grzesznica XIII wieku, która po nawrócenia oszalała z miłości dla Jezusa (tak pewnie diagnozowano by ją współcześnie – wówczas towarzyszono jej w ekstazach, a lud płacząc nawracał się). Kobieta, która pościła ekstremalnie usiłując skarcić swoje piękne ciało, które stało się dla niej drogą do wieloletniego grzechu, który zakończył się właściwie z gwałtowną śmiercią jej kochanka. Kobieta, która wybrała drogę upokorzenia – świadomego i szukanego, aby odpokutować pychę i przepych, w którym żyła przez dziewięć lat. Czytam i myślę sobie, jak chrześcijaństwo jest pojemne. Jak wiele sposobów przezywania wiary istnieje i są one miłe Bogu. Jak wiele historii ludzkich, a każda inna, bo Bóg jest kreatywny i twórczy w ich pisaniu. Ale wśród tego tłumu jedno powtarza się zawsze – pragnienie i konsekwencja w jego realizowaniu – ani kroku w tył. Chciałbym umieć się właśnie w ten sposób nawracać…

W poniedziałek rozpoczęliśmy kolejną turę rekolekcji zakonnych. Tym razem w Rowach, gdzie pojechałem, żeby powitać braci, rozliczyć dom itp. Wieczorem wyruszyłem do Warszawy, żeby nad ranem, zostawiwszy auto u dobrych sióstr franciszkanek, pojechać na lotnisko i wyfrunąć najpierw do Frankfurtu. Tam po czterech godzinach oczekiwania (bo oczywiście mój samolot do Newarku musiał być opóźniony) wyruszyliśmy w długi lot, który szczęśliwie właściwie niemal w całości przespałem. A tu? Radość z przebywania z braćmi, odwiedziny różnych, serdecznych ludzi. A jutro intensywny, kilkugodzinny dzień skupienia dla wszystkich zainteresowanych, przygotowujący do dobrego przeżycia listopadowych świąt związanych z życiem wiecznym.

Dziś też rozpoczyna się Nowenna za Dusze Czyśćcowe, do której odprawienia Was gorąco zachęcam. Ja w nią wchodzę. A znajdziecie ją na przykład tu  - https://cocgdansk.pl/index.php/modlitwy/nowenny/101-nowenna-za-dusze-czysccowe

środa, 15 października 2025

pokory...


(Łk 11, 42-46)
Jezus powiedział do faryzeuszów i uczonych w Prawie: "Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą". Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: "Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz". On odparł: "I wam, uczonym w Prawie, biada. Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie".

 

Mili Moi…
Jednak pycha… Ona ukrywa się wszędzie i potrzeba ogromnej czujności. Dziś Jezus jakby nacinał serca, aby ona mogła wypłynąć. W perspektywie bycia duchownym, bardzo o nią łatwo i bardzo trudno się z niej wyplątać. Bo przecież zwykle jest tak, że ksiądz to taki gość specjalny, na którego się czeka. Czy to w kontekście wizyty w domu, czy rekolekcji – zaproszony przez życzliwych ludzi z pewnością dostanie najważniejsze miejsce, będzie przygotowany znakomity posiłek, będzie słuchany, często chwalony, za coś mu podziękują, coś tam jeszcze czasem dostanie w prezencie. Dla wielu ludzi to wciąż ważny gość – mówimy rzecz jasna o jakichś relacjach – bliższych niż zdawkowe „Szczęść Boże” w drzwiach kościoła. I wśród wielu ludzi wzbudzamy wciąż duży szacunek, za który, bardzo szczerze, jestem ogromnie wdzięczny. Ale nie zawsze sobie z nim radzimy. Ja sam miewam z tym poważny problem. Bo człowiek przywyka do tego, co dobre i przyjemne. A zaraz po wyjściu z życzliwego miejsca, znajduje się w miejscu znacznie mniej życzliwym. W którym nikt nie okazuje mu szacunku, nikt go nie zauważa, a czasem wręcz wzbudza niechęć. I wówczas pojawia się burza… Jak to? Wobec mnie takie „skandaliczne” zachowanie? Wobec mnie???? 

A kimże ty jesteś? – aż chciałoby się zapytać. I dziś stawiam sobie to pytanie nad Słowem (zresztą ono często do mnie wraca). Kimże ja jestem? Czy fakt otrzymania zupełnie niezasłużonego daru, służba nim, owszem, ale przecież z ogromną radością i zaangażowaniem (i z nagrodą, którą jest dla mnie obcowanie z Bogiem) sprawia, że mam prawo uważać się za kogoś wyjątkowego? No nie, przecież to oczywiste… A jednak pycha czai się za drzwiami. Bo przecież ja jestem kapłanem, bo przecież ja tu jestem od nauczania, bo przecież ja wiem lepiej, bo przecież… Walka bywa straszna i nie zawsze wygrywam. Jedyną moją pociechą jest, paradoksalnie to, że mogę sobie przypominać swój własny grzech, swoją biedę, która mnie nieco pionizuje, trzeźwi i pozwala złapać dystans. A na mniej życzliwe środowiska spojrzeć życzliwie i z wdzięcznością nawet – bo na to wszystko zasłużyłem – na wzgardę, odrzucenie, przemoc… Tylko Jezus wziął to na siebie, a ja odczuwam zaledwie dalekie echa tego, co On wycierpiał… I takie jest życie – chwile pocieszenia przeplatają się z chwilami trudnych doświadczeń, a człowiek (ja sam) powinien pozostać tym, kim jest w oczach Bożych. To wystarczy…

Długo mnie tu nie było. Wybaczcie. Ale kilka szalonych tygodni za mną. Jeśli już była chwila na napisanie kilku słów, to zwykle brakowało już wówczas sił. Po powrocie z Krakowa (ach jaki to był cudowny czas – ten ruch, gwar, kolory – ale 10 dni w Krakowie wystarczy na dłuższą chwilę), nadszedł czas na nagrania radiowe… Udało nam się je szczęśliwie zrealizować w jeden dzień. Szczęśliwie i nieszczęśliwie, bo kumulacja pracy rodzi większą dyscyplinę, ale jeden dzień wyklucza chwilę przyjacielskiego relaksu podczas spaceru po Warszawie. Nie tym razem, ale może następnym… 

A potem? Holandia… Weekendowe rekolekcje maryjne. Nie pierwsze już zresztą w Eindhoven. Rok temu przyjąłem tam 350 osób do Rycerstwa. A w tym roku zechciało zawierzyć swoje życie Maryi kolejne 75. Wielka radość, choć i zmęczenie niemałe, bo ponad dwanaście godzin jazdy w jedną stronę. Wróciłem w poniedziałek, a we wtorek pierwsze wykłady w Niepokalanowie dla mariologicznego kursu doktoranckiego na temat – Maryja w przepowiadaniu homilijnym. Przygotowanie tego też kosztowało mnie niemało intelektualnego wysiłku. Cztery godziny za nami, a przed nami kolejne osiem, ale już w listopadzie. Nie jest to z pewnością moje ulubione miejsce i ambona zdecydowanie zwycięża z uniwersytecką katedrą w moim osobistym rankingu. Teraz zabieram się za sprawy domowe, żeby w poniedziałek móc pojechać do nadmorskich Rowów i rozpocząć drugą już serię zakonnych rekolekcji, za których organizację również ja odpowiadam, a we wtorek rano frunę do USA na dziesięć dni. Tam też, rzecz jasna, wygłoszę kilka „dni skupienia”, no i pooddycham innym powietrzem… No nie ma nudy…

niedziela, 28 września 2025

Kraków...


(Łk 16,19-31)
Jezus powiedział do faryzeuszów: ”Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: "Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu". Lecz Abraham odrzekł: "Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać". Tamten rzekł: "Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki". Lecz Abraham odparł: "Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają". Tamten odrzekł: "Nie, ojcze Abrahamie, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą". Odpowiedział mu: "Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”.

 

Mili Moi…
Ani bogactwo nie musi być przeszkodą w drodze do nieba, ani nędza nie staje się automatyczną przepustką. Potrzeba chyba jednak czegoś więcej. Otwarte oczy i wrażliwe serce, świadomość tego, że wokół mnie są inni ludzie, wobec których, z racji na wspólnotę w naszym człowieczeństwie, mam pewne obowiązki. I tu często zaczyna się odmierzanie z miarką – ile musze dać, żeby „załapać” się na niebo? A to znowu nie o tym… Bo miłość to nie kwestia obliczeń i nałożonych przymusowych kontrybucji. W miłości chyba nikt nie zakłada wariantu minimum… Czy to znaczy, że mam oddać wszystko i samemu zasiąść pod bramą jak żebrak? No i to kolejna właściwość naszej natury – natychmiast popadamy w skrajności. Tu też nie o tym mowa… A więc o czym? O tym, że budowanie murów wokół siebie skazuje człowieka na samotność. Bywa, że na wieczną samotność.

Na nic się bogaczowi zdało przypomnienie po śmierci, że są relacje… „Ojcze Abrahamie”… „Dom mojego ojca”… „Mam pięciu braci”… Śmierć utrwala życiowe postawy i wybory i nic nie można zmienić, choć z oczu spadają łuski i widać swoje błędy jak na dłoni. A nie można zmienić, bo dziś jest dzień wyboru i dziś mamy narzędzia, które pozwalają dokonać go świadomie i dobrowolnie. Dziś budujemy naszą wieczność. Z dziś ona wyrasta… Może więc warto rozpocząć od otwarcia oczu i dostrzeżenia innych, tych wokół mnie, biedaków wszelakich, którzy poranieni proszą o pomoc. Kłamcy, oszuści, wyłudzacze? Być może… Tym bardziej biedacy. Zranieni i koślawi w swoim człowieczeństwie, ale wciąż z duszą nieśmiertelna i z przygotowanym miejscem w domu Ojca… 

We wtorek wyjechałem ze Skaryszewa… Straszne miejsce 😊 Oczywiście dla mnie straszne – maleńkie miasteczko, gdzie największą atrakcją było wyjście na cmentarz. Śmiałem się, że z jego mieszkańcami jestem już po imieniu, bo trochę się przez te dni poznaliśmy. Siostry cudowne, dobre i troskliwe. Zadbały o mnie pod każdym względem. Poza różnymi wrażeniami wywiozłem stamtąd również… infekcję. Nie sposób tego uniknąć w zamkniętym środowisku rodziny, a wirus złowieszczo krążył i w konsekwencji „jesień zamieszkała i we mnie”. A przecież od wtorku jestem w Krakowie… Kondycyjnie jest średnio, bo przeziębienie daje mi się mocno weź znaki. Ale Kraków… Choćby „na czterech”, a przecież w domu nie będę siedział. Klasztor sióstr Klarysek jest w samym sercu miasta, więc mnóstwo ludzi, gwar i piękne otoczenie. Czyli wszystko, co lubię… Odżywam więc, choć widzę, że kilka dni mi wystarcza, a potem? Potem pojawia się to, co zawsze pojawia się wobec światowych spraw, a o czym Pan przekonał mnie już nie jeden raz – nuda. Więc bez nadmiernej ekscytacji przyjmuję te chwile, a jednocześnie muszę podejmować wysiłek intelektualny, co w sytuacji „walki o życie” (wszak tak chorują mężczyźni) nie jest wcale łatwe 😊.

środa, 17 września 2025

etapy życia...


23 Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! 24 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. 25 Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? 26 Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale oraz w chwale Ojca i świętych aniołów. Łk 9, 23-26

 

Mili Moi…
Dziś pomyślałem, że w odniesieniu do całej Ewangelii, ale szczególnie do tego jej fragmentu, prawdziwe są słowa, że łatwiej o nich mówić niż nimi żyć. Cały czas towarzyszy mi „napięcie powołanych”. Chcę wszystko oddać Jezusowi, być na każde Jego wezwanie, pójść tam, dokąd mnie pośle, nie marudząc i nie wybrzydzając. A zatem całkowicie, ostatecznie i nieodwołalnie. A z drugiej strony piszczy we mnie słaba natura – tyle chciałbym jeszcze przeżyć, zobaczyć, doświadczyć. Tak wiele laurów zdobyć i tak wiele spraw tego świata pozyskać. Gdy tymczasem – jaka korzyść z zyskania całego świata, jeśli dusza nie ocaleje, albo nawet po prostu poniesie szkodę?

Trudno to przyjąć, bo przecież mówimy sobie – czy to możliwe, żeby Bóg nie chciał naszego szczęścia? Ciągle te ograniczenia, człek chciałby pohasać po łąkach, a każą mu dźwigać krzyż… Niemożliwe… A może jest jednak tak, że nie do końca wierzymy w to, że nasze życie na ziemi jest tylko etapem. Ostatnim, ale jednak etapem, przed osiągnięciem ostatecznego szczęścia. Spróbujmy zobaczyć to w perspektywie życia prenatalnego. Gdybyśmy wówczas mieli świadomość, to pewnie niejeden z nas narzekałby – jak może istnieć kochający Bóg, który skazuje nas na trwanie w bezczynności przez dziewięć miesięcy, Pływamy w tych wodach i po co to wszystko? A On mógłby powiedzieć – dziecko, potrzebujesz tego, żeby wyrosły ci ręce i nogi, właściwie ukształtowało się serce i mózg, żebyś mógł wejść w kolejny etap i w pełni sił i świadomości go przeżyć. Być może dziś mówi do mnie podobnie – dziecko, nie możesz być wszędzie i robić wszystkiego, bo to ci nie posłuży musisz przygotować się do kolejnego etapu, tym razem ostatecznego i musimy zrobić wszystko, żebyś go osiągnął. Oto narzędzia…

No więc biorę je z pokorą i postaram się ich mądrze używać…

Po jednodniowym pobycie w Ostródzie, wyruszyłem w poniedziałek do Gdańska, gdzie przez dzień cały nagraliśmy 25 odcinków październikowych rekolekcji o świętym Franciszku. Wieczorem nie wiedziałem już jak się nazywam, ale za to efekt tej pracy stanie się niedługo dostępny dla wielu – za to chwała Najwyższemu!

We wtorek zaś dotarłem do Skaryszewa, gdzie rozpocząłem rekolekcje dla dobrych sióstr klarysek. Pierwsze obserwacje to gorliwość, radość, hiperżyczliwość i gotowość do słuchania. Świętowaliśmy dziś Stygmaty św. Ojca Franciszka - dlatego liturgia Słowa w naszym Zakonie nieco inna niż wszędzie. A ja, cóż, znów mam niemałe wyzwanie przed sobą. Kolejne małe miasteczko z kilkoma uliczkami. Z atrakcji mogę wymienić rynek i cmentarz. Ale może nie będzie to aż tak ważne. Siadam do wykładów, które rozpoczynam 14 października w Niepokalanowie, i do zajęć dla innych sióstr klarysek, którym mam opowiadać o dokumencie poświęconym życiu wspólnemu. Samo się to nie przygotuje, a zabrać się za to najwyższa pora…

wtorek, 9 września 2025

25


(Łk 6,12-19)
Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą. Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.

 

Mili Moi…
Dziś ta tajemnica wyboru staje mi bardzo mocno przed oczami… Dokładnie dwadzieścia pięć lat temu złożyłem moje pierwsze śluby zakonne. Wtedy na rok, ale przecież każdy z nas, składających je, był przekonany, że już na całe życie. Po kilku latach sześciu z nas (a jeśli dobrze pamiętam, nowicjat rozpoczynało nas 15) złożyło śluby wieczyste. W ciągu tych dwudziestu pięciu lat dwóch zdecydowało się porzucić Zakon i kapłaństwo. Dziś myślę o nich z wielkim smutkiem. Za to ci, którzy zostali, cieszą (mam nadzieję) Serce Jezusa. Michał, od lat pracujący w Ekwadorze, Krzysiek, od lat służący w Niemczech, Zbyszek, brat zakonny, pracujący aktualnie w Koszalinie, no i ja, Włóczykij.

Ogromną wdzięczność odczuwam wobec Pana za ten miniony czas. Choć stanąwszy dziś przed lustrem, pytam samego siebie – kiedy to się stało? Przecież dopiero z kołdrą i poduszką i trzema kartonami rzeczy stawiałem się w słoneczny, sierpniowy dzień w Darłówku, gdzie rozpoczynaliśmy naszą formację. A dziś?  Zmarszczki, sześć tabletek o poranku i jeszcze strasznie dużo apetytu na życie, który rozumiem jako gotowość do służby. Dziś w takiej formie, która została mi polecona. Ale co jeszcze przygotował Pan? Od początku mojej drogi czułem się wezwany na misje. Pisałem o tym we wszystkich, kolejnych podaniach. Czy to jeszcze kiedyś nastąpi? Tli się we mnie to pragnienie, mimo przeciwności, które podpowiadają – nie, nie myśl o tym, nie dasz rady, to zbyt skomplikowane. Dziś staję przed moim Panem w gotowości i mówię Mu – nadal Ty prowadzisz. Nic się nie zmieniło i nie chcę, żeby się cokolwiek zmieniło. Ty prowadzisz…

A ja w Nowym Mieście nad Pilicą głoszę Słowo dobrym Małym Siostrom Niepokalanego Serca Maryi. Nowe Miasto – miejscowi powtarzają, że ani nowe, ani miasto… Rzeczywiście, maleńkie miasteczko, z właściwą takim miejscom atmosferą. Dla mnie miejsce dość przerażające na dłużej niż na kilka dni 😊 Ale na szczęście mam co robić – rekolekcje o św. Franciszku i naszej duchowości nabierają ostatecznego kształtu. Po drugiej stronie ulicy Sanktuarium bł. Honorata Koźmińskiego z jego doczesnymi szczątkami. Jest gdzie się modlić i szukać inspiracji. A w wolnych chwilach odwiedzam malownicze, nadrzeczne rejony. Bóg jest dobry… Pozwala mi być w tak wielu cudownych miejscach. Jestem Mu niewypowiedzianie wdzięczny…

czwartek, 4 września 2025

dopóki nogi noszą...


(Łk 5,1-11)
Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret, zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębie i zarzuć sieci na połów”. A Szymon odpowiedział: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”. Skoro to uczynił, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na wspólników w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali: jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.

 

Mili Moi…
Nic nie idzie tak, jak powinno… Nie mieliście w życiu takich sytuacji? Kiedy już zrobiliście, co należało, ale przewidywany efekt nie następował, sukces nie nadchodził? Po co powtarzać coś jeszcze raz? Zwłaszcza jeśli tym razem już nawet zewnętrznych szans na sukces nie widać. Nic go nie wróży. A zatem, jeśli robimy coś jeszcze raz, to już raczej bez wiary w powodzenie, machinalnie, zrezygnowani i trochę „dla świętego spokoju”. Bo, albo ktoś prosi, albo sami chcemy mieć pewność, że wykorzystaliśmy rzeczywiście absolutnie wszystkie możliwości.

Może to jest dzisiejszy Piotr… Nie poszło. Ani ryby. Ani pieniądza. Tylko frustracja i zmęczenie. Pogłębiane jeszcze niewątpliwym sukcesem Jezusa. Ludzie to nie ryby. Nie On ich szuka. Oni sami Go znajdują. Pięknie byłoby, gdyby tak do łodzi Piotra ryby wskakiwały same. Pięknie, gdyby w jakiś zrozumiały sposób dawały mu znać – chcemy być w twojej łodzi, jesteś najlepszym rybakiem, ufamy ci i właśnie ciebie szukałyśmy. Ale przecież ryby takie nie są. Trzeba się wysilać, szukać ich, przechytrzyć czasem. Nocą żerują, dlatego rybak nie śpi. Nie zabija ich jednak i nie niszczy dla przyjemności. Jedynie po to, żeby samemu mógł żyć. Wszystko jest włączone w ten Boski obieg życia, zaplanowany przez Najwyższego.

Ale te refleksje mają pewnie mniejsze znaczenie, kiedy oczy się zamykają, a jeszcze trochę roboty do zrobienia, gdy tymczasem przychodzi dziwne polecenie Nauczyciela – wypłyń na połów. Co było dalej, dobrze wiemy. A zapowiedź z końca tej historii pokaże Piotrowi, że to, czego nauczył się na morzu, okaże się przydatne również w relacjach z ludźmi, których będzie trzeba szukać tu i ówdzie, ale wielu z nich przyjdzie samodzielnie – ze Wschodu i Zachodu – i powiedzą – chcemy znaleźć się w twojej sieci, w sieci Kościoła – bo to bezpieczne miejsce. Na to Piotr jednak jeszcze musi poczekać… Dziś ma tylko zrobić coś wbrew swojemu zmęczeniu, coś nielogicznego, coś ponad to, co robił zwykle. Dziś ma się odważyć i zaufać…

A u mnie… Urlop stał się już tylko wspomnieniem. Ostróda to zawsze nadrabianie zaległości. Wróciłem też do pisana rekolekcji internetowych o świętym Franciszku, bo jeszcze sporo przede mną pracy. Sycę się obecnością we własnym domu, bo za chwile znów migracja. Od soboty Nowe Miasto nad Pilicą i dobre siostry Honoratki, które będą mnie słuchać przez tydzień.

Co ciekawe, Pan kieruje moje kroki w jakieś nowe dla mnie obszary. Nie tylko rekolekcje, ale również wykłady… Niepokalanów przewidział dla mnie godziny na mariologicznych studiach doktoranckich, gdzie mam opowiadać o miejscu Maryi w kaznodziejstwie. Równolegle, w Instytucie Maryjnym mam opowiedzieć o roli Maryi w walce duchowej według tradycji franciszkańsko – kolbiańskiej. A dziś dobre siostry Klaryski ze Słupska poprosiły o cykl spotkań nad dokumentem o życiu konsekrowanym „Congragavit nos in unum Christi amor”. Oczywistym jest, że kolejna porcja lektur przede mną, a głowa będzie musiała pracować na jeszcze wyższych obrotach. Ale… Odpoczniemy w grobie… A teraz, dopóki nogi noszą…

środa, 27 sierpnia 2025

jestem...


(Mt 23, 27-32)
Jezus przemówił tymi słowami: "Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych oraz mówicie: „Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków”. Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Dopełnijcie i wy miary waszych przodków!"

 

Mili Moi…
Chyba nikt z nas nie lubi słowa „biada”. I choć nie jest ono w codziennym użyciu, to jednak chwarszczy nam w uszach i odsuwamy je od siebie jak najdalej. Z drugą częścią wypowiedzi Jezusa jest jakby łatwiej. Wszak nie budowaliśmy grobowców prorokom, więc to jakby nie o nas. Taka lokalna i ograniczona czasowo wypowiedź… Czy rzeczywiście? A nie chodzi tu zwyczajnie o stosunek do przeszłości, od której często i chętnie się odcinamy, jednocześnie doskonale powielając jej schematy? Czy nie sądzimy naiwnie, że gdyby to o nas chodziło, to my nigdy byśmy… Ewentualnie – my byśmy zupełnie inaczej (postąpili, zachowali się, zadziałali).  Zresztą dziś też… Wszystko byłoby inaczej, gdyby nie trudne czasy. Bo dawniej nie mieli (i tu następuje cała lista tych rzeczy, spraw zagrożeń, których to dawniej nie mieli). Mój Boże, jakie to proste tłumaczenie. Przy jednoczesnej pewności, że dawniej, to my byśmy im pokazali jak należy. Trudno mi uwierzyć, że tak naiwne myśli mogą rodzić się w tak doskonale wyedukowanych i dojrzałych, współczesnych głowach.

A może jednak są jakieś tajemnice serca, których nie znamy. W nas – nie w innych. Być może nie zaglądamy w te mroki grobowców, bo nas samych zaduch zniechęca i niszczy. Być może wolimy zawiesić jakiś kolejny, dekoracyjny obrazek i udawać, że wcale nie cuchnie. A kiedy już trudno udawać, bo ktoś zdecydował się nas zdemaskować, wówczas trzeba zakrzyknąć głośno – ale u innych cuchnie bardziej…! I krzyczymy… Byle się sobą nie zająć. Byle nie odkryć i nie uznać prawdy. Bo ta, być może, domagałaby się jakichś konkretnych ruchów, działań, zmian z naszej strony i z naszym udziałem. Więc lepiej nie. Bo człek ani czasu, ani energii na to nie ma. Niech więc już będzie tak, jak jest. A mogłoby być przecież inaczej…

Ja od poniedziałku łażę pod upalnym słońcem po Rzymie. Kilka dni urlopu, które spędzam w naszym gościnnym domu generalnym. Pan Jezus nie oszukiwał, kiedy mówił, że idąc za Nim zyskujemy wielu braci, domów i misek z zupą w tychże domach. Wietrzę umysł… Nie mam żadnej głębokiej myśli. Wszedłem w tryb intelektualnej oszczędności. Patrzę, słucham, chłonę. Ale nie analizuję i nie wnioskuję. Po prostu jestem. Do soboty w Itali..

poniedziałek, 18 sierpnia 2025

więcej...


(Mt 19, 16-22)
Pewien człowiek podszedł do Jezusa i zapytał: "Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?" Odpowiedział mu: "Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania". Zapytał Go: "Które?" Jezus odpowiedział: "Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego jak siebie samego". Odrzekł Mu młodzieniec: " Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?" Jezus mu odpowiedział: "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!" Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

 

Mili Moi…
Kiedy czytam słowo o bogatym młodzieńcu, zawsze odczuwam to drapanie w duszy – chcę czegoś więcej. Cały czas mam wrażenie, że w moim życiu za bardzo polegam na sobie. Bo tak wiele spraw potrafię ogarnąć, załatwić, kupić… A przecież nieustannie deklaruję Jezusowi, że ster mojego życia chcę oddać Jemu. Kiedy jednak przychodzi do konkretów… Jakiś pat. Mechanizmy działania, które biorą górę. Zanim zdążę się zastanowić już zrobiłem coś „jak zawsze”. I może nie jest to zrobione źle, ale z pewnością nie „doskonale”. A tego przecież pragnę ponad wszystko. Tak strasznie wolno dokonują się zmiany w sposobie myślenia. Czasem ogarnia mnie na to złość. Ale to pewnie też wymiar uczenia się pokory. Bo ta bezradność jest już uderzeniem w mechanizm – ja sobie sam poradzę, wymuszę na sobie to czy owo. Otóż nie da się. I choćbym się ugryzł w pępek, to nie jestem w stanie natychmiast myśleć i działać inaczej. Potrzeba długotrwałej pracy nad sobą i dojrzewania w Bożym świetle. A zatem wchodzę w ten dzień z nadzieją, że może jakiś maleńki element dziś zadziała lepiej.

Chwila oddechu… Miniony tydzień był bardzo intensywny, choć wydawało się, że przecież to tylko mikrorekolekcje… Ale zarówno w Toruniu, jak i w Szczecinie, włożyłem w moje działania sporo wysiłku. W Szczecinie może nawet więcej fizycznego, niż duchowo-intelektualnego. Odbyliśmy bowiem niedługą, dziewięciokilometrową pielgrzymkę do Binowa, kościoła filialnego, gdzie celebrowaliśmy odpust św. Maksymiliana. Niby dystans niewielki, ale teren dość trudny, więc dostałem w kość. Ale radość wielka bo około 120 osób zawierzyło się Niepokalanej. I dla takich chwil warto ponosić trud.

A to był już początek drugiej części mojego urlopu, którą przeżywam w rodzinnym Sztumie. Przewagą tego miejsca jest całkowita niezależność, nawet w wymiarze podstawowym – jem kiedy chcę i jeśli chcę itp. Mogę pobyć w ciszy i… Popracować. No niestety tego uniknąć nie zdołam. Rekolekcje o świętym Franciszku same się nie napiszą, a nagrania już z początkiem września, żeby mogły hulać w internecie od jego święta, czyli od 4 października. Ale obiecuję nie zaniedbywać spacerów i lektury wietrzącej zwoje mózgowe… A dokładnie za tydzień na kilka dni do Rzymu… Tam już nie będzie pracy. Tylko wchłanianie dźwięków i obrazów. Tam odpocznie duch.

poniedziałek, 11 sierpnia 2025

dzieje się...


 4 Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. 5 Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. 6 Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. 7 Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. 8 Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. 9 Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! 10 Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. J 15, 4-10

 

Mili Moi…
Wielka to rzecz zrozumieć, że bez Niego nic nie możemy uczynić. Zastanawiam się dziś czy jestem blisko tej łaski. Bo oczywiście w swej naiwności wciąż łapię się na myśleniu – ile to ja robię dla Jezusa, ile Mu oddaję… Jakbym to ja niemal był Jego dobrodziejem, a nie On moim… Dopiero w dni, takie jak dziś, kiedy zatrzymuję się na prawdzie, że bez Niego nie otworzyłbym oczu o poranku, a na ambonie nie wypowiedział ani jednego słowa (nie wspominając już o słowie sensownym). Budzi się we mnie coraz większe pragnienie bycia tylko dla Niego, działania w pełni dla Jego chwały – jeszcze bardziej, jeszcze mocniej… Ale już nie tak chaotycznie, nie „jak  młodziak”, ile raczej z tym bogactwem, które On mi już dał, reagując na każdy Jego gest, słowo, natchnienie. Być dla Niego nieustannie, zawsze, a nie tylko wówczas, kiedy mam siłę, kiedy jest jakaś okazją, kiedy ja zdecyduję… Nie… To On ma decydować… Myślę o świętej Klarze... Ona właśnie taka była - zawsze dla Pana... Na zawsze...

Dzieje się we mnie… Od czasu wizyty w Akicie, dzieje się we mnie… Przestrzeń, szerokość serca, słodycz Obecności, spokój z jakim to wszystko się dokonuje… Nie umiem jeszcze opisać, nie umiem ogarnąć. Stoję wobec tej łaski i czuję się taki szczęśliwy…

Zamieściłem Wam u góry piosenkę, którą dziś znalazłem „przypadkowo” szukając czegoś zupełnie innego. Bardzo mnie wzruszyła… Bardzo. Dziś po raz pierwszy poczułem… smutek z powodu kapłanów i osób konsekrowanych odchodzących od Jezusa. Do tej pory dominował gniew i złość. Dziś lejąc łzy na Koronce do Miłosierdzia pytałem Jezusa - jak to możliwe, że oni odeszli, jak mogli Cię zostawić??? Co piękniejszego i lepszego poza Tobą? Jak to jest możliwe??? Nie próbuję zrozumieć, chcę cierpieć razem z Tobą…

Od soboty przygotowuję parafię św. Maksymiliana w Toruniu do uroczystości odpustowej… Wczoraj siedem Mszy, a po nich niemal godzinne spotkanie z zainteresowanymi. Przyszło 25 osób. To duża radość. Dziś zakończenie, zawierzanie Maryi i… prośba proboszcza, aby znów za rok… Część Niepokalanej i chwała Najwyższemu Bogu…

A jeśli Pan pozwoli mi dziś dojechać do Sztumu, to spędzę tam jutro pierwszy dzień urlopu… A w środę pojadę do Szczecina. Tam też opowiadać o Niepokalanej i Jej Szaleńcu… A potem już tylko odpoczynek (no chyba, że coś „wyskoczy”).

niedziela, 3 sierpnia 2025

więzienie...


(Łk 12, 13-21)
Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: "Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem". Lecz On mu odpowiedział: "Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?" Powiedział też do nich: "Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia". I opowiedział im przypowieść: "Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, co przygotowałeś?" Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga".

 

Mili Moi…
Ja, moje, sobie – oto jedno z największych niebezpieczeństw wynikających z gromadzenia bogactw. Egoizm i egocentryzm, zamknięcie w sobie, traktowanie innych, jako potencjalnych konkurentów do tego, co jeszcze mógłbym zdobyć. Powiecie oczywiście – no ale przecież są szlachetni bogacze. W rzeczy samej… Dlatego Jezus nie umieszcza źródła niebezpieczeństwa w bogactwie, ale w człowieku, który potrafi stracić miarę. A nawet jeśli jej nie traci, to bardzo często nie potrafi być zadowolony z tego, co ma i wciąż oczekuje na coś więcej. Przyznam szczerze, że niewielu spotkałem ludzi, którzy szczerze cieszyli się swoim stanem posiadania (może to taka nasza polska przypadłość) – zwykle wszystkim jest bardzo źle i kryzys niszczy radość życia. Gdzie ten kryzys – myślę sobie – patrząc na ludzi, którzy dwa wózki jedzenia wywożą co sobotę ze sklepu. Boją się, że będą głodni? A może prawdziwie głodni, bo przecież i tacy żyją wokół nas, część z tego jedzenia znajdą na śmietniku. Będzie nienapoczęte…

A Pan wcale nie o pieniądzach…. Ale o wolności mówi nieustannie. Serce, które jest zniewolone, nie potrafi się cieszyć i nie znajdzie szczęścia. Będzie się obijać o „pocieszanki” i wyobrażać sobie za każdym razem, że to teraz, że już, że właśnie za tym rogiem czeka szczęście. A tam? Kolejne rozczarowanie. W efekcie? Brak wiary w możliwość bycia szczęśliwym. Gdy tymczasem problemem jest metoda – powtarzana i nieskuteczna. Wolność w Bogu, który daje tyle, ile potrzeba… Jaki to życiodajny oddech… 

Kończę powoli rekolekcje dla dobrych sióstr Franciszkanek w Częstochowie. We wtorek rano wsiadam w auto i mknę do Pniew, gdzie siostrom Urszulankom mam poopowiadać o tożsamości zakonnej, a następnego dnia gonię do Radia Niepokalanów na nagrania. Cały dzień pracy, a wieczorem innego rodzaju praca radiowa – nagrania komentarzy ewangelicznych na tydzień dla Programu 2 Polskiego Radia. Na chwilę do domu i zaczną się harce „przedmaksymilianowe” – to znaczy przygotowania do święta naszego o. Kolbego. W tym roku głoszę w Grudziądzu i w Szczecinie. A potem chwila urlopu-nie urlopu… Bo czas zająć się internetowymi rekolekcjami o św. Franciszku. Nagrania na początku września… 

A Was Czytelnicy Drodzy o Zdrowaś proszę… Wątroba okazuje się moją piętą Achillesową… Wyniki wskazują na długoletnie nadużywanie alkoholu… I choć do tego rodzaju przypuszczeń mogę się najwyżej uśmiechnąć, niczym do kiepskiego żartu, to jednak doskwiera mi ten temat coraz mocniej i chyba będę potrzebował dużo większej uważności kulinarnej, co w moich warunkach posługi jest szalenie trudne. Niech więc Wasza modlitwa wesprze mnie w czekających mnie zmaganiach.